niedziela, 26 grudnia 2010

Zobojętnienie i znieczulica

Święta dobiegają końca, od jutra przyjdzie wsiąść do tramwaju, skasować bilet, usiąść na niedogrzanym siedzeniu i pojechać do roboty. Po drodze zobaczyć kilku znajomych obiboków wystających w bramie, życzących sobie okrzykami skacowane wszystkiego najlepszego na po Świętach i na zbliżający się Nowy Rok. Ale gdyby nie Ci ozdobnicy ulic, to reszta szara wtopiona w tłum rzeczywistość, przemyka zmarzniętymi ulicami tak szybko, że trudno rozróżnić, kto, gdzie,... Szaro-czarno-popielato-...moda zbija tłum w barwną jednolitość min i nastrojów,.. I do takiego świata przyjdzie jutro powrócić. Takie samo nastawienie ma większość z nas, co widać, słychać i czuć. Jest dwudziesty szósty dzień grudnia , a zainteresowanie plebiscytem znikome. Żeby nie powiedzieć żadne! Cóż, warto strzelić sobie ponownie przerwę dwu-trzy-letnią, i nie prosić, nie skomleć o głosy. Nie robić z siebie nakręconego. Bo, gdy ostatnio zapytałem tego czy tamtego, oddasz głos, głosy? Temu się nie chce, ten nie wie czy w ogóle znajdzie choć jedną płytę, ten nie ma czasu, tamten ma to gdzieś, itd... Wymówek jest tyle, że wiecie co? To i ja to pi.....! Nie chce mi się namawiać nikogo do ruszenia dupska, podniesienia długopisu, czy włączenie telefonu bądź komputera. Jeśli w tym cholernym XXI wieku, wszystko ludziom jest trudno, ciężko, i w ogóle najlepiej otworzyć im gęby, wrzucić żarcie, wsadzić rękę i pomóc przetrawić, a później już tylko....! To ja się wypisuje z krainy śmierdziolenistwa, niczego niechciejstwa i wdupiewszystkoposiadactwa. Tak, taki mam nastrój, gdy patrzę na tych całorocznych marudów i malkontentów, a gdy ich człowiek poprosi raz w roku o ich typy na Płytę Roku, to ble ble ble, ciągle im źle. Wiecie co?. Teraz to mnie przeszła ochota na tę całą  zabawę.