czwartek, 2 grudnia 2010

Zastraszanie pogodowe

Zima zaatakowała pełną gębą. Jakoś radości u nikogo nie widzę. A ostrzegałem ! Mówiłem, że to zgroza. Jest jedno pocieszenie, zaraz po tej cholernej zimie, to tych bestialsko opadających płatkach śniegu, przyjdzie wiosna! I znów będzie pięknie.
Tak się składa, że obiado-kolację zajadam w porze nadawania programów informacyjnych, które to zresztą czasem oglądam. Najczęściej tvn-owskie "Fakty", bądź jak kto woli: "Fuckty". W bloku informacyjnym "Fakty" oraz "Fakty po faktach", prym wiedzie pani Justyna Pochanke, która wszystko wie najszybciej, najlepiej, a zaproszeni goście przez tę panią, na zadawane pytania, wcale nie muszą odpowiadać, pani redaktor Pochanke zrobi to za nich. Natomiast przepiękne są każde "Fakty" ,gdy p. Pochanke jest główną prowadzącą. W jej oczach widać żądzę przekazywania druzgocących wieści. Ten ton, tembr głosu, te wielkie oczy, ta zamrożona twarz, to spojrzenie nie oddające i nie zdradzające żadnych uczuć. Jedynie z jej ust dowiadujemy się, że to co mówi jest smutne.Jednak jej bezustannie gwiazdorskie bełkotanie przetrzymuje w mrozach ulicznych reporterów, których nie wpuści na wizję pani redaktor Pochanke, dopóki w ciepłym foteliku nie nagada się sama.
Wróćmy do zimy. Na przykład, teraz gdy normalnie pada śnieg, i nie ma mowy jeszcze o żadnej zimie stulecia, p. Pochanke z typową dla siebie "gracją i delikatnością" oznajmia: "jest atak zimy, śnieg pada nieprzerwanie, korki samochodowe, pociągi mają opóźnienia, itd.., a będzie jeszcze gorzej!" I tu widać ulgę na jej zbolałej twarzy! Przekazała wieść dnia. Człowiek jeden czy drugi ,myśli sobie, cholerka, to ja nie wychodzę z domu! A ty Zocha nakupuj jaj, cukru i chleba, bo zima idzie, łojojoj, co tera bedzie. Co będzie? Nic nie będzie. Zimę stulecia przetrwaliśmy i nawet za komuny, chleba czy ciepłej wody nie zabrakło. To i teraz nie zabraknie. Natomiast co tu zrobić, ażeby ludzi zastraszyć. Żeby z domu nie wychodzili, itd... To nawet ja, antyzimowe stworzenie, funkcjonuję normalnie. Założę się, że gdy znowu PiS-owskie nasienia wywołają jakiś skandal, bądź nie daj Panie stanie się coś gorszego, atak zimy zejdzie na plan drugi, bądź w ogóle poza jego obręb. A że nie ma innych ciekawych newsów, nie ma sensacyjnych tematów do rozpoczęcia programów informacyjnych, to pogoda jest najlepszym zaczepem. Kiedyś, za PRL-u "Dziennik" rozpoczynano od wizyt Gierka w zakładach pracy, albo od obrad kolejnego Zjazdu PZPR, z pogody nikt sobie niczego nie robił. Pan Wicherek lub Pani Chmurka powiedzieli kilka słów w minutę i znikali z anteny. Teraz, program pogodowy, to wręcz film katastroficzny lub niezły thriller. Najpierw dziesięć minut reklam, a później prezentacja pięknego stroju prezenterki od pogody, wprowadzenie, długie rozwinięcie i niekończący się finał, z prognozami na najbliższy tydzień lub dwa, najczęściej po dwóch lub trzech dniach korygowany. A bo to nie przewidzieli nadchodzącej fali arktycznego powiewu, albo skandynawskiego niżu, którego wcześniej profesjonalni meteorolodzy jednak nie dostrzegli, itd... A ludzie siedzą, gapią się, przeżywają, czują się zastraszeni, i o niczym innym nie myślą. Zapominają o muzyce, książkach czy innych dobrodziejstwach tego świata. Szkoda życia. Dajmy spokój!  Zawsze będą śniegi, deszcze, wiatry, powodzie czy inne kataklizmy. Można się pomodlić, by nie dotknęło to właśnie nas, ale zamartwiać się tym codziennie nie sposób, szkoda życia. Chyba, że ktoś jest niewolnikiem sensacyjnych programów informacyjnych, które żyją całkiem nieźle z ludzkiej naiwności.