Z pokoju pielęgniarek codziennie nasłuchiwałem radia, a przede wszystkim wyczekiwałem jednej piosenki - właśnie "Hold On Tight". Jejciu, jak mi się podobała. Nadchodził nowy album Elektryków, a to była jego zapowiedź. Dobrze znałem parę wcześniejszych płyt, co ugruntowało we mnie pozycję grupy, jako jednej z tych najbardziej od serca potrzebnych. Wcześniejsze "Discovery" było przewspaniałe, ale teraz wiadomym było, że będzie inaczej. Rozkręcały się lata osiemdziesiąte, nadchodziło nowe, zapominamy więc o wszystkim, co dotychczas. Elektrycy szykowali prawdziwą bombę. Marzyłem o tej ich nadchodzącej płycie. Czułem, że będzie dla mnie. Wiadomo jednak, jakie to były pieniądze, a przede wszystkim dostępność. A raczej jej brak. I tu następuje dobry zwrot akcji. Zaraz po szpitalu, moi dziś poczciwi staruszkowie (oboje po 86 lat) zaoferowali się, że mogą sprawić synciowi frajdę z jakąś wymarzoną, zachodnią, czytaj: droższą płytą. Za tę szpitalną mękę taka oto rekompensata. I akurat koleżanka mojej Mamy wybierała się na kolejny handel za granicę. Zaradna baba. Wszystko zamieniała w dewizy. A moi średnio zamożni rodzice chyba nie zdawali sobie sprawy, na co się rzucają. Coś tam orientowali się w kwestiach ekonomicznych, wiedzieli, że zachodnie płyty to niecenowe przelewki, ale orientowali się tylko na podstawie moich nielicznych giełdowych relacji. A ja, jeśli na tych giełdach kupowałem, to raczej sporo tańsze używki. Nie poddali się ani trochę, złożyli u tej pani Sławy zamówienie i płyta dojechała. Niestety nie była oryginalnie zafoliowana i lekko sobie potrzaskiwała, pomimo iż była nowością wydawniczą dostarczoną bez opóźnień. Zapewne rozfoliował ją sobie jej nieco ode mnie starszy synuś, który wnet wykorzystał okazję do przekopiowania i parokrotnego posłuchania. To ten sam koleś, który nieco wcześniej odwiedził Masłowskich w naszym mieszkaniu, i który przyniósł do pokazania moich ówczesnych bożyszczy Smokie, z ich nowiuśką wówczas płytą "Bright Lights & Back Alleys". Tyle, że na zapytanie, czy możemy nastawić na moim gramofonie, odparł: na tym? Wykluczone. Nie pozwolę na tej orce. -- No i teraz ten sam Rafałek, cwaniaczek jeden, właśnie zajechał mi nowiuśkich Elektryków. Jak się szybko okazało, wcale nie był żadnym gigantem w dbaniu o płyty, a może i gramofon też miał taki sobie. Nie wiem, nie było mi dane się o tym przekonać. Nigdy nie dostąpiłem rewizyty. Ale okay, zacisnąłem zęby, przebolałem tych parę zgrzytów i słuchałem płyty bez opamiętania. Z czasem sam nieźle dołożyłem jej rowkom, a przecież dbałem, dmuchałem i chuchałem na najulubieńszą muzykę w nich zapisaną.
Obecnie "Time" posiadam dwie edycje kompaktowe, a także rzecz jasna winyl. Choć nie ten sam. Tamten, bardzo w krótkim czasie wysłużony egzemplarz, szybko poszedł w ludzi, a ja po drodze wymieniłem ich jeszcze trochę. I co ciekawe, do dzisiaj nie dorobiłem się idealnego. Za to oba kompakty śmigają, jak ta lala. Posiadam stare, pierwsze tłoczenie USA, i to jest jedna z pierwszych płyt w ogóle, jakie kupiłem na CD (no dobra, jest możliwość, że to też od mojej Sisterki - nie pamiętam), a także stoi na tej samej półce jeszcze remaster z bonusami. Współczesny. Nic niezwykłego. Powszechnie dostępny, który zapewne w każdym domu. Ale ma bonusy, w tym "When Time Stood Still".
No, ale na dzisiaj miał być tylko singiel "Hold On Tight". Dynamiczny, typowy rock'n'roll song, wciąż dla mnie wielkie coś, z przesłaniem zarówno śpiewanym po angielsku, co nawet francusku: "trzymaj się swoich marzeń, kiedy widzisz, jak twój statek odpływa, i kiedy czujesz, jak ci łamie serce..".
a.m.