Czytam filmowe recenzje, opinie, i smutno mi bardzo. Zgroza, niemal wszyscy filmem zachwyceni. Mało tego, niemal wszyscy już od teraz zaczną postrzegać Beksia przez rozfalowane lustro. A ja tak bardzo czekałem na ten film, tak wiele pokładałem w nim nadziei. Dzisiaj wolałbym, by nie powstał. A jeśli już, to jedynie z rąk ludzi bardziej przychylnych, empatycznych, dla których sukces nie stanowi za wartość najwyższą. Mój Tomek w pewnej chwili: "Daddy, w filmie nic o jego audycjach, słuchaczach, o poczuciu humoru, które podobno miał, jak twierdzisz". No właśnie, i tak zobaczą ten obraz wszyscy rówieśnicy mego Tomka. Jak i ludzie całej tej tragi-historii, a dotąd postronni.
Nieobiektywni twórcy będą na swych barkach dźwigać ciężar zdeformowania prawdziwego oblicza Tomka. Dla mnie Tomek Beksiński pozostanie na zawsze autorem najpiękniejszych audycji, najpiękniejszego radiowego głosu, wrażliwej osobowości, nieprzeciętnej inteligencji, także dobrego gustu - i to nie tylko w samej muzyce. Pani Grzebałkowska lepiej niech zajmie się pieczeniem ładnych kolorowych ciasteczek na świąteczny stół, a panowie twórcy "Ostatniej rodziny" od teraz, gdy są już sławni, bo przejechali się walcem po wspaniałym człowieku, niech zabiorą się za dział "sensacje". Są w tym dobrzy, serio.
Radiowa "Trójka" odmówiła Wiesławowi Weissowi patronatu nad jego książką. Sam autor także nie ukrywa zaskoczenia. Panie Wiesławie, po co jednocześnie trzymać pieczę nad jednym tematem o dwóch spojrzeniach? Wybrano, co się lepiej sprzeda. Poza tym, Tomek Beksiński za życia nie posiadał zbyt wielu przyjaznych serc w "Trójce". Teraz się ich raptem namnożyło. Jest patronat, jest słuchalność, są zyski. Tak tak, to takie przecież oczywiste. Oczywista obrzydliwość.
W ostatnich dniach posłuchałem kilku rekomendowanych audycji o Tomku, czy to w "Trójce", czy też w "Czwórce". Zastanowiło mnie, jak łatwo ich gospodarzom przychodziło wtykanie w usta Beksia tego, co powinien polubić, a co na pewno polubiłby. Ludzie zawsze wszystko lepiej wiedzą, niż osoby których sedno dotyczy. Facet na co dzień słuchający Red Hotów, jakie może mieć pojęcie o progresji gustów Beksia. Od 1999 do 2016 roku upłynął przecież kawał czasu.
Może i dobrze, że Tomek nie musi na to wszystko patrzeć. Być może byłby zdegustowany współczesną muzyką i jeszcze ostrzej by jej wartość spuentował, niż w jednym ze swoich felietonów, że zacytuję: "Dawniej muzyka była dla mnie jak seks. Zaś współczesnemu graniu nawet Viagra nie pomoże. Co tam, jest zbyteczna! Odtwarzacz kompaktowy sam staje."
Lato niestety odeszło, choć na szczęście w przyrodzie pięknie. |
W domowym gniazdku zamieniam płyty letnie na jesienne. A nawet na Tomkowe. Myślę o Nim, to i słucham tego, co lubił, kochał.... i czego dzięki niemu nigdy nie miałbym okazji.
"Nawiedzone Studio" zawsze było moją i tylko moją audycją, lecz jeśli zdarzają się muzyczne zapożyczenia, to jedynie z Jego muzycznej wrażliwości. Inne audycje nigdy nie miały dla mnie znaczenia, poza ewentualną chęcią posłuchania konkretnej muzyki.
Tomek Beksiński czuł się na tym świecie niczym samotny żagiel. Pomimo, iż przecież posiadał niemało przyjaciół czy wielbicieli. Jednak nie dostąpił prawdziwej miłości, co tak trudno niektórym zrozumieć. Peter Hammill, jeden z Jego muzycznych bohaterów, napisał ponad trzy dekady temu piosenkę "The Birds", której słowa niosą: "...dziewczyna, którą kochałem, zniknęła. Nawet ptaki nie znają na tę okoliczność odpowiedniej pieśni - mój ty przyjacielu. Niestety, nie znam i ja". Niech to będzie nasza piosenka na dziś.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"