niedziela, 2 października 2016

Ptaki

Mój Syn Tomek (gdyby czasem ktoś się zastanawiał, skąd takie właśnie imię....) udał się wczoraj na "Ostatnią Rodzinę". Z rana troszkę o tym pogadaliśmy. "Daddy, ale ten Beksa, to był jednak trochę świr, musisz przyznać". I proszę uwierzyć, trudno młodemu człowiekowi tak w pięć minut wyjaśnić, jak wielką krzywdę wyrządzili Beksiowi reżyser Jan.P. Matuszyński, scenarzysta Robert Bolesto oraz nieco wcześniej autorka książki "Beksińscy - portret podwójny" Magdalena Grzebałkowska. I co z tego, że wiele naprawia najnowsza książka Wiesława Weissa, skoro rozżarzone tłumy właśnie brną do kin, a "Tomasz Beksiński - portret prawdziwy" zakupi jedynie garstka z nich.
Czytam filmowe recenzje, opinie, i smutno mi bardzo. Zgroza, niemal wszyscy filmem zachwyceni. Mało tego, niemal wszyscy już od teraz zaczną postrzegać Beksia przez rozfalowane lustro. A ja tak bardzo czekałem na ten film, tak wiele pokładałem w nim nadziei. Dzisiaj wolałbym, by nie powstał. A jeśli już, to jedynie z rąk ludzi bardziej przychylnych, empatycznych, dla których sukces nie stanowi za wartość najwyższą. Mój Tomek w pewnej chwili: "Daddy, w filmie nic o jego audycjach, słuchaczach, o poczuciu humoru, które podobno miał, jak twierdzisz". No właśnie, i tak zobaczą ten obraz wszyscy rówieśnicy mego Tomka. Jak i ludzie całej tej tragi-historii, a dotąd postronni.
Nieobiektywni twórcy będą na swych barkach dźwigać ciężar zdeformowania prawdziwego oblicza Tomka. Dla mnie Tomek Beksiński pozostanie na zawsze autorem najpiękniejszych audycji, najpiękniejszego radiowego głosu, wrażliwej osobowości, nieprzeciętnej inteligencji, także dobrego gustu - i to nie tylko w samej muzyce. Pani Grzebałkowska lepiej niech zajmie się pieczeniem ładnych kolorowych ciasteczek na świąteczny stół, a panowie twórcy "Ostatniej rodziny" od teraz, gdy są już sławni, bo przejechali się walcem po wspaniałym człowieku, niech zabiorą się za dział "sensacje". Są w tym dobrzy, serio.
Radiowa "Trójka" odmówiła Wiesławowi Weissowi patronatu nad jego książką. Sam autor także nie ukrywa zaskoczenia. Panie Wiesławie, po co jednocześnie trzymać pieczę nad jednym tematem o dwóch spojrzeniach? Wybrano, co się lepiej sprzeda. Poza tym, Tomek Beksiński za życia nie posiadał zbyt wielu przyjaznych serc w "Trójce". Teraz się ich raptem namnożyło. Jest patronat, jest słuchalność, są zyski. Tak tak, to takie przecież oczywiste. Oczywista obrzydliwość.
W ostatnich dniach posłuchałem kilku rekomendowanych audycji o Tomku, czy to w "Trójce", czy też w "Czwórce". Zastanowiło mnie, jak łatwo ich gospodarzom przychodziło wtykanie w usta Beksia tego, co powinien polubić, a co na pewno polubiłby. Ludzie zawsze wszystko lepiej wiedzą, niż osoby których sedno dotyczy. Facet na co dzień słuchający Red Hotów, jakie może mieć pojęcie o progresji gustów Beksia. Od 1999 do 2016 roku upłynął przecież kawał czasu.
Może i dobrze, że Tomek nie musi na to wszystko patrzeć. Być może byłby zdegustowany współczesną muzyką i jeszcze ostrzej by jej wartość spuentował, niż w jednym ze swoich felietonów, że zacytuję: "Dawniej muzyka była dla mnie jak seks. Zaś współczesnemu graniu nawet Viagra nie pomoże. Co tam, jest zbyteczna! Odtwarzacz kompaktowy sam staje."
Lato niestety odeszło, choć na szczęście w przyrodzie pięknie.
Znajduję jednak w tym wszystkim także i pewien plus, otóż....w mediach znacząco poprawiła się, a przynajmniej w autorskich programach, sama muzyka. Co podleczy nieco podupadające gusta społeczeństwa. Wielu radiowców chcących się podlizać całej tej obecnej inteligentnej filmowo-literackiej otoczce, sięga po najlepsze nagrania z możliwych. Jeśli nawet nie z prywatnych zasobów, to zawsze można na szybko coś zgrać z neta i przyozdobić złotą ramką, że niby zna się od zawsze. Na szczęście wszelkiego rodzaju hip hop, grunge, reggae, bądź transo-electro-housowe wstrząsy, muszą sobie teraz za karę postać w kącie. Przynajmniej do czasu odwilży, która kiedyś nastąpi, a na którą niestety ja sam także na swój sposób czekam. Dość rozmów na ten temat, zmęczony jestem. Zauważyłem ponadto, że choćbym napisał tuziny elaboratów, to i tak znajdą się wszystko podważający. Tak, by iskierka wciąż się tliła, z nadzieją na pożar.
W domowym gniazdku zamieniam płyty letnie na jesienne. A nawet na Tomkowe. Myślę o Nim, to i słucham tego, co lubił, kochał.... i czego dzięki niemu nigdy nie miałbym okazji.
"Nawiedzone Studio" zawsze było moją i tylko moją audycją, lecz jeśli zdarzają się muzyczne zapożyczenia, to jedynie z Jego muzycznej wrażliwości. Inne audycje nigdy nie miały dla mnie znaczenia, poza ewentualną chęcią posłuchania konkretnej muzyki.
Tomek Beksiński czuł się na tym świecie niczym samotny żagiel. Pomimo, iż przecież posiadał niemało przyjaciół czy wielbicieli. Jednak nie dostąpił prawdziwej miłości, co tak trudno niektórym zrozumieć. Peter Hammill, jeden z Jego muzycznych bohaterów, napisał ponad trzy dekady temu piosenkę "The Birds", której słowa niosą: "...dziewczyna, którą kochałem, zniknęła. Nawet ptaki nie znają na tę okoliczność odpowiedniej pieśni - mój ty przyjacielu. Niestety, nie znam i ja". Niech to będzie nasza piosenka na dziś.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"