piątek, 21 października 2016

kurczaki

Jako, że nie byłem, poczytałem w sieci o wczorajszych Kjurach w Łodzi. Trzy godzinne szoł, ale to u nich norma. Większość uczestników zachwala Pana Roberta i resztę załogi. Ponoć sam głos mistrza nierdzewny. Ktoś tam narzekał na monotonię w muzyce. Pytanie, co on tam zatem robił? Rozumiem kiedyś, ale dzisiaj są jutjuby i inne, tak więc można podejrzeć, podsłuchać. No, a że krążą nienażarte i nienapojone wiercipięty w tę i nazad, przeżywam to na każdym koncercie. Tak, jakby nie mogli przyjść przygotowani. Nic, tylko się kręcą moczymordy. Co jeden plastikowy kufel zgniotą, to po następny człapią.
Kolega z Facebooka na żywo relacjonował, co i jak. Był wniebowzięty, lecz zasmucała go chłodna martwa widownia. Zupełnie jakby otępiała. Cóż...chyba minęły czasy, gdy większość międzynarodowych kapel uważało nas pod względem entuzjazmu za naród wybrany. Kiedyś czytało się o tym w każdej pokoncertowej recenzji czy wywiadzie. Zauważyłem nawet, że współczesne zniecierpliwione widownie opuszczają z reguły koncertowe hale jeszcze w trakcie przedstawienia. I tego nie pojmuję, jaki jest sens wydać tyle forsy, przejechać niejednokrotnie przez trzy/czwarte Polski, by nie posłuchać ulubieńca do końca. Na niedawnym New Model Army było podobnie, i kto wie, być może dlatego zabrakło "Vagabonds". Ktoś powie, że o jeden utwór nie chodzi. A właśnie chodzi, bo czasem ten jeden akcent zapamiętuje się na zawsze.
Nastawiłem dawno niesłuchane pierwsze dwa albumy Kurczaków "Three Imaginary Boys" oraz "Seventeen Seconds". Ciekawe czy muzycy powracają do nich na koncertach? Do choćby takich "A Forest" czy "10.15 Saturday Night". Fajnie wtedy grali, tak nowofalowo. I choć nigdy nie byłem wielkim fanem tego zespołu, lubię posłuchać tych starszych rzeczy. Nawet jeśli najbardziej zawsze podobało mi się "Disintegration" (w całości!) , albo takie "Apart" z następnego longa "Wish". Szkoda, że cała płyta była taka popaćkana, a nie ustabilizowana jak "Disintegration". Czasem powracam do "The Head On The Door" lub "Pornography", ale to już raczej z sentymentu, bo czas je mocno nadgryzł. Niedawno mój Syn Tomek kupił nowiuśką "Pornography" na 180-gramowym winylu, ale jeszcze mu nie podebrałem do przesłuchania. Oooo, to byłby pomysł, przynieść na którąś niedzielę do Afery.
Rozpisałem się o Kjurach, a myślami jestem przy poniedziałkowych Okta Logue. Czuję dreszczyk podniecenia. Nie mogę doczekać Berlina. Bardzo lubię klimat tamtego miasta. Poza tym, jadę na koncert młodego zespołu, którego znam tylko jedną płytę, na trzy wydane. Dzięki nieodsłuchiwaniu muzyki w internecie mogę liczyć na element zaskoczenia. Na coś nowego.
Płyta na dziś: The Cure "Three Imaginary Boys". Ukazała się w dniu imienin mego Taty, roku 1979. Pomimo, iż tworzyła się od roku 1978. W tamtych czasach jeszcze grupy nie znałem, to stało się dopiero w roku 1982, gdy pojawiła się "Pornography". Kiedy to było....






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"