Intensywny ten tydzień. Jeszcze nie otarłem wrażeń po poniedziałkowym berlińskim koncercie Okta Logue, a tu już Ten Years After. Choć wyczekiwałem go przecież od dawna. W międzyczasie jedno się zmieniło, zamiast upadłego klubu Eskulap, stanęło na skromniejszym w liczebności kinie Apollo.
Bywałem już na koncertach rockowych w Filharmonii Bydgoskiej, bądź w byłym kinie Grunwald, ale żeby w nadal istniejącym kinie... Filmy nie są dla mnie magnesem do odwiedzin tego typu miejsc, tak więc wszystko pozostaje w rękach władców muzyki.
To był mój drugi raz na Ten Years After. Pierwszy miał miejsce kilka lat temu w Blue Nocie, kiedy jeszcze na basie grał niesamowity Leo Lyons (muzyk oryginalnego Woodstockowego składu), a rolę wokalisty i gitarzysty pełnił niejaki Joe Gouch, którego już nie ma w szeregach od pewnego czasu. W jego miejsce dokooptowano fantastycznego młodziaka. Ten zwie się Marcus Bonfanti. Warto zapamiętać jego nazwisko. Także jest wokalistą i gitarzystą, tyle że o wiele bardziej energetycznym od swego niedawnego poprzednika. Facet wlewa w szeregi zespołowe sporo świeżej krwi. Potrzebny był
Afterom ktoś taki. Wiadomo, Alvina Lee nie zastąpi już nikt, wszak ten za sprawą "I'm Going Home" został nawet ochrzczony w swoim czasie najszybszym gitarzystą świata. Ale proszę uwierzyć, jego następca, także wycina jak z nut. Wirtuozerią potrafi zdmuchnąć nuty ze sztywniackich partytur. No i o to chodzi w rock'n'rollu. Choć w przypadku tej grupy należy mówić o rock'n'rollu, bluesie i hard rocku.
A zatem, jak przedstawia się personalnie dzisiejsze Ten Years After? Z oryginalnego Woodstockowego line-upu ostały się matematyczne dwie czwarte, w osobach: perkusista Ric Lee oraz organista Chick Churchill. Składu dopełniają: wspomniany Marcus Bonfanti oraz rewelacyjny basista Colin Hodgkinson (w przeszłości muzyk nawet Whitesnake - album "Slide It In").
Wiedziałem, że będzie dobrze, albowiem już przed występem zamieniłem słówko z organizującym całą tę imprezę Krzysztofem Ranusem, a ten zapewnił, że na próbie wyszło perfekt. Jak rzekł, tak się stało. Cóż za koncert !!! Pomijam już znakomite czytelne nagłośnienie, ale sama muzyka...! Rozpoczęli od "Sugar The Road", zakończyli dwuutworowym bisem "I Woke Up This Morning" i "Choo Choo Mama", a pośrodku także same perły, jak: obowiązkowe "I'm Going Home" czy "Love Like A Man", do tego "One Of These Days", plus genialna wersja "I'm Coming On" i wiele wiele innych. Poniżej oficjalna setlista, sfotografowana od Krzyśka Ranusa, który po koncercie zwinął ją z któregoś miejsca sceny.
Były poszczególne popisy Ric'kiego Lee jak i Colina Hodgkinsona - nagrodzone nawet owacjami na stojąco. Przy okazji Hodgkinson także udowodnił, że potrafi śpiewać.
Po występie chciałem zakupić najnowszą koncertową płytę, którą widziałem na zespołowym stoisku wchodząc na show, lecz po jego zakończeniu pozostało po sidikach już tylko wspomnienie. A to wszystko przez kurtkę, co do której przymuszono mnie, by oddać do szatni. Pomyślałem, w takim układzie kupię po występie, a tu masz ci traf. Na otarcie łez Tomek (realizator Nawiedzonego Studia) poprosił każdego z muzyków o złożenie autografów na moim kolekcjonerskim bilecie. Porobiłem przy okazji nieco zdjęć, na szczęście bez własnego udziału. Ustrzeliłem fotki Krzyśkowi i Tomkowi w towarzystwie muzyków. Chłopacy zadowoleni jak dzieciaki. Będą mieć pamiątki.
W ostatnich dniach kolejny kapitalny koncert. Ten Years After wczoraj dużo lepsi, niż przed laty w "Blue Note". Jest dobrze, tak trzymać, niech tylko nikt nie ciśnie po hamulcach.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
|
Tomek w otoczeniu Ten Years After |
|
Krzysztof z Afterami |
|
Marcus Bonfanti podpisuje mój bilet, a obok po lewej ta uśmiechnięta mordka należy do Rica Lee |
|
tu Ric Lee gryzmoli po moim bilecie |
|
to samo, tyle że już Colin Hodgkinson |
|
no i jeszcze do kompletu Chick Churchill |
|
koncertowy plakat |
|
zestaw perkusyjny Ric'kiego |
|
organki Chicka |
|
solówka na bębnach |
|
tu swe solo rzeźbi Colin |
|
Ten Years After |
|
....tak samo |
|
..... |
|
Chick pięknie brzmiał, no i co za elegancja gry... |
|
tak to wyglądało w pełnej krasie |
|
setlista |