Zawsze darzyłem tę brytyjską formację szczególną sympatią. Praktycznie za całokształt, choć nie wiedzieć czemu większość ich sympatyków boi się ciepłymi słowami obdarzać późniejsze dokonania. Zupełnie tego nie pojmuję. Poza niuansami brzmieniowymi nie zauważam różnicy w artystycznym poziomie. Podobną skalą uczuć obdarzam albumy "Gone To Earth", bądź "Octoberon", jak i późniejsze "Face To Face" czy "Welcome To The Show". Ok, rozumiem, że "Caught In The Light" jest jak na propozycję zespołu rockowego być może nieco nazbyt delikatna, no ale przecież ta grupa w zasadzie zawsze uprawiała takiego delikatnego rocka. Rozmarzonego, melancholijnego, wyzbytego kłębów dymu, całej tej pirotechniki, czy sprzężenia gitar. Co niech też nikogo do końca nie zmyli, bowiem nieco ostrzejszych kompozycji też u BJH nie brakowało.
Panowie Lees-Wolstenholme-Pritchard-Holroyd mieli pokaźne audytoria w Niemczech (Wschodnich i Zachodnich), nieco mniejsze we Francji, Austrii czy Szwajcarii, będąc przede wszystkim nie do końca należycie postrzeganą (choć lubianą) grupą w rodzimej Anglii. Zresztą nie tylko w samej Anglii - na całych Wyspach. Niestety w Polsce także. Bliźniaczo podobni w swej twórczości The Moody Blues bili w tym czasie rekordy powodzenia, podczas gdy nie gorsi Barkleje musieli się zadowolić ledwie ochłapem z tego, co osiągnęła drużyna Justina Haywarda i jego kompanii. I jako, że sami krytycy bywali mocno
stare edycje vs edycje najnowsze |
Te dwa 2-płytowe albumiki kompaktowe Barclay James Harvest dają nam sporą dawkę muzyki na najbliższe tygodnie. Mam zamiar nimi troszkę Państwa pomęczyć, a i w stosownym czasie zrecenzować. Postaram się wydobyć z nich to, co było w tej grupie najpiękniejsze w latach 1990-1993. Studyjnie i koncertowo. Warto się dokładnie przysłuchać, a i z łezką w oku powspominać, bowiem już NIGDY nie będzie Barclay James Harvest. Przynajmniej w takiej postaci, o ile zresztą w ogóle. Nie żyją Mel Pritchard oraz Wooly Wolstenholme, a były to nad wyraz istotne postaci. I choć to samo da się rzec o wciąż na szczęście będącymi wśród nas Johnie Leesie oraz Les Holroydzie, to jednak....
Zastanawiam się tylko, czy przegapiłem reedycję "Face To Face", czy po prostu jakimś dziwnym zrządzeniem losu w nowej formie jeszcze jej nie wydano? Ale to już niech będzie moje słodkie zmartwienie.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"