czwartek, 6 grudnia 2012

z cyklu "Królestwo Rarytasów" - cz.6 - MARILLION "The Best Of Both Worlds" - (1997) - 4 LP's

==================================================================


z cyklu "Królestwo Rarytasów" - część 6:

MARILLION -- "The Best Of Both Worlds" - (1997) - 
4 LP's
EMI RECORDS
nr katalogowy 7243 8 55190 1 7 



W 1997 roku koncern EMI, z okazji obchodów stulecia, postanowił uhonorować tę okoliczność setką płyt. Nie pamiętam czy faktycznie ukazało się sto płyt na stulecie, ale tak niby planowano. Miały to być głównie zasłużone historycznie tytuły, ale jak się okazało - nie tylko, bo nowości także wchodziły w grę.
Akurat w tym samym czasie na rynek trafiała 2-kompaktowa kompilacja Marillion. Ponieważ grupa wypełniła kontrakt, i właśnie przechodziła do innego labelu, idealnym pomysłem zdawało się być wydanie kompilacji dokumentującej przekrój przez cały dotychczasowy dorobek zespołu.
Nie licząc, wydanej kilka lat wcześniej jedno-płytowej kompilacji, a także stron B-singli - z epoki Fishowskiej, oraz albumów koncertowych, grupa miała na swym koncie osiem regularnych płyt studyjnych, w równym podziale: cztery Fishowskie i cztery Hogarthowskie. Tak więc, sprawiedliwym wydawał się na składankowe wydawnictwo podział na zasadzie - jedna część dla starszego Marillion, i druga dla tego nowszego. O ile, wersja CD została wydana schludnie, lecz bez żadnych efektownych bajerów, za to z książeczką i będącymi w niej opisami i informacjami,.... , o tyle cztero-płytowe wydanie winylowe, zostało pozbawione wszelakich opisowych faktów, za to w zamian otrzymaliśmy tylko same płyty, ale w nagrodę wydane na przepięknych "Picture LP". 
Nie ukrywam, że położenie tych naleśników na talerzu gramofonu, i przyglądanie się ich kręceniu, sprawiało i sprawia cały czas nie lada rozkosz. Wydawca albumu nie silił się na przeinwestowanie sprawy, tak więc nie dokładał do wydawnictwa niezliczonej ilości bajerów, zdając sobie sprawę, że fan Marillion, to ktoś taki, co posiada już od dawna wszystkie dzieła grupy na CD i LP, zatem wszelkie informacje o utworach ściągnie sobie po prostu z wcześniejszych płyt.
Warto w tym miejscu wszak nadmienić, iż omawiana składanka Marillion, jest poza całą swą estetyką, także wartościową muzycznie. Niektóre kompozycje różnią się od tych zawartych na regularnych albumach. Bywają tutaj zarówno jakieś wersje singlowe, czy inne remiksy, ale i rzecz jasna w przeważającej mierze, są tutaj jednak te wersje, które poznaliśmy dobrze już dużo wcześniej.

Myślę, że nawet nie muszę pisać , który album jest Fishowski, a który Hogarthowski - zdjęcia ilustrują to aż nadto dobitnie.
Nie jest to wydawnictwo, którego słucha się na co dzień. To raczej ładny kolekcjonerski "wypasik", po który sięgamy okazjonalnie, choć przecież wiadomo, że najchętniej w chwilach, kiedy chcemy nim komuś zaimponować. Tak, jak teraz to ja próbuję uczynić.
Na stulecie EMI, kupiłem w tamtym czasie jeszcze kilka innych płyt. Opiszę je niebawem. Wszystkie przyjechały zza granicy, a nabyłem je od pewnego handlarza płytowego.
W Polsce nikt nie stawiał nawet niszowo na kolekcjonerskie winyle pod koniec lat 90-tych, przez co w takim naszym krajowym oddziale EMI, nie było takich rzeczy w magazynach handlowych. A jeśli nawet były, to nie trafiały do sklepów. Sadzę, że bardziej "garniturki" z WarszaFki, same sobie je poustawiały na półkach w swych luksusowych gabinetach. To na pewno było niezłe dla szpanu przed wszelakimi wizytacjami. Mogę tak napisać, ponieważ w życiu swym poznałem niektórych ludzi z tzw. branży, i u mało kogo oczy błyszczały kolekcjonerskim zapałem, czy wrodzonym melomaństwem. Jeśli już, to bardziej odbijały się w nich symbole: "$".

W tym miejscu pozwolę sobie na kolejną małą uszczypliwość, zapytując przy okazji: gdzie byli wówczas miłośnicy czarnych płyt? Ci, którzy dzisiaj wciskają Wam jak to oni bardzo kochają LP's. Pamiętam, że w tamtych czasach jakoś ich nie widywałem. Za to pamiętam, jak to nikt prawie nie chciał mieć niczego wspólnego z winylami, i jak tylko na garstce ludzi robiło wrażenie, gdy Masłowski obok kompaktów, ściągał sobie raz po raz zza granicy jakiegoś jednego czy drugiego okolicznościowego winyla. Jak choćby tego - o tu widocznego na kilku zdjęciach.
Dzisiaj, gdy z kolei kompakty nie są modne, jakże wielu z nas, spotyka melomanów, którzy "słyszą" różnicę pomiędzy syntetycznym kompaktem a cieplutkim winylem. Ciekawe, że jeszcze nie tak dawno temu, ci sami ludzie mówili zupełnie co innego. I wtedy kiedy ja kupowałem ten właśnie Marillion, słyszałem dookoła: "no ładna rzecz, ale po co ci ona?" - dodając najczęściej: "...przecież kompakt jest wygodniejszy i lepiej gra"
Dlatego owych "koneserów" pozdrawia mocą szczególną - Lord Maseł.



===================================================================


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl