THE ROLLING STONES - "GRRR!" - (UNIVERSAL) - ***
50 przebojów na 50-lecie zespołu. Ni mniej, ni więcej. No bo skoro Stonesi ukończyli 50 lat , to tylko taka opcja najnowszej kompilacji wydaje się być logicznym tego następstwem. Dlatego zupełnie nie pojmuję jej uboższej 40-utworowej edycji, choć akurat tę najbogatszą 80-utworową (jak najbardziej tak!), można wytłumaczyć przystającym grupie przepychem, który to muzycy mają jakby wkalkulowany w swój życiorys.
Niemniej, skompilowana "czterdziestka" jawi się ubogo niczym urodzinowy tort, na którego wystrój zabrakło solenizantowi świeczek.
Oczywiście od razu należy postawić sprawę jasno, że jakakolwiek składanka Stonesów, nigdy nie załatwi sprawy. Można każdą kolejną kupować jako ciekawostkę - dla specjalnych okładek, kolekcjonerskich wydań, lub nowych remasteringów. Nie da się niestety nawet na podstawie choćby i stu piosenek spółki Jagger/Richards (to najczęstszy tandem kompozytorski) zamknąć tematu. I każdy sympatyk tego niezniszczalnego skądinąd zespołu, znający poszczególne ich dzieła, powinien o tym wiedzieć. Dlatego i ja dołączam "GRRR!" do swej kolekcji jako album "pamiątkę" z tegoż okolicznościowego wydarzenia.
Całość rozpoczyna "Come On" (przeróbka kompozycji Chucka Berry) z pierwszego singla zespołu wydanego w 1963 roku. A później to już samo leci ... Najpierw coverowe "Not Fade Away", "It's All Over Now" i "Little Red Rooster"..., a jeszcze później z nielicznymi wyjątkami już tylko stricte autorskie przeboje.
I jak to na zbiorze Stones'owskich hitów, nie mogło zabraknąć choćby: "(I Can't Get No) Satisfaction", "Heart Of Stone", "Paint It Black", "Jumpin' Jack Flash", "Gimme Shelter", "Street Fighting Man", "Wild Horses", "Brown Sugar", "Angie", "Miss You", "Beast Of Burden", i oczywiście szturmującej lawiny innych...
Osobiście, szalenie lubię u nich lata 70-te, w drugiej kolejności lata 60-te, a wszystkie inne okresy - także !, lecz już bardziej na wyrywki. Z późniejszych lat wolę zdecydowanie bardziej wszelakie mocniejsze akcenty, jak: "Love Is Strong", "Harlem Shuffle" czy "Mixed Emotions" - których tutaj oczywiście także nie zabrakło. Natomiast nawiązując do żelaznej klasyki, przyznać się muszę, że jakoś nigdy szczególnie nie przepadałem za kompozycją "Sympathy For The Devil", która z reguły pojawia się na każdym kompilacyjnym zestawie, jako jazda obowiązkowa. Zawsze drażnił mnie w niej ten "jękliwy i stękliwy" ton, choć niemal sto procent stonesowskich fanów, stanęłoby w jego obronie pełną piersią. To samo mogę napisać o "Ruby Tuesday". Tego z kolei, o wiele bardziej wolę z wykonania Nazareth. Nie umniejsza to jednak całej fantastycznej reszcie "killerów".
Zresztą tak po prawdzie, nigdy nie pojmowałem jak można ochrzcić się fanem rocka - nie lubiąc Rolling Stones'ów. Znam jednak wiele takowych kryminalnych przypadków, a więc żywię nadzieję, iż może ten oto zestaw utworów, rozochoci "niedotartych" do bliższego zapoznania się z co prawda naparstkiem twórczości, tego niezwykłego i wcale nieprzereklamowanego zespołu. Wszyscy pozostali zaś, także będę mieć okazję do wydania niemałych przecież środków na tego składaka. Choć przecież nie do końca mamy tutaj tylko same hity, albowiem grupa zebrała się w sobie, i po siedmiu latach leniuchowania, a przy okazji "lekkiego" wzajemnego skonfliktowania (poprzez osobiste wylewności w książkowych biografiach, spowiedziach,...), skonstruowała "aż" dwie nowe kompozycje ("Doom And Gloom" oraz "One More Shot") - kończące - tak nawiasem mówiąc - cały ten zestaw.
Rolling Stonesi w pigułce posiadają jeszcze jedną zaletę, jawiącą się nawet posiadaczom kompletu płyt -, otóż nie muszą oni ich teraz sortować w nieskończoność , chcąc posłuchać w towarzystwie osoby bliskiej nastrojowych "Wild Horses", "Angie" czy "Streets Of Love".
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl