wtorek, 4 grudnia 2012

po koncercie URIAH HEEP w "Eskulapie", 3.12.2012

Widziałem już na żywo w życiu Rogera Watersa, Roberta Planta & Jimmy'ego Page'a, dwa składy Black Sabbath (w tym jeden z Ozzy'im), Jethro Tull, Aerosmith, trzy wcielenia Deep Purple, The Police, dwa składy Genesis (w tym jeden z moim ukochanym "Filusiem" Collinsem), ponadto Yes, oba składy Marillion, trzykrotnie Budgie (w tym genialny występ 12 sierpnia 1982 w poznańskiej Arenie), Iron Maiden, i naprawdę jeszcze wielu innych niemniej cennych artystów, ale na Uriah Heep jeszcze nie byłem. A było to także jedno z ukrytych marzeń. Dzisiaj się spełniło. Nawet jeśli zdam sobie sprawę, że nie ma już w grupie nieżyjącego Davida Byrona. Głosu, którego nikt nie zastąpi. Nawet ten obecnie całkiem poprawnie śpiewający Bernie Shaw. Nie ma w obecnej "Jurajce" także Lee Kerslake'a , a i również ,a nawet przede wszystkim - Kena Hensleya - muzyka który nie akceptuje obecnego Uriah Heep - z gitarzystą Mickiem Boxem, jedynym jaki ostał się z oryginalnego składu. No cóż, patrząc na to w ten sposób, to równie dobrze powinno się zabronić grać współczesnym wcieleniom Budgie, Foreigner, Saxon, Sweet i jeszcze tuzinom innych grup.
Każdy kto jednak miał dzisiaj w nosie taką filozofię, i stawił się o 20-tej w Eskulapie, na pewno poczuł satysfakcję.  Grupa nie stawiła się co prawda na scenie punktualnie, bo jak wcześniej zgromadzony tłum, uprzedził konferansjerujący Krzysztof Ranus (z nogą w gipsie, utrzymując równowagę dzięki kulom), muzycy właśnie kończyli po długiej podróży z Bielsko-Białej (dzień wcześniej tam zagrali) jeść obiad, przez co koncert rozpoczął się o 20-tej - minut trzydzieści.
Trzeba przyznać, że muzycy dali solidnego czadu, przeczyszczając me stare uszy z wszelakich pajęczyn. Na początku nieśmiało Jurajka zagrała mniej przebojowo. To znaczy na swój sposób przebojowo, lecz bez tych wszystkich starych klasyków, za to z repertuarem zdominowanym przez cztery ostatnie albumy. To jest utwory: "Against The Odds" (z LP "Sea Of Light"), "Overload" (z LP "Wake The Sleeper"), "I'm Ready" oraz "Into The Wild" (oba z LP "Into The Wild") czy "Between Two Worlds" (z uwielbianego przeze mnie LP "Sonic Origami"). W tej części grupa pomiędzy te nowsze kompozycje wpakowała ledwie tylko dwa klasyki, mianowicie: "Traveller In Time" oraz cudowny "Steeler". I to był chyba jedyny utwór w pierwszej części koncertu przyjęty z należytymi owacjami.
Bałem się, że tak będzie Jurajka grać do końca, i znudzeni fani od tylko starych przebojów, zaczną za chwilę wychodzić. Tym bardziej, że już zaczęli się ostro wiercić. A to po piwo, a to z piwem z powrotem, później się wysikać obowiązkowo, itd... Łazili wte i wewte, jakby owsiki w dupskach mieli. Już miałem ochotę wyciągnąć z kurtki packę na muchy i poustawiać całe to towarzystwo na baczność, jednak zamiast patrzeć na tę żałość, wolałem po prostu powczuwać się należycie w muzykę, a ta mi moje w nią zasłuchanie - w pełni wynagrodziła.

W pewnej chwili Jurajka zaintonowała "Gypsy", i znowu na sali zrobiło się tłoczno, tak że szpilki nie szło wetknąć. Na szczęście od niepamiętnych czasów dokonał się jakiś cud w Eskulapie, i dzisiaj nareszcie nie brakowało rześkiego powietrza. Albowiem z reguły zawsze z tamtego miejsca rzezi i mordu, wychodziłem upocony po kres, że o odwodnieniu organizmu nawet nie wspomnę. Ale powróćmy do koncertu. "Gypsy" tak bractwo zgromadzone rozruszało, że hej! A później to już nastąpiła wymarzona kaskada killerów, z "July Morning" i "Lady In Black" na czele. Wszyscy się tak rozruszali i rozśpiewali, że nawet nie zauważyli, że to już koniec koncertu. Rozśpiewany tłum z "la la la" w rytm melodii "Lady In Black" przywołał zespół ponownie na scenę, a ten z kolei zaprosił na nią jeszcze kilkunastoosobową grupę młodziaków, którzy asystowali Jurajce przy pierwszym bisie "Free'n'Easy". Utwór, który to jak sam Mick Box zasugerował, był pierwszym heavy metalem! A jakże - ja też kocham ten numer od zawsze. A poznałem go w wieku bodaj trzynastu lub czternastu lat.
No i to był już prawie koniec, bowiem jeszcze tylko na absolutny finał Jurajka przyczadziła kolejnego smoka, w postaci "Easy Livin' ". Niestety, w tym momencie koncert Uriah Heep na Ziemi Poznańskiej przeszedł do historii.


Było pięknie, czadowo, wspominkowo - było tak jak sobie wymarzyłem. Po prostu Super !!!

Za zaproszenie pięknie dziękuję Krzyśkowi Ranusowi (Agencja RANUS) - organizatorowi tego spektaklu, który to jak zwykle, wszystko zapiął perfect, na przysłowiowy ostatni guzik - za co składam wyrazu uznania i szacunku.
Żal mi było dzisiaj Krzysztofa. Biedak był wykończony, zmarnowany, i zdecydowanie jeszcze nie w pełni sił. Wolę się z Nim kłócić o moją lepszą muzykę i o moich faworytów w polityce, niż patrzyć jak biedaczycho ledwie zipie z gipsem i o kulach. Wracaj do zdrowia  !!!

Uriah Heep z pokaźną grupką przyszłości rocka na scenie Eskulapu

Na koniec podaję rozkład jazdy z dzisiejszego Eskulapu, a jeśli się gdzieś w rozpisce kropnąłem, to proszę sprostujcie mnie.
"Against The Odds"
"Overload"
"Traveller In Time"
"Sunrise"
"I'm Ready"
"Between Two Worlds"
"Stealin' "
"Into The Wild"
"Gypsy"
"July Morning"
"Lady In Black"
"Free'N'Easy"
"Easy Livin' "

Łącznie circa 1 godzina 40 minut







===================================================================


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl