wtorek, 16 listopada 2010

BRYAN FERRY - "Olympia" - (2010) -

 BRYAN FERRY - "Olympia" - (Dene Jesmond Enterprises / VIRGIN) -




Niech mi ktoś wytłumaczy, jak to jest, że 25 lat temu, gdy Bryan Ferry realizował tak lubiane (a sprzedane wówczas w ogromnych nakładach) powszechnie albumy, jak: "Boys And Girls" (1985) czy "Bete Noire" (1987), wszystko i pod każdym względem było perfect, a dlaczego, że tak w tym zdaniu wielokrotnie złożonym, zapytam, jego najnowsza "Olympia" jest tak bezbarwna, jałowa i nudna zarazem? Spójrzcie tylko na listę gości, na te elektryzujące nazwiska: David Gilmour, Phil Manzanera, Flea, Brian Eno, Groove Armada, Robin Trower,... Wystarczy? A jeszcze podstawowi gracze, np: Marcus Miller, Nile Rodgers czy Andy Newmark. Po tak obszernej liście płac spodziewać  by się można cudów ,na miarę w/w dzieł, albo przynajmniej niewiele im ustępującemu. Przepraszam, ale albo moje uszy przechodzą  kryzys wieku niebezpiecznie póżno-średniego, albo mnogość instrumentów która została podana w książeczce do tego wydawnictwa, jest na wyrost. Gdzie tutaj są po trzy gitary, dwa-trzy basy, itd..., skoro z większości kompozycji bije zamulające ups i ups! Napakował Ferry tej elektroniki aż do przesady. Zemdlić  może. Zamiast kolejnego subtelnego dzieła, otrzymujemy ciężko strawną potrawę, gdzie nawet najlepsze kompozycje, typu "Me Oh My", czy klasyk Tima Buckleya "Song To The Siren" - oba zagrane w towarzystwie D.Gilmoura, na starszych albumach, byłyby tylko wypełniaczami. Teraz muszą lśnić pełnym blaskiem, pośród zgniłych jabłek w sadzie. Najpiękniejszym fragmentem albumu jest "Reason Or Rhyme", gdzie romantycznym nutom i temu rozmarzonemu wibrującemu głosowi Ferry'ego towarzyszy fortepian, niemal wyciągnięty z czasów "Avalon". Tylko tyle, albo aż tyle, bo co dopiero by było, gdyby Artysta w całości podtruł nas takimi straszydełkami w stylu "Shameless" (z projektu Groove Armada). Jak na XXI wiek, może i ta płyta spełnia swoje oczekiwania, ja jednak pamiętam dobre czasy. Pochodzę z jednego z najlepszych roczników dla rozwoju muzyki, i w tzw. "moich czasach" taka fuszera by nie przeszła.

P.S. Album wydano w standardowej wersji 10-utworowej , limitowanej ,w okazałym digibooku, 12-utworowej (mamy tutaj całkiem ładną kompozycję "One Night") z dodatkowym DVD, dokumentującym przebieg pracy nad tymże albumem. Ukazał się także super box , z m.in. dodatkowym CD, na którym sa ponoć wczesne wersje tych utworów. Piszę ponoć, bowiem nie planuję dostąpienia jego zaszczytu. I tak dostąpiłem go aż nadto

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl