Jeszcze jedno nawiązanie do wczorajszego
Uspokojenia Wieczornego. Na antenę poszedł jeden fragment z kompaktu
"Kilroy Was Here", ale nie myślcie sobie, że
andy to jakiś cienias i nie ma w winylu. Egzemplarz w gatefoldzie, holenderski pierwszy press z osiemdziesiątego trzeciego. Mam wrażenie, że płyta jest ze mną od kolebki, podobnie jak wszystkie inne winylowe Styksy, jakie trzymam na tej samej półce. Kocham tę muzykę, bezkrytycznie wielbię ten album, choć nikomu nie będę wciskać, iż stanowi za identyczny poziom, co cztery wcześniejsze:
"Paradise Theatre",
"Cornerstone",
"Pieces Of Eight" (słuchaliśmy ostatnio w Nawiedzonym) oraz
"The Grand Illusion". W skali ogólnej topowe z nich albumy Styx i nic już tego nie zmieni. Ale
"Kilroy Was Here", pomimo tyciu mniejszych notowań, znaczy dla mnie równie wiele. Krótka rock opera, mniej więcej czterdziestominutowa, a więc o typowej dla dawnych winyli skali czasowej. Takie płyty zawsze były idealne do słuchania i nigdy nie nużyły. Poza tym, ludzka percepcja daje radę właśnie wobec czterdziesto-/czterdziestopięciominutowych płyt. Później trzeba zmienić nastrój, albo wyłączyć się na minutę lub dwie od muzyki. Dlatego te stare albumy wygrywają, natomiast epoka lat dziewięćdziesiątych, z tymi wszystkimi osiemdziesięciominutowymi kolosami, to jak pakt z diabłem. Na swój sposób zajeżdżanie sztuki. Wykorzystywanie zasobu płyty kompaktowej do maksimum nigdy nikomu na dobre nie wyszło.
Na
"Kilroy Was Here" medialnie w tamtych latach liczyły się, ballada
"Don't Let It End" oraz otwierające całość, chwytliwe i jak na wtedy super nowoczesne
"Mr. Roboto". Jednak hity hitami, natomiast rock oper należy słuchać w całości, i ta płyta w pełni na to zasługuje. Myślę, że wczoraj zapodana sześciominutowa wolnizna
"Just Get Through This Night", też moje zapewnienie jakoś potwierdza.
Centralną postacią albumu jest Robert Orin Charles Kilroy, którego inicjały układają się w słowo
"ROCK". Tematycznie w dużym uproszczeniu idzie o to, by główny bohater oraz pewien młody muzyk, na pewnej planecie podjęli się misji przywracania rocka. Jest on zakazany, ponieważ istnieją tam rządy faszystów/autokratów, a więc ludzi, którzy czują się rockiem oraz jego następstwami zagrożeni. Mamy tu rzetelnie opisaną i podaną - jak z teledyskowych kadrów - historię, którą obrazowo opatuliła okładka, jej wnętrze, co także sama do płyty wkładka. Świetne coś, warto posłuchać, szczególnie w dobie nadchodzącego albumu, który już 18 lipca.
andy
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl
"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań) lub radiopoznan.fm