piątek, 30 grudnia 2022

open arms

Dawno dawno temu, zanim wysrebrzyło mi włosy, kiedy jeszcze aktywnie popalałem i nocą buszowałem po lodówce, a w środkach transportu publicznego konsekwentnie nie kasowałem biletów (i nigdy nie dałem się złapać!), miałem takiego kolegę, który zasłuchiwał się wszystkimi z topu dziewczynami. Tym samym, chcąc nie chcąc, ja również załapywałem się na każdą nową Madonnę, Janet Jackson, LeAnn Rimes, Toni Braxton czy Mariah Carey. Kolega wyjątkowo lubił takie muzykowanie, a tę ostatnią panią wręcz uwielbiał. Pamiętam, pierwsze trzy płyty wałkował na okrągło. Nie było u niego nasiadówy lub wypadu autem, by nie zagrało coś Maryśki Keryj. Z czasem zauważyłem, że i ja dośpiewuję niektóre refreny, a niekiedy nawet zwrotki. Jedyne co, to szerokim łukiem omijałem "Without You". Numer, w sumie nie jej, lecz konsekwentnie obrzydzili mi go klienci pewnego sklepu z muzyką, w którym jakiś czas pakowałem płyty. Album "Music Box", z którego owe "Without You", cieszył się ogromnym wzięciem. To był taki magnes do podbijania nakładu "Music Box", że wystarczyło tyciu tę piosenkę podgłośnić, a już słyszałem: 'biorę, proszę zapakować'. Ile tego towaru zeszło, nie zliczę, podobnie jak soundtracku do "The Bodyguard" - z pierwszą stroną w wydaniu Whitney Houston. Tymi kompaktami robiło się niejeden obrót dnia. Ale to jeszcze czasy sprzed ekspansji dicho polo. Potem w poczuciu dobrego smaku większości ludziom ostro zjechało.

Mariah Carey, słucham po czasie, zarówno "Emotions", co też "Music Box", i wciąż jest okay. Klasa babka, jej głos, kondycja, zebrany repertuar, aranżacje, instrumentaliści, nastrój, produkcja... i co nie tylko. I w tym wirze wspomnień doszedłem aż do niewiele późniejszego albumu "Daydream", czyli do roku 1995. Poziom nie spada, nakład w Stanach w stosunku do "Music Box" także - obie po osiem milionów. Przy czym Andy obiecuje, iż nie oddałby żadnego Journey czy Harlan Cage za taką muzykę. Dobrze jednak wspomnieć przy tej okazji Maryśki cover do Journey "Open Arms". Piosenkę napisaną jedynie pod wielkie, wielooktawowe śpiewanie. Trzy i pół minuty wyjawiące całą prawdę o skrywanym talencie, bądź jego braku. A przecież głos to nie wszystko, trzeba jeszcze wiedzieć, co się śpiewa, komu i w jakim celu. A na tym poletku wielu wymięka. To właśnie m.in. z tego powodu tak szybko zapominamy o triumfatorach wszelakich tv talent show. 

a.m.