Dzisiaj ósmy grudnia, słucham więc Johna Lennona. Ale nie tylko, pograli też Barclay James Harvest w numerze "John Lennon's Guitar". Na początku lat siedemdziesiątych John Lees wypożyczył z sąsiedniego studia nagraniowego gitarę Johna Lennona i użył jej do kompozycji "Galadriel", a że na tym nie mogło się skończyć, niemal dwie dekady później BJH poświęcili wydarzeniu osobny utwór. Wspaniały. Do posłuchania na "Welcome To The Show".
Przede wszystkim jednak John Lennon. BJH tylko na dokładkę. Mam dużo serca dla ostatniego albumu Mistrza "Double Fantasy". Uwielbiam tu wszystkie songi Lennona, za to tych piszczącej Yoko nie znoszę. A to aż połowa albumu. Co drugi numer on, co kolejny drugi ona. -- "(Just Like) Starting Over", "Watching The Wheels", "Woman", "I'm Losing You" - cóż za piosenki. Genialne! Wszystkie pachną Beatlesami. Wciąż wzruszają. Robią ze mną, co chcą. Szczególnie, gdy sobie uświadamiam, że w trzy tygodnie po premierze tego albumu było już po Nim. A, że ja stary wiarus jestem, doskonale pamiętam tamten dzień. Naprawdę myślałem, że za chwilę zawali się świat. Byłem przekonany, że w mojej budzie zapanuje odpowiednia, 'świeczkowa' atmosfera, że zostaną odwołane lekcje, a my rozsiądziemy się w kółku z nauczycielem w jego środku i pogadamy, popłaczemy, powspominamy, pośpiewamy... Cóż, po raz kolejny szkoła mnie rozczarowała.
Odszedł Jan Nowicki. Oj, szkoda bardzo. Uwielbiałem Jana Nowickiego. Mogłem go oglądać i słuchać bez końca. Jego obecność nawet w tych mniej interesujących filmach czyniła je wartościowszymi. Ale wiadomo, że przede wszystkim "Wielki Szu". Jejciu, jak ja kocham ten film. I nikt z Was najprawdopodobniej nie obejrzał go tyle, co ja. W kinie byłem siedem razy, w telewizji nigdy nie przepuszczę, a mam jeszcze dwa wydania DVD i co pewien czas obowiązkowo. Wczoraj też było na TVP HD. Z cudownie zrekonstruowanym obrazem i dźwiękiem. Jedyny mankament, że wszystko znam na pamięć. Klatka po klatce. Przydałoby się coś zapomnieć, by wzniecić podnietę podczas kolejnej emisji. Niestety, w swoim czasie zarżnąłem ten film, tym samym odbierając sobie przyjemność choćby najmniejszego zaskoczenia, albo przynajmniej jednego niespodziewanego 'nie pamiętam'. Już tak mam, jeśli kocham, to bez opamiętania, bez odkładania na później.
a.m.