czwartek, 22 grudnia 2022

on christmas day

A teraz na poważnie, bez żadnego 'sunshine reggae'. Idą święta, więc coś na choinkowy ząb. No dobra, niech będzie na jej czub. Śniegu nie ma, i dobrze!, a jeśli komuś brakuje, od czego wyobraźnia. Dobry świąteczny song nie zaszkodzi nawet przez bractwa kapłanów wyklętemu, a ja w tej materii gram pierwsze skrzypce.
Poszperałem po półkach, także po szafach, bo płyty mam wszędzie, nawet kosztem miejsca dla skarpet, i wyszukałem parę dawno niesłuchanych kristmasów. Pomyślałem, jeden niech będzie na dziś, pozostałe odpowiednio: na jutro, pojutrze ... Może i na naszą niedzielę też coś się załapie.
Magnum "On Christmas Day" - numer z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego, z pierwszej i zarazem ostatniej dla EMI płyty Magnum "Rock Art". Nie tak bombowej, jak cztery wcześniejsze, ale mnie się podoba. Może dlatego, że fan Magnum ze mnie i nic nie poradzę, że wolę ich muzealnego hard rocka niż te wszystkie śniado-czarne blubry z dwusetki Billboardu. Kto ma czas, niech zerknie, co tam się wyprawia. Same syfki. Jedyne, co dobre, to greatesthitsy gigantów, typu Queen czy Fleetwood Mac, które to albumy okupują to szacowne amerykańskie zestawienie latami. I dobrze, przynajmniej z racji świąt ludziska sobie o tej muzie przypominają, bo inaczej byśmy potopili się w gulaszu z odchodów rapu i tego obecnie łomotliwego r&b. Ponieważ jednak miało być świątecznie, a świątecznie oznacza uroczyście i bez brzydkich wyrazów, z dopiętą u koszuli muchą oraz wypachnieniem pod pachami, to tak też staję przed Wami.

Magnum "On Christmas Day" zapodaję na tę okoliczność, nie z "Rock Art", a wydanego w dwa tysiące czternastym okazjonalnego winylowego maxi (nowa wersja!), dziesięciocalowego rozmiaru oraz antywojennej okładki, wszak tekst właśnie o tym. Z racji powyższej zadedykuję go Ukrainie, co także wszystkim uciemiężonym w Iranie: "... w Dzień Bożego Narodzenia nie będzie walk, ani zabijania, nie będzie grzmotów oraz błyskawic, nie zawieje okrutny i wrogi wiatr ..."

a.m.