czwartek, 19 maja 2022

odszedł Vangelis

Vangelis
(29 III 1943 - 17 V 2022)

Mamy taki piękny maj, a tu umiera Vangelis. Ech, jak niedobrze. Zasmuciłem się. Nie od umierania tak cudowny w przyrodzie czas.
Od zawsze bardzo Go ceniłem/cenię, a jeszcze bardziej lubiłem/lubię i lubić będę. Tyle dobra, co z jego nutnika wyszło, nie do ogarnięcia na ten jeden krótki o Nim wpis.
Cudowny Człowiek, wybitny kompozytor, sprawca wielu mych muzycznych fascynacji. Jego twórczość to wystrzelona w świat odyseja uroku greckich wysp, wysepek i całego masywu tamtej przepięknej krainy. I tę Grecję zawsze u Niego się czuło, nawet gdy Maestro był poza nią, czy to przyglądając się odkrywaniu Ameryki lub przemierzaniu niebezpiecznej Antarktydy, czy zaglądaniu do czasów Aleksandra Wielkiego bądź, gdy nawiązywał flirt ze światem sci-fi, choćby w takim Łowcy Androidów. Było mu też po drodze, by o istocie sportu i o pięknie rywalizacji, sypnąć paroma niesamowitymi motywami w Rydwanach Ognia, ale i wyrazić operowy wręcz podziw wobec hiszpańskiego malarza epoki renesansu Domenicosa Theotokopoulosa, znanego jako El Greco. Było jeszcze wiele innych rzeczy, czy to z Demisem Roussosem, czy Jonem Andersonem, czy najczęściej bez żadnego śpiewu, a z rękawa fantazji plus aparatury całego tego Jego klawiszowego pałacu. I były też pośród tego wszystkiego płyty, jakie lubię szczególnie: "Voices", "The City", "Direct", plus wspomniane przed chwilą "1492: Conquest Of Paradise" oraz "Chariots Of Fire". Niczego nie ujmując kapitalnej ostatniej propozycji Greka, czym "Juno To Jupiter" - rzeczy inspirowanej misją NASA, a więc wyprawa sondy kosmicznej do zbadania Jowisza. Wspaniały nastrój. Przestrzenny, delikatny, niekiedy na paluszkach, by czasem nie zdenerwować jakiejś asteroidy. Album tak niesamowity, że na jego dźwięk niebo zawsze nabiera gwieździstej czystości. Wyjrzyjcie teraz przez okno. Czyż nie?
Vangelis w błysku swego talentu jak nikt inny fenomenalnie penetrował elektroniczne eksperymenty, niezbadany kosmos, wchodził w przymierze z rockiem symfonicznym, co i nad wyraz często z muzyką ilustracyjną, czytaj: filmową. Chyba każdemu sympatykowi szeroko pojętej muzyki dawał światełko do zainteresowania swoją osobą. Dlatego lubią go wszyscy - i metale, i rockerzy, i odbiorcy tradycyjnych piosenek, co również entuzjaści jazzu lub muzyki klasycznej. Bo to Wielki Ktoś! I na zawsze w sercu mym.

a.m.