Jako kilku-/kilkunastolatka, przez rok czy dwa, zajmowały mnie znaczki. Zresztą, zawsze coś zbierałem. Jak nie resorki, to żołnierzyki, albo paczki po zachodnich papierosach lub kapselki nadające się do gry w kolaży. Dopiero jak wszedłem w muzykę zatrzymałem wszystkie niezdecydowane fascynacje. No, ale dzisiaj będą znaczki. Bo znalazł się klaser. U Mamy był. Fajnie, że go gdzieś z dala ode mnie przechowała. Przynajmniej nie przehandlowałem na płyty. No i wiem, po kim lubię sentymenty.
Skarbów nie ma, są wspomnienia...
a.m.