czwartek, 19 stycznia 2017

srokaci, cnotki, róże i spluwy

Styczeń 1988 - koncerty po Niemczech Zachodnich
Na Facebook'owym profilu grupy Mötley Crüe pojawił się zabytkowy koncertowy plakat sprzed równo 29 lat. Obwieszczał o najbliższych koncertach. Z łezką w oku Motlejki robili za gwiazdę wszystkich wieczorów, a na przegryzkę poszli Pretty Maids oraz Guns N'Roses. I ja te czasy pamiętam, lecz dla młodszych fanów hard'n'heavy rzecz wyda się niewiarygodna. No bo jak, na pożarcie Gunsi, i to w tuż po wydaniu najlepszej "Appetite For Destruction"? Ano tak. Pamiętajmy, że choć pełnometrażowy debiut wydano w 1987 roku, to laury za niego nadeszły ze sporym opóźnieniem. Świat załapał w czym rzecz mniej więcej dopiero w rok po albumowej premierze. W Polsce także zaprezentowano go w radio ze sporym poślizgiem. Akurat w latach 1987/1988 nieco nadsłuchiwałem wybranych audycji, więc ręczę archiwalnymi wspomnieniami z jeszcze prężnej pamięci. Lubiłem raz po raz posłuchać "Metalowych Tortur" (redaktor Roman Rogowiecki) oraz "Muzyki Młodych" (redaktor Marek Gaszyński), i właśnie w jednym z wydań tej drugiej usłyszałem "Apetyt na Destrukcję". Ścięło z wrażenia, że słowami nie opiszę. To była ożywcza świeża krew. Gunsi zagrali jak podmetalizowani Rolling Stonesi, mając w sobie także szczyptę Aerosmith. Choć Aerosmith akurat powrócili po detoksie z kapitalną płytą "Permanent Vacation". Do dzisiaj obie uważam za jedne z najlepszych w tamtych czasach.
Kolejność na powyższym plakacie niech dzisiaj nikogo nie oburza, albowiem pojawiająca się "środkowa" atrakcja Pretty Maids, to wówczas naprawdę było coś! Obecnie Duńczycy obijają się po obrzeżach drugiej ligi popularności (choć grają ekstraklasowo), jednak 1988 roku byli świeżo po wydaniu kapitalnej płyty "Future World", z którą nawet startowali na podbój Ameryki. Sztuka się co prawda nie do końca udała, ale odmówić prawa do sukcesu nie sposób. Tym bardziej, że w latach 70-tych nasz Krzysztof Krawczyk także uzurpował sobie prawo do podobnego szczęścia. Wyruszył nawet w tym celu na profesjonalne sesje nagraniowe dla wytwórni RCA, z czego koniec końców wydano płytę, jednak nikt tam jej nie chciał. U nas chyba także, bowiem wkrótce wydana na licencji pamiętam, że tylko zbierała kurz ze sklepowych wystawek. Pomyśleć, że w 1984 podczas "Rock Arena", Pretty Maids zagrali nawet w Poznaniu, a ja głupi zafascynowałem się grupą dopiero troszkę później.
A co do billboardowej gwiazdy - Mötley Crüe - to był ich złoty czas. Grupa promowała album "Girls, Girls, Girls". Świetny, choć ustępujący wcześniejszemu, wręcz genialnemu "Theatre Of Pain". Co prawda nie potwierdzą tego żadne wykresy, statystyki, a i większość zespołowych fanów, dlatego proszę polegać na sprawnym uchu druha Masłowskiego.
Bardzo żałuję "bezpowrotności " tamtych czasów. Cudownych, co podkreślam stanowczo. Bo tacy dzisiejsi Gunsi zupełnie mnie nie kręcą. Po tylu zmarnowanych latach niby powrócili niemal w oryginalnym składzie, ale... Zapewne polski koncert okaże się niezłym widowiskiem, ja jednak wolałbym ich zweryfikować przez pryzmat możliwości nowych kompozycji. Szczególnie mając w pamięci wyczyny Slasha z Myles Goodwynem - nędza. Projekt bazujący jedynie na marce uznanego gitarzysty, poza tym nic, co chciałoby się pokochać. Axl zaś przez ćwierć wieku nie pokazał dosłownie niczego, a ten jego Guns N'Roses "Chinese Democracy" - lepiej zapomnieć. Nie przekreślam nowych losów grupy, bo kto wie, może teraz.... Choć "może" przecież bywa długie i szerokie, i pisze się przez "er zet".






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"