CETI (+ support WILCZY PAJĄK)
Poznań, CK Zamek
piątek 27 stycznia 2017
Na wczorajsze Ceti udałem się połowicznie w ciemno. Nie znając ni fragmentu z najnowszej "Snakes Of Eden" przynajmniej wyczekiwała mnie nuta niepewności. I chyba dobrze się stało. Dzięki temu koncert okazał się w sporej części niespodzianką. Poznawać nowe kompozycje w wersjach na żywo to swoisty smaczek. Czasem dobrze udać się na czyiś występ będąc nieoklejony wiedzą. Nie ma to jak element zaskoczenia. Chyba nie żałuję, że z takim opóźnieniem przymierzę się do "Snakes Of Eden". Czy zawsze trzeba wystawać z frontowego rzędu? Z jakiej paki. Bo co, bo jestem radiowcem, to już nie da się posłuchać nowości z trzymiesięcznym opóźnieniem? Przypomnijmy czasy, kiedy to bywało normalne. Przecież większość najwspanialszych płyt tego świata poznawałem ze sporym poślizgiem. Kto z nas był na bieżąco w latach 70/80-tych. Tylko bogacze lub inni uprzywilejowani. Ewentualnie przegrywający muzę z radia na taśmy - eee tam!
Jeszcze słówko usprawiedliwienia... Otóż, gdy "Snakes Of Eden" było nowością, ucięliśmy sobie z Grzesiem Kupczykiem telefoniczną pogawędkę, która obiecała spotkanie przy szklaneczce. Grzesiu powiedział, jak się zobaczymy dostaniesz ode mnie płytę, mam specjalnie dla ciebie. Nie kupowałem zatem, bo skoro dostanę, to dostanę. Jednak życie tak się potoczyło, że spotkać się nie udało. Każdy zalatany, a później święta, Sylwester, itd...itd... Czas przeleciał, a ja zasypany nowościami już nawet nie szukałem kolejnych. Wszak jestem tylko człowiekiem, który musi spokojnie, rzetelnie, po kolei.... Nie da się wszystkiego jednym ciągiem przesłuchać, od razu polubić, czy
pokochać.... I tak przeleciał ten kwartał, aż tu nagle koncert. Inicjujący nową trasę. Pierwsze co zrobiłem, to przed jego rozpoczęciem kupiłem zaległą płytę, plus okazjonalnego singla, by po występie znowu się nie rozczarować wymiecionym sprzed nosa towarem. Jak to było w przypadku niedawnego koncertu Ten Years After w kinie Apollo. Chciałem nowych Ceti nabyć kilka dni temu w Saturnie, lecz w dziale metalowym pod literką "c", tylko poprzedni "Brutus Syndrome" oraz podwójna kompilacja.
Spóźniłem się na supportującego Wilczego Pająka, ale załapałem się jeszcze na ostatnie trzy kawałki. Grupa okrojona o wokalistę, który z uwagi na rodzinne zdarzenie losowe nie mógł wczoraj wystąpić. Jego rolę przejęli przemiennie panowie gitarzyści. Jednak mą uwagę przykuła niesamowicie fajnie grająca perkusistka. Blond-włosa Artystka waliła po bębnach zawodowo. Obserwowałem kobietkę z podziwem. Tym bardziej, że jej zestaw ustawiono u brzegu po prawej stronie sceny. Można było z uwagą zarzucić okiem na jej muskularne walenie i przyjemne zagrywkowe fajerwerki. Co za niesamowita babka!
A Ceti....? Ceti w formie. Wypoczęci, rześcy, pełni polotu. Wyszli na scenę gorąco przyjęci, i tak też ruszyli do boju. W pierwszej odsłonie posypało się całkiem sporo nieznanych mi kompozycji. Tych ze "Snakes Of Eden". Towarzyszący mi stary kompan Waldo, tylko uświadamiał do ucha, co i jak. Jeden numer rozpoczynał się niczym "Children Of The Damned" Ironów, i jak się dowiedziałem, ten zwie się "Lady From The Dark". Choć to dopiero zweryfikuję ze świeżo zakupionego CD. Zapamiętałem jeszcze z nowego dzieła świetny kawałek - "2027". Inne też wpadały w ucho, lecz tytułów teraz nie pomnę, wkrótce je rozszyfruję na albumie.
Było jeszcze m.in "Fight To Kill" z poprzedniego Brutusa, a i pod koniec występu fantastyczna wersja "Lamiastrata", przy której Grześ Kupczyk zapowiedział tegoroczną reedycję całego albumu. Ponoć będzie piękna, bo jak zarzucił: "będziecie zaskoczeni". Mam rzecz jasna wysłużoną starą, ale najnowszą nabędę obowiązkowo.
Zagrali jeszcze "Ogień i Łzy" - z bardzo przeze mnie lubianej jedynki "Czarna Róża", plus wiele innych wspaniałości, w tym niespodzianek. Szczególnie z naciskiem na dwa klasyki Turbo. Najpierw "Już Nie z Tobą" - ze "Smaku Ciszy", a w późniejszej fazie show jeszcze "Dorosłe Dzieci".
Był wspólny śpiew, ożyły wspomnienia, niejedna łza w oku się zakręciła. Ach, zapomniałbym... towarzyszyły całości jeszcze solowe popisy. Najdłuższy w wydaniu bębniącego Mucka, ale i konkretny w wydaniu basisty Tomka, którego energia nosi po przestworzach. Również zgrabny w objęciach gitarzysty Bartka. Szkoda, że Marysia Wietrzykowska nie wdała się w jakiś trans - chętnie bym nastawił uszu. Liczę na to w przyszłości.
Wszystkie dotychczasowe koncerty Ceti bardzo mi się podobały, ale ten wczorajszy chyba naj naj naj!
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
======================================
======================================
poniżej WILCZY PAJĄK :