środa, 4 stycznia 2017

AOR - "L.A. Darkness" - (2016) -







AOR
"L.A. Darkness"
(ESCAPE)
****



Termin AOR odnosi się do muzyki rockowej, chętnie nadawanej przez radiowe rozgłośnie, których odbiorcą zazwyczaj bywa wprawiony i niemłody już słuchacz. A jako, że przez lata stosowano go wobec melodyjnych odmian rocka, zdecydowanie przylgnął do wykonawców typu: Foreigner, Journey, REO Speedwagon, Styx, itp... Najczęściej amerykańskich, wszak tam głównie powstawały stacje radiowe propagujące ten rodzaj grania. Stąd też "adult oriented rock" stosuje się wobec nich jako "adult oriented radio". Oczywiście to tylko tak w największym skrócie.
Płyta, która leży przede mną nie jest żadnym AOR-owym wyborem nagrań, a nazwą zespołu prowadzonego od blisko dwudziestu lat przez francuskiego muzyka i producenta, choć osiedlonego w Los Angeles, Frederica Slamę. Jednak nazwa AOR idealnie odzwierciedla zawarty muzyczny potencjał oraz ambicje jego Ojca Dyrektora.
"L.A. Darkness" jest już 16 albumem Frederica Slamy, który realizuje projekty pod tym szyldem od dłuższego czasu. I co łatwo jeszcze da się dostrzec, jego płyty ukazują się w zasadzie corocznie. Na każdej z nich nie brakuje zacnych gości - z przedstawicieli gatunku melodyjnego rocka. Ponadto proszę zwrócić uwagę, że zawsze w albumowych tytułach znajdujemy odnośnik do Los Angeles - vide "L.A.".
Ta najnowsza (jak i zresztą wszystkie wcześniejsze) ocieka szablonowością i przewidywalnością, ale słucha się jej z nieukrywaną satysfakcją. Nie jest to także album podlegający jakimkolwiek obiektywnym opiniom, i w zasadzie odradzam w zabieraniu się za niego wszelakim mainstreamowym gryzipiórom oraz najemnikom redakcji poczytnych tytułów. Na "L.A. Darkness" nie znajdą modnych rytmów i zaskakujących nut, na których zbiją dziennikarski kapitał. W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z nośną, melodyjną rockową muzyką, gdzie zwrotki i refreny zazębiają się płynnie, a liryczny przekaz nie podcina żył. Soczyste gitary, delikatne partie instrumentów klawiszowych, plus dobre wokale - ot cały patent do osiągnięcia złotego efektu.
A jacy wokaliści? Sporo, ale proszę, oto kilku z nich: Jeff Scott Soto (m.in. Talisman, W.E.T. czy ex-Axel Rudi Pell), Kevin Chalfant (Two Fires, The VU, The Storm, a nawet niegdyś przez moment w Journey), Steve Overland (z rewelacyjnego FM), Paul Sabu (w dawnych latach współpracował m.in. z Alice Cooperem, Johnem Waitem czy grupą Quiet Riot), Jesse Damon (Silent Rage), Philip Bardowell (jeden z najlepszych sidemanów w melodic-rockowej branży) i kilku innych... Lista płac imponująca, co rzecz jasna musiało przełożyć się na oczekiwany efekt.
Na początek Jeff Scott Soto w fajnym na rozruch "The Smartest Girl In L.A.", jednak następny "The Locked Soul" (z cudownie śpiewającym Stevem Overlandem) to już rewelacja. Na tym nie koniec, bo oto jeszcze kolejny "One Foot In Heaven" (z zachrypniętym głosem Kevina Chalfanta) czarujący nie mniej. Piosenki w dalszej części albumu również zasługują na rekomendacje, choć nie wystają przed te z początkowej fazy. Wyjątkiem jeszcze bardzo urocza, utrzymana w średnim tempie, z porywającym refrenem "Heart In Pawn" (ponownie w roli wokalnej Steve Overland).
I gdy już tak pomyślimy, że nic nas tutaj nie zaskoczy, to oto na samiuśkim krańcu, cóż za perła! - w postaci instrumentalnego 7-minutowego "Burning Rainbows". Niemal indywidualny gitarowy popis autora odpowiedzialnego za albumowy całokształt - Frederica Slamy. Nie powstydziliby się tego Steve Lukather, Joe Satriani czy w czasach "Wild Frontier" nieodżałowany Gary Moore. Już choćby tylko z uwagi na tę kompozycję powinni po ten album sięgnąć również rycerze progresywnego stołu. Bo, o ile Andy Latimer wierzę, że potrafi nadal tak zaczarować, o tyle już taki Steve Rothery nie machnął podobnej jakości solówki od dobrych dwudziestu lat.
Ktoś zapyta, co można znaleźć na płycie z tak wydawać by się mogło wyeksploatowanego nurtu? Oj, żebyś się bratku nie zdziwił.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"