niedziela, 25 sierpnia 2013

GREG LAKE - "Manoeuvres" - (1983) -

GREG LAKE - "Manoeuvres" - (CHRYSALIS) - 
****3/4


Szukałem na kompakcie tej płyty od dawna. W natłoku różnorakich wydawnictw, nie spostrzegłem jednak, że w 2010 roku niewielka wytwórnia Rock Candy, dokonała jednak reedycji drugiego solowego dzieła wokalisty i basisty Emerson, Lake & Palmer, a także najważniejszego głosu z pierwszych dwóch dzieł King Crimson.
"Manoeuvres" ukazał się oryginalnie w 1983 roku, a więc w okresie, w którym trio ELP po prostu nie istniało. Poróżnieni muzycy rozbiegli się na dłuższy czas do własnych zajęć. Keith Emerson realizował własne projekty autorskie, bądź pochłonięty był tworzeniem muzyki filmowej. Carl Palmer chwilę wcześniej utworzył grupę P.M., z którą nagrał raptem jeden album, w dodatku mocno rozczarowujący. Greg Lake za to zebrał silny skład (m.in. gitarzysta Gary Moore czy perkusista z Sensational Alex Harvey Band - Ted McKenna) i wydał pod koniec 1981 roku znakomity album "Greg Lake" - z choćby pamiętną balladą "It Hurts". Dzieło zdobyło nawet pewien rozgłos, wdrapując się do bliskich okolic Top 50-tek po obu stronach Atlantyku. Nie było to jednak szczytem marzeń tak dobrych muzyków i stworzonego przecież nie gorszego repertuaru. I choć szefostwo Chrysalis, także nie podzielało zachwytu, dało jednak jeszcze pewien kredyt zaufania na album kolejny. Zarezerwowało także całej ekipie studio na kilka tygodni i pozwoliło się w nim spokojnie spełniać. Atmosfera pracy musiała przebiegać w świetnej atmosferze, gdyż powstałe piosenki po prostu tryskały podrumieniałymi nutami. Na pierwszej stronie albumu, dominowały kompozycje utrzymane w hard rockowym tonie. Tutaj Gary Moore czuł się jak ryba w wodzie, czarując pięknymi gitarowymi partiami i soczystymi solówkami. Praktycznie, takie "Manoeuvres", "Too Young To Love", "Paralysed" czy "I Don't Wanna Lose Your Tonight", mogłyby spokojnie przyozdobić niejedną płytę tego niedawno zmarłego gitarzysty. Jednak na tej samej stronie A, była jeszcze jedna nieco spokojniejsza pieśń, a mianowicie "A Woman Like You".  I choć nie było to dzieło na miarę późniejszych balladowo-bluesowych killerów typu "Still Got The Blues", to od razu szło wyczuć kompozytorską rękę mistrza.
Pierwsza strona "Manoeuvres" była praktycznie powtórką z rozrywki, nawiązując do dwa lata wcześniej wydanego debiutu. Należy podkreślić - powtórką bardzo udaną.
Każdy chyba sympatyk głosu Lake'a, pełnego dostojności jak i wyrażającego w jakiś magiczny sposób tęsknotę, niemal w takim stopniu co jego trochę późniejszy "karmazynowy" następca John Wetton, był zdaje się zachwycony bardziej albumową stroną B., na której pojawiło się także pięć kompozycji. Najpierw, taka nieco rycerska ballada, z efektownym klawiszowym i niemal fanfarowym podkładem "It's You, You've Gotta Believe". Najwyraźniej Lake komponując ten utwór, zatęsknił do swoich niedawnych kolegów z ELP. Oczyma wyobraźni można było tę pieśń wetknąć na pierwszą stronę ostatniego wówczas dzieła ELP "Love Beach", i byłaby to rzecz tam najbardziej pożądana. Aż żal, że czasem wena przychodzi zbyt późno. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu forma Lake'a powróciła w chwili , w której artysta wyjątkowo mocno jej potrzebował.
Po takim wstępie do strony B, w następnej kolejności pojawiła się inna ballada, ale już o wiele krótsza "Famous Last Words". Może nie jakaś szczególnie wybitna, ale dająca się miło posłuchać. Co ciekawe, po części skomponowana przez Andy'ego Scotta - gitarzystę ze Sweet. Można było w sumie ją potraktować jako preludium do wybornej i kolejnej pełnej dostojności piosenki "Slave To Love" ("...możesz trzymać świat w dłoni, możesz nawet nosić odznakę FBI, możesz być także striptizerką na Soho lub radzieckim szpiegiem, ale dzisiejszej nocy i tak staniesz się niewolnicą miłości..."). Istna perła.
Lake czarował na tej drugiej stronie jak tylko najlepiej potrafił. Wszyscy spragnieni "tego" podniosłego głosu, łkającego do bram prawdziwej miłości lub z bólem ogłaszającego jej utratę, czuli w nim znowu bratnią duszę. Kolejnym dowodem była kompozycja "Haunted", podszyta nawet w drugiej części "klarnetowatym" saksofonem. Finałem okazała się pełna tęsknoty "I Don't Know Why I Still Love You" ("nie wiem dlaczego wciąż cię kocham"). Rzecz tak piękna, że można by ją postawić w równej linii obok "C'est La Vie". A nie wiem, czy nie poruszająca jeszcze bardziej.
Żal tylko, że "Manoeuvres" powstała w czasach mało przychylnych dla tego typu grania. Choć może i z drugiej strony dobrze, niech stanowi za wzór muzycznej cnoty, do której dostęp mają nieliczni.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 

(4 godziny na żywo!!!)