czwartek, 22 sierpnia 2013

CHRIS NORMAN - "Into The Night" - (1997) -

CHRIS NORMAN - "Into The Night" - (BROS MUSIC / INTERCORD) -
*****


Ostatnio wzięło mnie na wspomnienia, dokopałem się więc do starych nagrań moich idoli z lat szczenięcych. A przede wszystkim, do pierwszego muzycznego guru - czyli, Chrisa Normana. Wstyd się przyznać, ale przeżywając pierwsze muzyczne emocje ze "smołkami", zaznaczę, że gdy ich słuchałem, gapiłem się w okładki płyt, plakaty czy jakiekolwiek inne zdjęcia, niczym jakaś zakochana pannica. Podobały mi się nie tylko ich nagrania, ale i ubiory, fryzury, no i cała otoczka. Najgorzej, że pomimo upływu trzech i pół dekady, nic się we mnie nie zmieniło. Wciąż potrafię się nastroić na ten sam tor emocji, i choć głupio być może się tak publicznie obnażać, jakoś nie poczuwam się do wstydu w artykułowaniu takowych uczuć.
Wiem, że często zatruwam Państwu czas rozpisywaniem się o różnorakich nowościach, nie zawsze udanych, zamiast poświęcać więcej czasu i miejsca rzeczom naprawdę istotnym. Być może przyszła pora , by to choć troszkę poprawić.
Na dzisiaj taka nieco mniej popularna płyta Chrisa Normana "Into The Night". Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, nie licząc lat świetności w Smokie czy popularnego solowego (drugiego w dyskografii) longplaya "Some Hearts Are Diamonds", to wszystkie pozostałe dzieła maestra, przeszły niemal zupełnie bez echa. Ciesząc jedynie najbardziej dociekliwych fanów, i to też raczej w nielicznych europejskich rejonach, jak Niemcy (głównie!) czy Holandia. Wcale nie dlatego przecież, że forma muzyka jakoś znacząco opadła, a raczej z uwagi na już inne muzyczne zapotrzebowanie świata.
Dezinformacja, pomimo niby silnego internetu, sięgnęła dna w chwili, w której dowiedziałem się o koncercie Chrisa Normana w Dolinie Charlotty, dopiero w rok po fakcie. Zostawmy to jednak, bo i tak znajdzie się niejeden hejter, który powie, co to z Ciebie za fan?
Album "Into The Night" jest już którymś z kolei w dość bogatym dorobku artysty i nikomu nie będę wciskać, że najlepszym, niemniej ja lubię go jakoś w sposób szczególny. Może dlatego, iż muzyk nie poszedł na nim w żadne nieznane zaułki, a skupił się jak za najlepszych czasów, na wyrazistych i melodyjnych piosenkach. Zabarwionych na pop-rockową nutę, z domieszką wyspiarskich akcentów folkowych. Skomponował je w połowie on sam, a w drugiej, oddał kompozytorską pałeczkę Davidowi Brandesowi - instrumentaliście klawiszowymi ze swego zespołu. Powstała płyta lekka, soczyście melodyjna, niemal młodzieńcza. Norman jawił się tutaj znakomitą formą. Był jakiś świeży, wypoczęty, pełen werwy. Już po pierwszej i zarazem tytułowej piosence "Into The Night" wiadomo było, że do końca albumu nie wydarzy się na pewno nic złego. Chris śpiewał ze sporym entuzjazmem w głosie, no i z tą cudowną chrypką. Dobrze mu było ponadto do twarzy, z otoczką kilku gitar, całej baterii instrumentów klawiszowych, które mu asystowały w tle, a także i samej bębniarskiej grze starego kumpla ze Smokie - Pete'a Spencera. Ponadto, jak ulał pasowały tutaj do całości akcenty folkowe, wydobywane z takich instrumentów jak choćby: dudy, tamburyn czy krowi dzwoneczek. Należy dodać, że nawet niektóre partie gitarowe czy klawiszowe, zostały zaaranżowane w sposób imitujący jakieś instrumenty ludowe.
Trudno pojąć, dlaczego tak piękne i pełne porywających nut ballady, typu: "Into The Night", "Baby I Miss You", "For You" czy "Stay One More Night", nigdy nie stały się światowymi przebojami. Przecież wcale nie odbiegały poziomem od "Mexican Girl" czy "Baby It's You", którymi Smokie dwadzieścia lat wcześniej bili rekordy powodzenia na listach przebojów. To samo dotyczy dynamicznych killerów, jak: "Follow Me" czy już szczególnie fantastycznego "Love Is A Bridge Between Two Hearts".
Na tym już stop! Jeśli do tego momentu kogoś nie przekonałem do sięgnięcia po tę płytę, to już żadne kolejne słowo tego nie zmieni. Skończyło by się tylko na pustym tłumaczeniu, że wiosna i lato to najpiękniejsze pory roku. Jak wiemy, jesienno-zimowym ponurakom, i tak się tego przecież nie udowodni.

P.S. Cieszę się, że powyższa płyta nie należy do łatwo (i tanio) osiągalnych, bowiem nie ma nic gorszego jak ulubieni artyści straszący w koszach z przecenami.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 

(4 godziny na żywo!!!)