Coraz częściej napotykam przekonanych do braku telewizora. Zapanowała jakaś niepojęta moda na jego nieposiadanie i dopóki nie przebije jej inny trend, kompakty też będą bardziej zgrzytać od winyli. Trochę się dziwię. Zrezygnować z takiego Sundance HD, to jak odrzucić pakiet zaproszeń do wartościowego świata kultury/rozrywki.
Właśnie jestem po emisji około półtorej/godzinnego dokumentu o Elli Fitzgerald. Inna epoka śpiewania, odległe realia, trudne do przełożenia na dzisiejsze zapotrzebowania, lecz talent, pomimo epokowej wymiany, wciąż godny pozazdroszczenia. Tutaj datownik nie ma nic do rzeczy.
Czarnoskóra Ella z karierą w czasach okrutnego rasizmu, kiedy jej namiętne jazz/swing/be bop-śpiewanie, zarówno do nut jak i improwizowanie, zdecydowanie ludzi łączyło. A przecież Artystka jednocześnie generowała walkę o prawa obywatelskie i wbijała szpile w liczne konflikty, a wszystko to za sprawą talentu i absolutnie niesłychanej osobowości, którą zdobyła przede wszystkim głosem. Cóż za wyczucie harmonii, co jednocześnie antycypacja kierunków, w jakich już za chwilę powinna podążać muzyka. Istna innowatorka i podwalina pod wszelkiej maści Arethy Franklin, Shirley Bassey, itp artystów/artystki. Eksplozja, namiętność, szalone wibracje, talent i lekkość, wszystko jak z rękawa. Takie coś się ma, z tym trzeba się urodzić. Nikt nie wymyślił szkół, by lichoty wbić w annały. Ella Fitzgerald to wokalne bóstwo, nawet jeśli obecnie nieprzystosowane do masowego podziwu.
Pilnujcie Drodzy Państwo powtórki, ja też chętnie załapię się raz jeszcze.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"