piątek, 16 września 2016

z czym do ludu

Oglądałem środowy bój Legii z Borussią. I wcale nie czuję smutku. Nigdy Legii nie kibicowałem. Wbrew temu, co nakazują warszawskie media, podsycające sztuczną sympatię. Tłumacząc, że to przecież polski klub. Wyobrażam sobie, jak kibic Legii musiał trzymać kciuki i okazywać radość, gdy Kolejorz gniótł u siebie Manchester City na 3:1, albo wyrywał dwa remisy słynnej Starej Damie. Mnie, jako kibicowi Warty i Kolejorza, wcale nie zależy na odskoczni Warszawian o lata świetlne od wszystkich pozostałych polskich klubów. Zupełnie nie marzą mi się gloryfikacje klubu z Łazienkowskiej w stołecznych, acz przy tym ogólnopolskich mediach. Już teraz nic, tylko Legia i Legia... A cóż ta Legia naprawdę warta obnażyła ostatnio będąca w średniej dyspozycji Borussia Dortmund. Większej kompromitacji być nie mogło. Komentujący spotkanie Dariusz Szpakowski i Andrzej Juskowiak nie wiedzieli, co ludziom mówić. Z każdą minutą w ich głosie wyczuwałem coraz to większe zażenowanie. Z czasem zaczęło nawet to bawić. Pokładane nadzieje w ustach redaktora Szpakowskiego bezcenne. Że może jeszcze coś zrobią, że może wreszcie się zmotywują,....by wreszcie skomleć o przynajmniej jedną honorową bramkę, aż w końcu słać modły o zakończenie całego tego widowiska. Dla Dariusza Szpakowskiego, wielkiego kibica Legii, musiał to być potężny cios. I to akurat potrafię zrozumieć. Nie lepiej już było posiedzieć w domowym zaciszu, strzelić jedną setę, drugą....? A tu trzeba do całej Polski przemawiać.
Jeśli zatem "to coś" miało być promocją polskiego futbolu, to szczerze gratuluję. Lepiej było już pograć w skromniejszej, lecz odpowiedniej Lidze Europejskiej. Ale nie, bo włodarze Legii są zachłanni. Tu przecież nie chodzi tak naprawdę o sukces piłkarski, a po prostu tylko o forsę.
W ostatnim "Cafe Futbol" sam Michał Żewłakow (dyrektor sportowy Legii) w rozmowie z Mateuszem Borkiem przyznał, że dla Legii najważniejsza jest krajowa liga, nie Liga Mistrzów. Bo oni z góry wiedzą, że nie mają szans nawet na trzecie grupowe miejsce (premiowane dalszym uczestnictwem w Lidze Europejskiej), chodzi tylko o to, by sobie pograli i wyszarpnęli jak najwięcej punkcików - czytaj: kasy. Gdyby czasem jakimś cudem strzelili choćby jednego gola, lub nie daj Boże ugrali remis. Tylko kim? Tymi Nikolicami, Longilami? Proszę mnie nie rozśmieszać. I nie mówmy o idei sportu, albowiem w tym konkretnym przypadku zabrzmi to obrzydliwie.
Drugą częścią kompromitacji są warszawscy kibole. Podobno ludzie deklarujący miłość i przywiązanie do klubowych barw. A jednak czyniących wszystko, by je zbesztać i zawstydzić. Mam nadzieję, że UEFA nie będzie pobłażliwa i ukarze klub zakazami stadionowymi, jak i przede wszystkim dotkliwymi karami finansowymi.
Inną kwestią jest obecny regulamin rozgrywek. Po czorta 32 zespoły, powinno być 16, wówczas zaoszczędziłoby to męki wielu słabeuszom. A i tego samego również widzom. Szkoda mi tych wszystkich Manchesterów, Bayernów, które muszą tułać się po świecie, marnować czas i siły, na "treningowe" mecze z takimi słabiakami, jak Legia, Rostow, Celtic....
Żadnych emocji, no bo co mogą wywoływać w człowieku takie jednostronne widowiska?
Jakże inaczej ogląda się dwóch niższego kalibru przeciwników, grających jak równy z równym. Wczorajszy mecz Ligi Europy, pomiędzy Maccabi Tel Aviv a Zenitem Sankt Petersburg, to dopiero było coś! Prawdziwy żywioł, walka na śmierć i życie. Do 77 minuty Maccabi prowadziło u siebie 3:0, wydawać by się zatem mogło, że już pozamiatane, a tu nie, robi się trzy jeden, po chwili trzy dwa.... Zenit nabiera tlenu w płuca i gniecie. Wyduszają w końcu trzy trzy, Maccabi już ledwo dyszą, ale rozpaczliwie próbują utrzymać przynajmniej ten remis. I zarazem cenny jeden punkcik. Niestety, nie udaje się. Kończy się na 3:4, ale i tak izraelscy kibice biją brawo.

Każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu. Nawet jeśli po cichu zamarzy się wdarcie do najwyższych elit.
Za taką Ligę Mistrzów, z udziałem takiego Mistrza Polski, to ja serdecznie dziękuję. Już nawet pomijając sam fakt, że rozchodzi się o nielubianą przeze mnie Legią. Bo gdyby naprawdę godnie zagrali, przyklasnąłbym - jak normalny neutralny kibic. Jednak kopacze tylko wstydu narobili. Z kolei "prawdziwi patrioci" będą mieli teraz podwójny pretekst do lania po mordach każdego, kto się w Stolicy odezwie po niemiecku.







Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"