Zaskoczył mnie Tomek Ziółkowski (mój Szanowny realizator - gdyby dotąd ktoś jeszcze tej postaci nie dostrzegł) przynosząc w niedzielę do radia najnowszą płytkę Raya Wilsona "Makes Me Think Of Home". Niby w tym nic dziwnego, koniec końców chłopak SE kupił, to i ma, co w tym zaskakującego? No, ale żeby na miesiąc przed premierą. Otóż tak tak. I nawet wiedziałem, że tak można, lecz nie zamówiłem, a Tomek nie zwlekał. Miałem lekką nadzieję otrzymać promo wersję, lecz się nie udało, także jednak też SE zakupię. Ray Wilson niestety nie słucha Nawiedzonego Studia, więc nie wie, że byłoby miło.... Motyla noga, wręcz wypadałoby. Mam nadzieję, że przynajmniej Ray nie odżywia się samym szczawiem, sałatą, cieciorką i kukurydzą do kompletu.
Nie wiem czy Państwo wiecie, ale jeśli zamówicie to nowe cacko u samego Artysty, to On nawet w nagrodę pobazgra je po frontowej stronie. I podobno większość nabywców nawet się z tego cieszy. To się nazywa: autograf. Znam kilku takich onanistów, dla których to ważniejsze od całej reszty. Na szczęście Ray Wilson zaznacza się w miejscu niekolidującym z ważniejszą fakturą obrazka. Jedynie cierpi na tym górna część (czytaj ta dalsza wgłąb widoczku) porannego i zachmurzonego jeziorka.
Czasem z Tomkiem ingerujemy w radiowy "Nocnik". Nie chcemy rozdrażniać ewentualnych niedosypialskich, którym po pięknym Nawiedzonym Studio przyszłoby od razu zmierzyć się ze Strachami, co to na nich kładziemy Lachę, Kultami, Luxtorpedami, bądź F**** Drinkersami, i tym podobnymi oryginałami. Warto zatem posłuchać "naszego" Nocniczka z niedzieli na poniedziałek, przynajmniej przez pierwsze pół godziny. Co prawda Budki Suflera Państwu nie nastawimy, albowiem w bazie ni nawet jednego utworu, a my własnych płyt jakoś nikomu też nie powierzymy. Mimo wszystko, z bogatego zasobu katalogowego da się przecież wykroić nieco perełek i przesunąć na przynajmniej pierwsze pół godziny, tuż po zakończonym Nawiedzonym.
Tomek cichaczem, nic wcześniej się nie chwaląc, poczekał aż skończy się "moje" i błyskawicznie odpalił "swoje". Z płytki Raya poleciał punkt druga piąty numer. Blisko 8-minutowy i tytułowy zarazem "Makes Me Think Of Home". Zrobił wrażenie - i chyba nie tylko na mnie. Zauważyło go jeszcze przynajmniej kilku Słuchaczy. A jeden z nich nawet poprosił o przesłanie pozdrowień dla Pana Sterownika Ziółkowskiego - co niniejszym czynię. Na szczęście Pan Sterownik dodatkowo zlitował się nad zrozpaczonym Nawiedzonym, proponując mu wypożyczenie płytki Raya na cały długi i po części jeszcze letni tydzień. Szybko zapakowałem efektownego digibooka do torby, by się czasem oferent nie rozmyślił. Teraz zaś codziennie płytki słucham, i cieszę się, że to CD, gdyż winyl byłby nieco zmęczony. I jak by go później oddać?
Nie jest to płyta aż tak piękna, jak kilka osób zdało się wcześniej Nawiedzonemu zasugerować, jednak kilka piosenek rzeczywiście bardzo bardzo... Wspomniana już tytułowa, plus "The Next Life", "Anyone Out There", a i "Worship The Sun" - wszystkie niczego sobie. Jednak to, co najładniejsze, Ray pozostawił na sam koniec. "The Spirit" - to jest to !!! Ledwie 3 minuty i 43 sekundy, ale gdy ją sobie nastawię, muszę od razu dobrych pięć razy z rzędu. Pogodnie niesie się ta piosnka. Lekko, swobodnie, gitarowo-przyjemnie. Ray zwrotkę śpiewa niemal ogniskowo, refren zaś wyśpiewuje gwiżdżąc. A słowa do niej brną konno: "...pragnąłbym odjechać w stronę zachodzącego słońca - niczym kowboj. Po prostu zniknąć na Dzikim Zachodzie". Kupię SE, tylko muszę poczekać do oficjalnej premiery, a ta dopiero na początku października. Lecz przynajmniej bez bazgraniny będzie - na naprawdę ładnej okładce.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"