czwartek, 15 września 2016

Pan Hirek

Dzisiaj doszło do przyjemnego zdarzenia. Niecodziennego. I muszę Państwu o tym napisać....
Odwiedził mnie pewien starszy pan. Zapytał per ty: "poznajesz mnie?". Zgodnie z prawdą oznajmiłem: "niestety nie". Pozostawiając po sobie trzykropek, jakbym nie chciał do końca zamykać drzwi. Mężczyzna po chwili przeprosił za pozwolenie sobie na śmiałe po imieniu, ale jak stwierdził: "przy ostatnim naszym spotkaniu byliśmy właśnie na takim stopniu znajomości". W głowie rozpoczęło się szybkie wertowanie kartek, od teraz po przeszłość. Wciąż patrzę jegomościowi prosto w oczy, i nie poznaję. Dochodzę do czasów coraz odleglejszych, i nic. Pan nie chce dłużej trzymać w niemocy, przedstawia się, to Tata mojego najlepszego kolegi z podstawówki - Fredzia. A raczej Fredka. Kilka lat temu podczas spotkania klasowego zorientowałem się, że tak właśnie go tytułowałem. Tak wolał. Choć "Fredziu" było przecież od zawsze - ale to było wówczas.
Z Tatą Fredka rozpoczęliśmy ustalanie, ile to już lat...? Wreszcie stanęło na trzydziestu sześciu. Nasze drogi rozeszły się zaraz po podstawówce. Z Fredkiem poszliśmy do innych liceów, ja zmieniłem miejsce zamieszkania, on zresztą chwilę później także, no i całość potoczyła się w innych kierunkach.
Bardzo dobrze pamiętam rodziców Fredka. Ale tamtych, gdy byli jeszcze ledwo po czterdziestce. Mówiąc na podstawie Pana Hirka, troszkę wyżsi, żwawsi, itd... - wiadomo. Sympatyczni, dobrzy ludzie - co tu dużo gadać. Zawsze miałem do nich sporo szacunku. Starałem się nigdy nie zejść z drogi, by koniecznie każdorazowo powiedzieć "dzień dobry". Koniec końców byli, i są, rodzicami mojego najlepszego kumpla z najwspanialszych dziecięcych lat.
Dziś, po tylu latach, zobaczyłem pełni zdrowia i w dobrym humorze Pana Hirka. Podobno jego małżonka też ma się nieźle. Cieszy to bardzo. W trakcie rozmowy przyszedł taki moment, w którym wreszcie rozpoznałem w człowieku tamtego Tatę Fredka. Pojawił się "ten" uśmiech, "ten" charakterystyczny przedni zgryz, jak i powrócił "tamten" leciutki, ale naprawdę leciutki sepleniący powab, o którym już całkowicie zapomniałem. Przez moment ujrzałem ponownie tamte lata. Gdy z Fredkiem urządzaliśmy bitwy na żołnierzyki, gdy graliśmy na podwórku konkursy rzutów karnych - o lepszego bramkarza, nie o strzelca. Wreszcie, gdy siłowaliśmy się i uprawialiśmy zapasy, zawsze z inicjatywy tego, który przegrał konkurs rzutów karnych. I o ile w karnych szło mi pół na pół, to na macie zawsze leżałem i prosiłem o litość. Co podwajało mą złość, albowiem Fredek był przecież taką chudzinką. Fajnie bywało, jak Tata Fredka wracał po pracy i nakrywał nas tarzających się po dywanie, zapaśników na macie, z porozwalanymi żołnierzykami. To były prawdziwe bitwy.
Tata Fredka zapytał: "Andrzej, a ty masz jeszcze te żołnierzyki?". "Nie mam" - odpowiedziałem. Niestety. Nie utrzymałem armii. Zapewne powymieniałem, albo sprzedałem, gdy inicjowała się we mnie pasja do muzyki. Pan Hirek niczego nie wyrzucił. Nie pozwolił. Fredek zapomniał, a On wszystko schował i przechowuje po dziś dzień. Niczym stare, podbarwione sepią fotografie. W kartonach leżakują te same żołnierzyki. Historyczne. Chciałbym zobaczyć ich poobijane miny. Pan Hirek twierdzi, że nawet ma w szafie jakieś płyty, których Fredek na pewnym etapie życia już nie potrzebował. Czyżby? Cholerka, może spoczywa tam pamiętna "Ummagumma" Pink Floydów - przywieziona bodaj z Turcji, albo świetna płyta George'a Bensona "Give Me The Night". Chyba ostatnia płyta, którą zapamiętałem z ich dawnego mieszkania przy Niestachowskiej.
Pan Hirek wyznał dodatkowo, że kiedyś mu Fredek nastawił "Nawiedzone Studio". A później już on sam chciał sobie posłuchać w domowym zaciszu, lecz nie znalazł częstotliwości. Niestety, za Poznaniem Afera już tylko poprzez internet. "Wiesz Andrzej, a dlaczego ty nie nadajesz w Merkurym?, ja tego radia słucham na co dzień, i tam bym chętnie ciebie widział". Odpowiedziałem, że nie mierzę tak wysoko. "Dlaczego, tam są panowie, którzy podobnie prowadzą audycje, a są od ciebie słabsi" - to autentyczne słowa Pana Hirka. Cytuję, nie zmyślam. Pan Hirek, to miły facet, i kto wie, być może nawet tak sobie o mnie myśli. Powiedziałem, że prawdopodobnie, gdyby wybory wygrała inna opcja, to bym zakotwiczył w Merkurym. Nie gubiąc przy tym Afery, albowiem "Nawiedzone Studio" najważniejsze! "Wszystko już było na dobrej drodze" - dodałem, "ale dobra zmiana się dokonała, a ja lewak jestem....". "Ach tak" - westchnął i uśmiechnął szelmowsko.
Fajnie się pogadało. Pan Hirek obiecał spotkać się jeszcze. Dużo nazbierało się przez te 36 lat, choć nam by się chyba najprzyjemniej pogaworzyło o tamtych latach. O latach 1972-1980. O PRL-u, o naszym starym wieżowcu, o tamtych dawnych problemach, które podlane były młodymi i jeszcze młodszymi latami. Ale się rozmarzyłem... Niech Pan trwa w zdrowiu, Panie Hirku. Do następnego....






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"