Zaproponowałem dzisiaj Państwu trzy znakomite płyty ze stajni Frontiers Records - jeden wpis wstecz. Proszę nie zważać na ilość gwiazdek. Gradacja nie ma znaczenia, liczy się przecież sama świetna muzyka. To, co dla mnie na cztery, dla kogoś może być przecież na pięć.
Przy okazji grupy Cruzh, muszę pogratulować sokolego oka, a raczej ucha, Słuchaczce Violi. To ona pierwsza dostrzegła w piosence "Straight From My Heart" delikatne nawiązanie do klasyka The Moodies "Question". Otrzymałem od niej porannego sms-owego rebusa, którego nie chwaląc się od ręki rozszyfrowałem. Ale tu muszę przyznać, że choć słuchałem tego kawałka wielokroć, nie wpadłem na to pierwszy. Teraz zaś wydaje się to takie oczywiste. Nachodzi mnie przy tej okazji scena z filmu "Wielki Szu", gdy Szu pokazuje taksówkarzowi Jurkowi na kartach marychę. Czyli perfekcyjne znaczenie kart. I to, co z pierwszej chwili dla Pana Jerzego jest niezauważalne, po chwili staje się oczywiste. Cytując: "jakie to teraz wszystko wyraźne".
Człowiek miewa zaćmienia, nawet jeśli te dotyczą spraw klarownych. Czy nie zdarzało się Państwu być testowanym i przy znanej melodii zapomnieć jej tytułu, bądź wykonawcy? Tu muszę się "pochwalić" zdarzeniem, jakie przytrafiło mi się dobrych kilkanaście lat temu. Otóż, pewnego razu przesiadywałem ze znajomymi w typowym pubie, popijając przymusowe piwsko, którego nie ukrywam: po prostu nie lubię. Jak już, to ewentualnie sprofanowane z czerwonym soczkiem. I to na zasadzie: im go więcej, tym lepiej. Czytaj: tym słodziej. Nie znoszę tej powszechnie wielbionej goryczki z pianką. Brzuszysko po ziemię, a głowa trzeźwa. Lubię zdecydowane i wyraziste trunki. Lecz nie o pijaństwie być miało. Otóż w owej knajpie grała sobie w tle muzyczka. Niezła, z tego co pamiętam. I to był jedyny plus tamtej morderczej nasiadówy. W pewnej chwili rozpoczęła emisję rzecz dobrze wszystkim znana, którą pod nosem nuciłem, by nawet w kulminacyjnym fragmencie dać po garach, niczym prawdziwy jej bębniarz. No i gryzł wewnętrzny głos sumienia: "no dalej....,no przypomnij sobie....", a tu nic. Piosenka pomału dochodzi kresu, aż wreszcie, w pewnej chwili: eureka!!! - "Stairway To Heaven". To tak, jakby człowiek zapomniał nagle podstawowej tabliczki mnożenia. Kilkuminutowe zaćmienie.
Jestem przekonany, że tego rodzaju wpadki miewa każdy, a że tylko głupio się do nich przyznać, to też chwalimy się sukcesami. Porażki tuszujemy, niczym najskrytsze marzenia. Facebook to takie miejsce, które to najdobitniej odzwierciedla. Dlatego na zapytanie: "co słychać, jak leci, jak zdrówko?" z reguły odpowiadamy: "dziękuję, bardzo dobrze". Najzwyczajniej mówimy to, co pytający chce usłyszeć. Bo kogo bowiem zainteresuje stan faktyczny?
Piosenka na dziś: Biffy Clyro "Don't, Won't, Can't". To numer z limitowanej edycji najnowszego longplaya "Ellipsis". Szlagier, że hej! Ten szkocki tercet od zawsze jest nastawiony na piosenki, lecz na takie bardziej szorstkie, przybrudzone i trafiające do młodszego pokolenia. A jednak ta kompozycja powinna przypaść do gustu chyba każdemu. Bez względu na ewentualne bycie fanem rocka, czy też nie. Wystarczy ją tylko dzieciakom podłożyć pod jakąś popularną komputerową grę, a oszaleją.
Życzę miłego wieczoru.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"