PLAYER - "Too Many Reasons" - (FRONTIERS RECORDS) - ***3/4
Kalifornijczycy z Player, swoje najlepsze chwile przeżywali pod koniec lat 70-tych. Wszystkiemu winien był ogólnoświatowy hit "Baby Come Back", który pokrył się Platyną, gwarantując sukces singlowi, jak i całej płycie. Później jeszcze muzycy nagrali trzy płyty, ale te niestety nie wstrząsnęły zauważalnie listami przebojów. Grupa później zamilkła na długo, choć oficjalnie w sumie nadal istniała. Kilka lat temu panowie Beckett, Moss i kompania, postanowili spróbować swych sił ponownie. Zagrali więc nieco koncertów, aż w końcu postanowili wejść do studia i zrealizować całkiem premierowy repertuar, którego owoc oto właśnie przed nami.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na dwa istotne fakty, otóż główny wokalista grupy, a przy okazji i także jej gitarzysta Peter Beckett, w międzyczasie spróbował zdziałać co nieco na solowym polu, jednak nawet pomimo zrealizowanego bardzo udanego materiału, nie udało się zainteresować nim większej liczby odbiorców. Za to o wiele większą popularność zdobył basista, a i okazjonalny przy tym wokalista Ronn Moss, którego na pewno dużo mniej ludzi kojarzy jako muzyka, za to bardziej jako Ridge Forrestera - ponoć jednego z głównych bohaterów serialu "Moda Na Sukces". O czym dowiedziałem się zresztą całkiem niedawno od kilku przedstawicielek płci pięknej, gdy te od razu rozszyfrowały owego osobnika na okładkowym zdjęciu płyty. Płyty, od jakiej nie mogę się od ładnych kilku tygodni uwolnić.
Zostawmy jednak aktorstwo Ronna Mossa, tym bardziej, że kiepski byłby ze mnie recenzent, skoro do dzisiaj nie widziałem nawet jednego odcinka tej gigantycznej produkcji.
Jaka jest zatem muzyka wskrzeszonych Player? Ano, dokładnie taka jaką zachowaliśmy w pamięci z dawnych lat. To wciąż ładne i chwytliwe piosenki, które tylko z lekka trącają rockiem. I to bardziej z uwagi na użyte tam intstrumentarium, zamiast samego ich wydźwięku. Z 14 piosenek, aż 12 śpiewa Peter Beckett, a Ronn Moss asystuje w nich wokalizami drugoplanowymi. W przypadku pozostałych dwóch, jest dokładnie na odwrót. Jako, że obaj panowie świetnie się wymieniają wokalnie, kompletnie nie czuć różnicy kto jest frontmanem, a kto tylko asystentem. Przychodzą mi na myśl podobne historyczne duety , którymi kto wie, być może upajali się w swoim czasie muzycy Player, albowiem słychać to na każdym ich kroku. A mam tu na myśli takie uznane firmy, jak choćby: Daryl Hall & John Oates , Kenny Loggins & Jim Messina czy Ed Sanford & John Townsend. Najkrócej rzecz ujmując, jeśli lubicie Państwo dobre harmonijne i wielo-oktawowe śpiewanie, z towarzyszącymi temu ładnymi i ciekawymi melodiami, które dzięki swej prostocie dadzą się zanucić, ale stronić będą od muzycznego prostactwa, to płyta "Too Many Reasons", powinna zagościć w waszych domach na dłużej, niż tylko na aktualny sezon.
Sporym atutem tego wydawnictwa jest jego ogólny bardzo wysoki poziom, co nie jest takie oczywiste, gdyż udaje się to dzisiaj tylko nielicznym. Jednak nawet na najlepszej płycie, zawsze znajdą się przecież utwory jeszcze lepsze, od tych już i tak w sumie bardzo dobrych. Tak więc, jeśli przychodzi wyróżnić coś szczególniej, to poleciłbym na sam początek wtopić się w nową wersję klasycznego już dziś "Baby Come Back". Ta piosenka co prawda finalizuje całe to dzieło, ale czy nie zdarzało się Państwu czytać książek od końca? Utwór ten, raz , że niemal w niczym nie ustępuje swemu bliźniakowi sprzed ponad 35 lat , a dwa, jest to sama w sobie tak piękna piosenka, że już tylko dla niej warto kupić w ciemno całe to dzieło.
Czapki z głów także, dla przeróbki przecudnej w każdym calu, piosenki "Kites" - czyli "Latawce". W oryginale wykonywała go już mocno zapomniana grupa Simon Dupree And The Big Sound, a było to w 1967 roku. Nic i nikt nie pobije tamtej wersji, ale ta najnowsza, tylko w niewielkim stopniu jej ustępuje. Naprawdę. Poza tym, kto dzisiaj w tak niesamowity sposób, jest w stanie wyjawić miłość ukochanej, by na latawcu napisać "kocham cię", i niech zobaczą to wszyscy ludzie na całym świecie. Wracając jednak do muzyki, a muszę to napisać, ponieważ nie byłbym sobą, otóż, uważam osobiście utwór "Kites", za jeden z najcudowniejszych jakie miałem okazję usłyszeć w swoim życiu. A teraz niech spadną na mnie za te słowa wszelkie gromy.
To jednak ledwie dwie piosenki "polecajki", a zatem dołożę jeszcze kilka, jak choćby: "Tell Me" (taką trochę przypominającą klimatem grupę Reamonn, tę od sporego kalibru przeboju "Supergirl", jeśli ktoś jeszcze to pamięta?), następnie uroczą balladę "The Sins Of Yesterday" (utrzymaną w stylu duetu Hall & Oates), do zestawu dołóżmy jeszcze tytułową "Too Many Reasons" (a to już jest typowa ballada AOR'owa, jakiej nie powstydziliby się nawet Foreigner), a także podobnie chwytliwe pop rockowe melodie, jakimi legitymują się "Life In Color" czy "Precious" - idealnie nadające się na wizytówkowe single.
Dość już, albowiem zaraz okaże się, że wypiszę tutaj wszystkie pozostałe piosenki, nie dając Państwu szans na własne odkrycia.
Reasumując, nie jest to być może płyta, którą powinien posiąść każdy, jestem ponadto również świadom nikłej popularności tego typu "muzykowania" w moim pięknym kraju, ale nie przeszkadza mi to w myśleniu, że rok 2013 bez nowego dzieła Player, byłby jakiś taki mniej kolorowy.
P.S. Aby uzupełnić nieco powyższy tekst, dorzucę kilka istotnych faktów, jakich nie znajdzie się w podstawowych encyklopediach rocka. Otóż, Player w przeszłości występowali na koncertowych scenach, choćby i obok grupy Heart, samego Erica Claptona, czy bardzo utytułowanych, lecz z lekka pozwalających o sobie zapomnieć: Boza Scaggsa czy Gino Vanelliego. Jako fan Survivor, nie mogę przecież pominąć faktu , iż dla tej właśnie grupy, Peter Beckett napisał kapitalny skądinąd "Moment Of Truth". A i puszczał przy okazji, kompozytorskie oko ku Olivii Newton-John - najładniejszej blondynki lat 70-tych na scenie pop. No, może wespół z Agnethą Faltskog.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
(4 godziny na żywo!!!)