wtorek, 6 listopada 2012

jak film, to tylko w kinie

Kolega Ryszard namawiał mnie do przejścia się na koncert Led Zeppelin, którego pokaz zaproponowało Multikino. Zobaczyć "Celebration Day" na dużym ekranie, to jest coś. Jakoś nie mogłem się zebrać w sobie, i koniec końców, nie poszedłem. Ponoć było bosko. Ryszard opowiadał mi później ze szczegółami co ujrzał i usłyszał. Widać było, że wrażenie zostawił na nim ten koncertowy film ogromne. Chciałem mu nawet zaproponować, by z taką samą pasją opowiedział to słuchaczom Nawiedzonego Studia. Przed laty praktykowałem podobne rzeczy. Czasem ludzie dzwonili i dzielili się emocjami pokoncertowymi. Później jakoś temu zaniechałem. Nie wiem dlaczego. Nie miałem śmiałości jakoś mimo wszystko zaproponować Ryszardowi, by ten zadzwonił do mnie podczas programu, i poopowiadał co nieco. A już w ogóle o zaproszeniu go do studia, nie było mowy, szczególnie mając w pamięci jego niejednokrotnie podkreślane słowa, że on tylko słucha "trójeczki", gdyż to jedyne radio , które to on lubi, ceni i szanuje. Mimo wszystko mogłem zaryzykować. Pięknie opowiadał o tym koncercie. A już niebawem (19 listopada) ukaże się on we wszystkich możliwych formatach. Czyli, CD, LP, DVD, blu-ray. Doczekać się nie mogę. Posłuchamy sobie wspólnie - obiecuję!  Znam co prawda materiał ten od lat, ale niestety z kiepskiego bootlegu, który raczej profanuje muzykę Led Zeppelin. Niegdyś nawet jakiś tam fragment zagrałem w audycji. Ktoś z was na pewno o tym gdzieś tam po cichu pamięta, ale też zapewne woli nie komentować jego jakości. I słusznie. Wczoraj podczas Nawiedzonego otrzymałem maila od Słuchacza - Pana Jerzego, który dopisał się do blogu nawiedzonego jako nr 51, i niech już takim numerem pozostanie. Pan Jerzy napisał, że ludzie tak emocjonalnie reagowali w kinie oglądając ten koncert, że klaskali i krzyczeli tak jakby to było na żywo, a nie tylko na ekranie. Cóż to musi być za magia. Musiało to wyglądać niesamowicie. Zaczynam żałować żem leń straszny, że nie poszedłem. Oczywiście za dwa tygodnie obejrzę to z DVD, ale co duży ekran, to duży. Nawet za PRL-u, widniały na stadionach, basenach czy innych masowych miejscach kultury i rozrywki,reklamy głoszące: "jak film to tylko w kinie". To hasło jest wciąż aktualne. Żadne jutjuby czy nawet najlepsze DVD i blu-raye, nie są w stanie odebrać prymu dużemu ekranowi.
Na tym kończę wątek ten bezpieczny, żywiąc nadzieję, że kolejna duszyczka nie zniknie z listy obserwatorów.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl