czwartek, 2 sierpnia 2012

Sportowych porażek ciąg dalszy, czyli śmiech przez łzy, czy łzy przez śmiech?

Telewizja Polska (do niepisanej spółki z Eurosportem)  wykupiła pakiet (choć i tak natrętnie pokaźny) olimpijskiego nudziarstwa. Licząc na wielkie zyski - rzecz jasna. Na razie jednak przychodzi schować głowę w piasek, bowiem nasi fundują tylko same straty. Ta sztucznie nakręcana co cztery lata machina nadziei sportów, bądź nieistotnych, bądź mało kogo obchodzących, w tym roku dała się negatywnie we znaki jak mało co. Pokładane nadzieje na medale zawiodły na całej linii. Byłem pewien, że runie ten sztucznie stawiany jeszcze przed igrzyskami mur. Siatkarze zapewniali "oj, będzie się działo", i słowa dotrzymali, bo ponoć po pięknym meczu z Włochami (nie oglądałem z uwagi na niedzielne Nawiedzone Studio), Bułgarzy za to utarli naszym nochala, i pokazali ich miejsce w szeregu. A i pewność siebie, zmyli im z twarzy. Wcale się nie zdziwię, jeśli niżej notowani Argentyńczycy uczynią tej naszej pewności siebie tyleż samo bólu.
Poza tym, "sensacyjna" Agnieszka Radwańska, oberwała tak, że długo się nie pozbiera ona i jej fani. W meczu o prestiż, deblowy występ z siostrą Urszulą, nie pozwolił nawet na niczym oka zawiesić, ponieważ co ciekawsza piłka ze strony Amerykanek powodowała, że te nasze gwiazdy broniły się z rozpaczliwością tonącej klaczy. Nie wspomnę o Pawle Korzeniowskim czy Otylii Jędrzejczak przez delikatność, by zaoszczędzić goryczy tym niegdyś zasłużonym wodnym bateriom. Jednak po tak kompromitującym występie Otylii, przyjąłbym jej przedwczesną dymisję i doradziłbym udać się na sportową emeryturę. Podaruję sobie także uszczypliwości np. szermierzom, judokom, czy innym....
Przed wyjazdem do Londynu, wszyscy znawcy liczyli ilość medali do zdobycia, w taki sposób, jakby już one były zdobyte. Nie policzono jednak tylko tego (oby na razie) jedynego srebra, które niespodzianką się jawi, a i kto wie, może stać się jedynym trofeum z tej Olimpiady Niespełnionych Nadziei. Bo na razie wszystko co dało się przegrać - przegraliśmy. Nawet jeśli staramy się podbudować wszelakimi awansami do ćwierć czy półfinałów, w których to później dostajemy i tak zasłużone baty. Tak więc Moi Mili, nie interesując się dyscyplinami mało istotnymi, wiem co w nich słychać, bo i ucho czy oko, z lekka na nich zawieszam.
Telewizja Polska zainfekowała swe dwa podstawowe kanały sportami, którymi przeciętny Polak przez cztery lata kompletnie się nie interesuje, a co ważniejsze osiągnięcia w tej czy tamtej dyscyplinie, zapamięta tylko dlatego, że w futbolu jesteśmy beznadzieją od co najmniej ćwierć wieku. Dlaczego Hiszpanie czy Brazylijczycy, mając najlepszych futbolistów na świecie, na olimpijskich arenach prawie w niczym nie błyszczą? Na to pytanie niech odpowiedzą sobie przeciwnicy futbolu i sprzymierzeńcy zniczu olimpijskiego w jednych osobach.
Niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego szermiercze pierdoły czy nudziarskie pływanie delfinem, pokazuje się od dechy do dechy, a na przykład przeciętnie zapowiadający się mecz w nogę Śląska ze szwedzkimi herosami, których nazwy nie pamiętam, Telewizja Publiczna nie daje za friko, lecz tylko na płatnym kanale TVP Sport? Nie dlatego, by zrobić Masłowskiemu na złość, lecz po to, by na przyszłość zmusić do zakupu tegoż kanału. Wszak cwaniaki wiedzą, że mało kto zapłaciłby kilkadziesiąt złotych na olimpijski miesiąc, aby oglądać łucznictwo, siatkę plażową czy rwanie ciężarów. Choć to ostatnie , to i tak jedna z ciekawszych dyscyplin trwającej właśnie imprezy. O czym niech zaświadczą zawsze dobrze zapełnione trybuny. W przeciwieństwie do zainteresowania meczem sióstr Radwańskich, na których to przedstawieniu po obu stronach kortu, znajdowała się kilkurzędowa wynudzona jak mopsy publiczność.
A co do meczu Śląska Wrocław, to dzięki Ci Panie, że po 0:1 do przerwy, wyłączyłem laptopa i poszedłem z żoncią dotlenić się na obowiązkowym codziennym spacerku. Co prawda moja żoneczka z nieodłączną dymiącą rureczką, a ja na szczęście będąc już od równych trzech lat od niej wyzwolonym.
Całą rundę wiosenną Śląsk grał fatalnie, albo w najlepszym razie - źle.  I jakiś cud tylko sprawił, że nagromadzonych jesienią 2011 punktów, nie zgubił całkowicie. No, zasługa w tym także sprzymierzonej Wisły Kraków, która w ostatniej kolejce, i to w meczu przyjaźni, dała przysłowiowej dupy, podkładając się Ślązakom, przez co konsekwencje i wstyd dla Polskiej Piłki, zbieramy ponownie wszyscy, niczym robotniczo- chłopski lud stonkę, zrzuconą niegdyś na nasze urodzajne pola przez jankesów.
Orest Lenczyk, któremu udał się dosłownie jeden jakiś tam wcześniejszy sezon, miał ze Śląska uczynić mistrza, co mu się zresztą zupełnym przypadkiem udało, bowiem pozostali uczestnicy Ekstraklasy grali w tym momencie jeszcze gorzej. Obserwując tę wrocławską beznadzieję od dawna, byłem pewien, że nie mają oni szans w żadnej międzynarodowej klasie rozgrywkowej. Co też się właśnie stało. Bo choć fuksem wymęczyli mistrzostwo kraju, to brakiem pomysłów, czy  jakiegokolwiek stylu, ich miejsce jest w conajmniej o jedną klasę rozgrywkową niżej. Ci natomiast, apetytów narobili sobie na Ligę Mistrzów, jakby luster w domach nie mieli.  Tylko sobie i reszcie naszego pięknego kraju wstyd przynosząc.
Patrząc na to wszystko, chyba lepiej zaopatrzyć się w kijki i śmigać pieszo chodnikami mego miasta. Zdrowiu nie pomoże, medalu nie przyniesie, lecz gdy upodobnię się do reszty tychże idiotów, uśmieję się do łez. Choć już sam nie wiem co lepsze: śmiech przez łzy, czy łzy przez śmiech.



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl