KEN HENSLEY - "Love & Other Mysteries" - (ESOTERIC ANTENNA / CHERRY RED RECORDS) - ***
Muzyk, który był niegdyś jedną z najważniejszych postaci Uriah Heep, nie chce mieć nic wspólnego z obecnie działającą grupą, o tejże właśnie nazwie. Nazywając ją "tribute bandem". Tak przy okazji, ma on nawet po części rację, ponieważ od dawna pod nazwą Uriah Heep, ukrywają się muzycy, którzy z najlepszymi czasami nie mają związku, a jedyną oryginalną postacią (od samego początku zresztą) jest tylko gitarzysta Mick Box. Bez względu na to, należy przyznać, iż ostatnie albumy Uriah Heep, są naprawdę niezłe.
Ken Hensley woli być w cieniu tej zasłużonej nazwy i dawnych jej dokonań, pomimo iż często na solowym gruncie tworzy przecież rzeczy do niej podobne. Teraz jednak stworzył album, jakiego większość sympatyków jego talentu mogło się nie spodziewać. A, że talent Hensley posiada, niech zaświadczy choćby kilka tytułów tak pomnikowych Uriah Heep'owskich kompozycji, jak: "The Park" czy "Lady in Black" (obie z genialnej płyty "Salisbury"), "July Morning" - stworzone wspólnie z nieżyjącym Davidem Byronem (pierwszym i najlepszym głosem Heep), rozpędzone "Easy Livin' ", a także obłędnie piękny i niedoceniany należycie "Pilgrim" - skomponowany również do spółki z Davidem Byronem.
"Love & Other Mysteries", jest zestawem dziesięciu nastrojowych kompozycji. Pełnych melancholii, smutku, dostojności. Takich, jakie zawsze lubił na swoich albumach wtykać gdzieniegdzie pojedynczo. Teraz utkał z takowych całą plytę . Zapraszając przy okazji sporą liczbę muzyków (o hiszpańsko brzmiących nazwiskach), najczęściej jednak nieznanych szerokiemu rockowemu audytorium. Za wyjątkiem byłego "purpurowego" Glenna Hughesa (obecnie w Black Country Communion), który zaśpiewał nieco ckliwą balladę "Romance", w duecie z Santrą Salkovą. Nie jestem jakimś wielkim fanem talentu Hughesa (choć czasem go lubię), ale przyznać muszę, że tę zaśpiewał fantastycznie. Zresztą Santra Salkova, pomimo dużo delikatniejszej barwy głosu, nie pozostała Hughesowi jakoś specjalnie dłużna. W zasadzie, kto wie, być może jest to najładniejsza piosenka na tej płycie, ale jednak na kilka innych także warto by zwrócić uwagę. Jak choćby na te zaśpiewane przez samego Hensleya, typu "(This) Bleeding Heart" - z ładnymi smyczkami, pojawiającymi się w refrenie, albo na znajdującą się w środkowej części miłosnej pieśni "Come To Me". Może i nazbyt rzewnej, ale na pewno nie pozbawionej swoistego uroku. Zresztą podobne uczucie może wywoływać nieco wcześniej zaśpiewana tutaj piosenka "No Matter", w duecie przez Irene Forniciari i Roberto Tirantiego. Bardzo oszczędna, pełna delikatności, z wyeksponowanymi głosami tejże pary, którym w tle akompaniują uroczo smyczki i pianino. Ładna rzecz. Dobrze się w takim śpiewaniu odnajduje Roberto Tiranti, który płuca wyrywa w przed zamykającym całość "Respiro Tu Amor" - zaśpiewanym po hiszpańsku. Ponadto w następnym i finalizującym całość "Little Guy", ponownie Tiranti tworzy duet z Irene Forniciari. Brzmienie tej piosenki jest już gęstsze i pełniejsze, ale smyczki także wkradają się w niejedną tu pozostawioną lukę. No i jeszcze na moment pojawia się tutaj taki chórek a'la gospel.
A o czym traktuje każda z piosenek, dowiemy się nie tylko z analizy tekstów, ale i także z krótkiej notki zamieszczonej w książeczce komentującej każdą z nich.
Płyta nosi jednolity charakter i może sobą zainteresować zdecydowanie nierockową publiczność. Zresztą o to właśnie chodziło Hensleyowi, który chyba nie chce do końca życia uchodzić tylko i wyłącznie za szarpidruta. A po prostu - za dobrego i otwartego na różne style kompozytora.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)
nawiedzonestudio.boo.pl