środa, 1 sierpnia 2012

nowe limitowane wydawnictwo MOSTLY AUTUMN nie dla wszystkich fanów. Z cyklu: "To mnie boli"

Zapytał mnie niedawno dobry znajomy, a i przy okazji Słuchacz Nawiedzonego Studia, czy nie zechciałbym dla siebie nowego albumu Mostly Autumn w wersji limitowanej? Pomyślałem, głupie pytanie, no jak nie, jak tak. Wszak lubię ten zespół, kibicuję im od samego początku, a i żadnej płyty w kolekcji także mi nie brakuje. Hasło - wersja limitowana, dwupłytowa, no i droga, bo prawie za sto złotych. Ja, taki fan, jakbym mógł odpuścić. Bo nawet, gdybym już nie tylko o sobie pomyślał, ale choćby i o Nawiedzonym Studio. Przecież wielką frajdą jest posiadanie nowych nagrań Mostly Autumn, i granie ich  na antenie. A chcąc grywać takie rzeczy, trzeba spustoszyć niejednokrotnie kieszeń, bo jako prezenter niszowej stacji radiowej, prezentów raczej z rzadka się spodziewam, i to nie na aż taką skalę, jak takie oto ekskluzywne limitowane wydania. Lato jest, w portfelu beznadzieja, ale postanowione, muszę to mieć! Bo bycie fanem do czegoś zobowiązuje. Mija kilka dni i przychodzi odpowiedź. Konkretnie dzisiaj. Płyty nie będzie,  nakład wyczerpany. Firma, która przyjęła zamówienie poinformowała, że oto już musztarda po obiedzie. Limitowany nakład dwóch  tysięcy na cały świat, rozszedł się niczym bezkartkowe papierosy Klubowe w kiosku Ruchu, w roku 1981. Teraz grupa robi sobie przerwę, po czym, po jakimś tam czasie, muzycy spróbują zadowolić swoich fanów wersją standardową, i już tylko jedno-płytową. To nic, że tę lepszą wersję kupiłoby ze trzy razy tyle ludu co grupa zadowolić spróbowała. Kogo to obchodzi. Mostly Autumn zagrali sobie na nosie z takimi jak ja, którzy wiernie jak psy czekają pod budą, lub na wycieraczce, by przy każdej okazji zdobyć płytę swego "Pana". Bo w tych durnych czasach limity oscylują wokół liczb tysiąca, bądź dwóch tysięcy egzemplarzy, i nikogo nie obchodzi, że zaspałeś o pięć minut za długo i nie zorientowałeś się, że płyta już jest od kilku dni w sprzedaży. A tak właśnie mnie teraz się przydarzyło. Zaspałem, choć przecież sympatii nie straciłem. Ale właśnie za to dostałem po nosie. Czuję się trochę nieswojo, a co gorsza, wzmaga się we mnie uczucie niesmaku, że jeden raz przez blisko piętnaście lat czuwania, te czuwanie zagubiłem, i nawet ludzie grający tak piękną muzykę mają mnie gdzieś. Bo wymyślili sobie jakąś durną liczbę dwóch tysięcy pięknego wydania CD na świat, swego nowego dzieła, zamiast trzech lub pięciu tysięcy, które i tak by się rozeszło, a i ja dzięki temu, mógłbym się także teraz z niego cieszyć.
Skończyły się czasy, nie tak dawne przecież, gdy na przykład Rhapsody, wydając trzeci album w pięknym dużym boksie, napisali na stickerze widniejącym na froncie opakowania, że to ściśle limitowana edycja tylko 35 tysięcy egzemplarzy!!!. Dzisiaj takiej ilości nie da się praktycznie sprzedać nawet w wersji standardowej, i to jeszcze w jakiejś w miarę niskiej cenie. Piraci mają to w nosie i się śmieją, bo i tak nic ich to nie obchodzi, a to właśnie po części przez nich jest w tej chwili takowy stan rzeczy. Albowiem te durne nakłady płyt stały się powszechne w czasach zainfekowanych jutjubów, majspejsów, zasranych fejsbuków i całej tej bandy sępów, jaka w przeważającej mierze stąpa po chodnikach nie tylko przecież naszego kraju. I choć na nich sobie teraz ulżyłem, to wściekły jestem najbardziej na nie pierwszą takową zagrywkę ze strony tego zespołu. Dotąd inni mi się żalili, a teraz mam okazję poczuć smak podobnej porażki na własnej skórze. Jako wierny fan zespołu, a także kolekcjoner płyt, czuję się olany i zlekceważony przez zespół. W związku z tym, postanowiłem, że z bólem serca zadowolę się wersją standardową i okrojoną, gdy tylko ta trafi do sprzedaży, ale nawet ewentualna najpiękniejsza muzyka wydobywająca się z tej płytki, nie przedostanie się w eter za moją sprawą.
Dziękuję za uwagę.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!)

nawiedzonestudio.boo.pl