Wczoraj napisałem o nagrywaniu pocztówek dźwiękowych w D.T."Okrąglak", a dzisiaj z kolei, chciałbym pokazać fotki kilkunastu wydanych w latach 70-tych, przez Krajową Agencję Wydawniczą "Tonpress". Na zdjęciach przedstawiam tylko okładki tychże płyt (one same, tj.pocztówki, siedzą w środku opakowań). Przeważnie na obrazkach owych pocztówek przedstawiano ładne kwiatki w naturalnym ich środowisku, albo w efektownie splecionych bukietach, bądź różnorakie zwierzaczki (najczęściej ładne konie, pieski, kiciaki,...) lub ewentualnie jakieś baśniowe malunki, obrazki, itp... Tylko na tego typu pocztówkach, można było dostać aktualne przeboje, bowiem nasza kulejąca fonografia szwankowała na całej linii. Niestety, ogromnym felerem tych wydawnictw, była ich ogólna nędzna jakość. Nie dość, że tworzywo używane do wytłoczenia rowków, było świecącą kartką papieru, to jeszcze nagrania rejestrowano w mono. Ponieważ większość młodych ludzi w tamtym czasie i tak posiadała z reguły kiepski sprzęt, to raczej nikt nie wybrzydzał. Poza tym, można było błysnąć w oczach koleżanek, posiadając komplet tonpressowskich wydawnictw. Było się na czasie, można było z nimi robić niezłe imprezy, i to nie tylko w domu, ale nawet organizować szkolne baliki, na których było się z marszu didżejem. Raz nawet miałem takową przyjemność. Wielokrotnie także różne koleżanki, koniecznie chciały także przyjść do mnie na tzw. herbatkę , by posłuchać najnowszych płyt. Ach, zostawmy te niedyskretne wspomnienia.
Wracając do pocztówek. Pomimo, iż wydawała je legalna państwowa wytwórnia Tonpress, to do dzisiaj krążą mity o oficjalnym piractwie, jakie wówczas u nas panowało, właśnie za ich sprawą. Oczywiście, mówiąc wciąż i tylko o samych pocztówkach. Nie wiem jaka jest prawda. Nie widziałem umów licencyjnych, bądź ich braku, to nie oceniam, nie wypowiadam się. Zdziwiłbym się mimo wszystko, gdyby te jakościowe gnioty, licencję posiadały. Zresztą, poza ZSRR i Polską, nikt chyba na świecie nie wydawał nagrań w takiej formie.
Dzisiaj w dobie najwyższej jakości analogowej lub cyfrowej, takie pocztówki to istny śmiech na sali, jednak wówczas był to cały muzyczny świat. W sensie dostępu do najświeższych przebojów w tym naszym kraju, mlekiem i miodem płynącym .
Na zdjęciach przedstawiam tylko wybrane płytki. Te, które wydaje mi się, że najbardziej wówczas lubiłem.
Na zdjęciu po lewej, widocznych jest siedem pocztówek. I tak,
BONEY M. "No Woman No Cry",
BEE GEES "Tragedy",
BEE GEES "Too Much Heaven",
DRUPI "Piccola E Fragile",
UMBERTO TOZZI "Ti Amo",
DRUPI "Piero Va",
JEAN FRANCOIS MORRIS "28*W Cieniu"
Już nie pamiętam, którą z tych piosenek najbardziej wówczas lubiłem. Pamiętam jednak, że piosenkę "28 stopni w cieniu" katowałem na okrągło. Była ona zresztą u nas wielkim przebojem. Nie posiadam jej niestety na CD. Wiele lat temu wydano w Polsce nawet całą płytę J.F.Morrisa. Trzymałem ją nawet w rękach, ale nie czułem w tym dniu potrzeby jej kupna. A dziś troche żałuję. Posłuchałbym sobie, choćby tylko tej jednej piosenki, z którą to nie miałem przyjemności od tamtych lat.
Tutaj widzimy zestaw czterech pocztówek Boney M.
Są to: "King Of The Road"/"Painter Man", El Lute", "Gotta Go Home", "Hooray! Hooray It's A Holi-Holiday".
Uwielbiałem ich kiedyś, a dziś ze wstydem przyznaję, że kompletnie nie potrafię już tego słuchać. Niemal wszystko z lat dziecięcych lubię po dziś dzień, a Boney M jakoś nie. Nawet z czystych względów sentymentalnych nie kupiłem sobie żadnego ich CD, choć pięknie wydano im reedycje albumów, i zremasteryzowano. A jako młodziak dałbym się pokroić za pierwsze cztery dzieła Bobby'ego Farrela i spółki. No i Franka Fariana, w rzeczy samej. A także tej całej gigantomanii z Hansa International. Pamiętam jak zarzynałem płyty "Nightflight To Venus" oraz "Oceans Of Fantasy". Znałem to na pamięć. A dzisiaj.... Szkoda!
A na tym zdjęciu znajduje się kilka moich pereł z tamtych lat. Szczególnie JOE DASSIN i jego "L'ete Indien" (czyli "Babie Lato). Ciekawe czy ta płytka jeszcze coś potrafi, bo zdaje się, że zakatowałem ją na amen. No, ale piosenka jest przecudna. Jeśli ktoś jej nie lubi, to niech mi lepiej o tym nie mówi, bo na pojedynek wezwę.
Kolejną piosenką, słuchaną tylko nieco mniej, była "Chanson D'Amour" żeńsko-męskiego kwartetu MANHATTAN TRANSFER.
BLONDIE i "Sunday Girl", także lubiłem, ale kochałem się przede wszystkim w ich "Heart Of Glass". DEMIS ROUSSOS, i pocztówka z dwoma piosenkami, "Midnight Is The Time" oraz z przecudowną "My Friend The Wind". Wiem, że dla fanów rocka to wiocha, ale ja w nosie mam te ich wieczne przycinki względem tego Wielkiego Greka. Wielkiego, dosłownie i w przenośni. ABBA, wiadomo, najlepszy kwartet pop wszech czasów. Czy się to komuś podoba czy nie. Dwie piosenki na tej płytce, a mianowicie "Thank You For The Music" oraz "The Name Of The Game". Obie pochodzą z genialnej płyty "The Album", ale wielkim hitem była ta pierwsza. Tak przy okazji, to jedna z najwspanialszych piosenek tego świata.
Na koniec pozostawiłem sobie pocztówkę tajemniczego osobnika , podpisanego tutaj jako D.MIRROR w piosence "I Remember Elvis Presley". Nie wiem jakie wrażenie wywarłaby na mnie dzisiaj, ale mogę uczciwie napisać, ze wówczas była dla mnie najwspanialszym skarbem. To także jedna z tych zamęczonych i zarżniętych płyt. Piosenka ta była hołdem dla Elvisa Presleya, a do tego pamiętam, że owy D.MIRROR zaśpiewał ją głosem zbliżonym do Króla R'n'Rolla, no i sama piosenka była jakby mocno utrzymana w klimacie jego twórczości. Zupełnie nie znam losów D.Mirrora. Nie wiem czy był to tylko utwór epizodyczny, czy cokolwiek innego. Chcialbym poznać jego imię, ewentualną twórczość, a także spróbować przegrać tę piosenkę na CD i zagrać w Nawiedzonym Studio.
Na tym kończę pocztówkowe snucie wspomnień. Przepraszam ewentualnie wynudzonych, aczkolwiek pozdrawiam zarówno ich, jak i tych zainteresowanych tematem.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl