czwartek, 23 lutego 2012

DARIO MOLLO / TONY MARTIN - "The Third Cage" - (2012) -

DARIO MOLLO / TONY MARTIN - "The Third Cage" - (FRONTIERS RECORDS) -  **1/2



Dla mnie Tony Martin to wokalista, którego przede wszystkim cenię za dwie płyty nagrane z Black Sabbath, mianowicie genialną! "Headless Cross", a także tylko odrobinkę słabszą, jaką była "Tyr". Do tego dodam jeszcze dwie nieco inne płyty, także niezwykłej urody, nagrane z gitarzystą Aldo Giuntinim, jako grupa Giuntini Project. Moim zdaniem, niczego lepszego (w swej bogatej karierze) później już Martin nie nagrał. Wcześniej zresztą także. Niech nie oznacza to jednak, że poza szablonem wytworzonym na w/w wybornych czterech płytach, wszystko pozostałe należy już omijać z daleka. Absolutnie nie. Głosowo nadal Martin radził sobie dobrze, nawet na tych nieco słabszych Sabbath'owskich albumach, typu: "Cross Purposes" czy "Forbidden", bądź projektach innych, wśród których były przecież również dwa albumy zrealizowane z włoskim gitarzystą Dario Mollo. Przy okazji Mollo to jeszcze basista, instrumentalista klawiszowy i kompozytor (niegdyś tworzący także z Glennem Hughesem). Po dwóch wspólnych dziełach duetu Mollo/Martin ("The Cage", 1999 oraz "The Cage II", 2002), panowie po raz trzeci zamykają nas w klatce , stąd tytuł albumu "The Third Cage". Pragnę przy tej okazji donieść, iż Tony Martin wciąż śpiewa wspaniale. Co cieszy, bowiem nie wszyscy jego rówieśnicy trzymają podobny fason. Należy również pochwalić Mollo, jako nie tylko wybornego muzyka, ale i także jako kompozytora. Bo choć z chęcią wyrzuciłbym takie łomotliwe i nieciekawe "Can't Stay Here" czy takiego przeciętniaka, w rodzaju: "Don't Know What It Is About You" , to jednak jest tutaj kilka rzeczy wciskających w fotel fana hard'n'heavy. Już otwierający całość "Wicked World", smakuje nieco jak stary Black Sabbath czy wczesny solowy Dio. Ponury nastrój, ciężka gitara (także kapitalne choć krótkie jej solo), mocny krzykliwy śpiew Martina, słowem palce lizać. Jeszcze bardziej Sabbathowski wydaje się następny, nieco walcowaty "Cirque Du Freak", w którym żałuję tylko, że nieco zakłóca całościowy fajny klimat, wtrącająca się dudniąca elektronika. Natomiast obłędnie pięknym utworem jest "Oh My Soul". Ten trzeci w kolejności na płycie pięciominutowy kawałek, to skrzyżowanie motorycznych ballad, w rodzaju: "No Stranger To Love" (znanej z albumu "Seventh Star" Black Sabbath), z dajmy na to "Heaven And Hell" (innego klasyka Sabbath'owskiego, z płyty o tymże samym tytule). Już choćby dla tego diamentu warto wyłożyć każde pieniądze, by uszczęśliwić swe nauszne podniebienie. Następny po nim, "One Of The Few" , jawi się bardzo przebojowo, i jak na tę mroczną płytę, brzmi najbardziej powiewnie i optymistycznie. Pierwszą część albumu zamyka kolejna mocna sabbathowska i nieco wykrzyczana pieśń "Still In Love With You", z nieźle wprasowanymi miażdżącymi partiami gitary, które tną niczym dobrze naostrzony sekator. A do tego, jeszcze budzi tutaj podziw wirtuozerski popis, w solowej partii gitarowej Dario Mollo. Na ten bardzo fajny utwór zwróciłem uwagę dopiero tak przy dziesiątym przesłuchaniu. W drugiej części albumu moją uwagę przykuły w szczególności dwa utwory, tj. "Wardance" - ciężki, zagrany z symfonicznym rozmachem i z lekka orientalny. Pasowałby on nieźle do środkowej twórczości solowego Dio. Tym drugim utworem jest finałowy i nieco ponad siedmiominutowy "Violet Moon". Ta niby ballada, nabiera z każdą minutą przyjemnej pikanterii, a zachwyca najbardziej prześliczną partią gitary Dario Mollo, któremu na pewno nie zabrakło tutaj niczego w stosunku do jego idola, jakim jest Tony Iommi. Po utworze "Oh My Soul" , to mój numer 2 tego albumu.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl