Troszkę zwariowane to lato. Raz chmurka, raz słońce, raz deszcz. Nie wiadomo o co chodzi. Czyżby miał się powtórzyć scenariusz z roku ubiegłego; lipiec brzydki, sierpień cudowny, kto wie....
Na razie jeszcze nie odczuwam przesilenia, ale to wkrótce nadejdzie. W pewnym momencie pozazdroszczę plaż, słońca, morskich kąpieli, lecz dopóki piłka w grze emocjonuję się Euro. Szkoda, że jeszcze tylko dwa mecze, a zobaczę jeden. Finał w niedzielę, podczas audycji. Trudno. Przed tygodniem zagrałem do niemal pustej sali, to już teraz nie robi różnicy. Nie mam zamiaru zaniżać z tego powodu poziomu.
Słabiutki wczorajszy półfinał, a jeszcze słabszy pierwszy półfinalista. Jeśli Portugalia jakimś cudem wygra te mistrzostwa, to stanę się fanem szermierki lub skoków do basenu.
Usłyszałem ostatnio z ust sporo młodszej damy: "czuję się chwilami tak mało ważna". No cóż, nie Pani jedyna.
Pewien jegomość zaoferował płytę Alice'a Coopera "Brutal Planet". Już mam - dziękuję. Ale ale ale... spostrzegłem na pudełku coś znajomego. Czerwona naklejka (przekładając na język modny: sticker). Był taki czas, że sam maczałem w tym łapska. Zapomniałem o drobiazgu, tak jak o nieistniejącej od blisko 16 lat radiowej rozgłośni. Choć może nie do końca - przecież pozostały wspomnienia. A te najważniejsze.
Piosenka na dziś: Kingdom Come "Hideaway". Co prawda powinienem wyciągnąć przed szereg hitowy "Get It On" lub równie popularną - genialną !!! - balladę "What Love Can Be" (w stylu "Since I've Been Lovin' You - Led Zeppelin), ale nie, dla przekory niespopularyzowane aż tak bardzo "Hideaway" - z całościowo fenomenalnej "jedynki". I zarazem jednych z najfajniejszych imitatorów Led Zepps. Uwielbiam tę płytę, a dzisiaj sobie o niej przypomniałem. Nie uwielbiał jej Robert Plant. Co tam, on jej nienawidził. Miał wielkie pretensje do Lenny'ego Wolfa za bezczelne kalkowanie "C"-epelinów. Bo ja wiem..., no może troszkę zuchwalstwa w tym było, jednak Kingdom Come grali komercyjniej, pod Amerykę, no i tam rzeczywiście upchnęli tego longplaya blisko milion egzemplarzy. Co za czasy - taka muzyka i taka jej sprzedaż - dzisiaj wręcz nie do pomyślenia. Zresztą nigdy później grupa takich wyżyn nie dostąpiła, pomimo iż następne trzy długograje nadal trzymały wysoki poziom. Ale zmieniali się ludzie, a i czasy stawały się takiemu graniu nieprzychylne.
Dlaczego "Hideaway"? Bo brzmi Zeppelinowsko i gdyby wykonali to oni sami, byłby to klasyk na ich miarę. Pomimo upływu 28 lat nadal słucham tego z wypiekami na twarzy. Czego Państwu tak przy okazji również życzę.
Właśnie wleciał znajomy - chowam czekoladę.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"