CASE/LANG/VEIRS
"Case/Lang/Veirs"
(ANTI-)
****
Amerykańsko-kanadyjski tercet Case/Lang/Veirs (czyli: Neko Case, K.D.Lang oraz Laura Veirs) jest splotem zaawansowanych artystycznie songwritterek, których drogi w końcu musiały się zejść. Tym bardziej, że od lat wszystkie trzy damy uprawiają na jednym kontynencie bliźniaczą twórczość. Warto w końcu było spróbować wspólnych sił i stworzyć coś w symbiozie.
Muzyka płynąca z "Case/Lang/Veirs" urzeka swobodą oraz śpiewną country-jazz-folkową tradycją. Jest bardzo amerykańska, choć w żaden sposób nie kłóci się z europejskim uchem. Tego typu twórczość ma dzisiaj spory poklask, nie tylko pośród odwiecznych miłośników gatunku, lecz trafia także do modnych kręgów hipsterskich. Być może wynika to z rozlewiska ogólnego popytu na wszech akustyczną alternatywę.
Wspaniale śpiewają te w pełni już dojrzałe 40/50-letnie dziewczyny. I nie tylko mam na myśli podstawowe partie, a i również bogate wokalne harmonie. Na męskim gruncie ich odpowiednikami pod tym względem mogą być współcześni Fleet Foxes, albo legendarni Crosby, Stills, Nash & Young, czy nawet duet Simon & Garfunkel. Nie porównując przy tym konkretnej twórczości ich wszystkich.
Okazuje się, że da się poprzez aranżacyjną prostotę i siłę samego przekazu stworzyć coś bardzo ciekawego, ładnego i niebanalnego zarazem. Umiejętnie czerpiąc z przeszłości, tchnąć ducha czasów obecnych. Nie używając niepotrzebnych komputerów, a kładąc nacisk na brzmienie prawdziwych instrumentów, w towarzystwie których najlepiej czuje się zestawienie tych wszystkich głosów. Egzystencjalność, tęsknota, miłość, jak i troska o naturę; współgrają idealnie na tej jednej płycie.
Płytę otwiera rozmarzony i zarazem singlowy "Atomic Number". To takie kobiece Fleet Foxes, z okolic ich pierwszego albumu. Z tym, że jeszcze piękniejsze. Poparte leniwymi, melancholijnymi smyczkami, które wprowadzają pewien błogi nastrój. Można się zadumać przy oknie brnącego przez pustkowia wozu, pozostawiając za sobą wszelkie troski i malowidła natury. Podobnie jak przy "Honey And Smoke czy "Greens Of June"- z cudownymi smyczkami i gitarą akustyczną, na których tle perkusja stosownie wybija należyty rytm.
Całość zamyka podelektryfikowany folk-country-bluesowy "Georgia Stars". Taki nieco żywszy trzyminutowy wyciąg z albumu, idealnie nadający się do rytualno-koncertowego śpiewania.
To tylko kilka moim zdaniem najładniejszych piosenek z udanej i spójnej całości. Proszę zatem ich wszystkich koniecznie posłuchać z należytą uwagą.
Niby tego typu muzyki obecnie nie brakuje, dookoła porozsiewali się tuzinami podobnie tworzący, często młodzi i ambitni artyści, lecz na tak niezwykły album natrafiłem dopiero przy tej tętniącej świeżością babskiej kolaboracji.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"