wtorek, 12 marca 2024

boats against the current

Andy składa hołd Ericowi Carmenowi. Na firmamencie drugi jego solo album (trzy lata po rozpadzie Raspberries) "Boats Against The Current". Nie ma tu następców "All By Myself" czy "Never Gonna Fall In Love Again", a do "Hungry Eyes" jeszcze dekada. Wciąż jednak jest nieźle, pomimo iż lokaty na listach odległe. Singiel "She Did It" bez siły przeboju na top ten, ale piosenka przecież dobra. Kapitalny drugi z albumu singiel, tytułowy "Boats Against The Current", jednak i on poza Ameryką kojarzony marginalnie. Niepojęte przepadnięcie z kretesem ostatecznego momentu tej płyty, jakże cudownej, jednocześnie rozwlekłej w czasie ballady "Run Away". Już dawno miałem zaprezentować u mnie na radio, jednak diabeł powstrzymywał. Postaram się najbliższej niedzieli. Piosenka niesamowita, a głowę daję, że prawie nikt nie zna. Oczywiście wykluczając posiadaczy tego albumu. Oto kolejny dowód, że nie wolno polegać tylko na singlach, tym bardziej na wszelakich esko'zetkach. Nie mają, nie znają, choćby się skichali. Te smyczki w tle, to sprawka Paula Buckmastera, facia od paru tym podobnych symfonii, choćby dla Guns N'Roses czy Bon Jovi. Z kolei, zacumowane tu nieustannie dystyngowane pianino jest sprawką samego Carmena. Gra na nim z chopinowskim rozmarzeniem. Na tym nie koniec. Jest tu jeszcze kilku gigantów, bo oto na gitarze, niedawno prezentowany w moim nawiedzonym wax'owy Andrew Gold, zaś za bębnami Nigel Olsson - długoletni współpracownik Eltona Johna, ale przecież także perkusista z debiutu Uriah Heep. Fajnie wyróżniono go w filmie "Rocketman". Nie powiem, co i jak, obejrzyjcie. Mam jego kilka płyt, w tym jedną na japońcu.
Konkludując, "Run Away" to pełna emocji pieśń o namiętnościach, a konkretnie, o pragnieniu podboju serca wybranki. Twardziele od black metalu nie mają tu czego szukać.
Wytwórnia była płytą nieźle rozczarowana, no bo, co z tego, że ładne piosenki, skoro zero przebojów. Gigantycznie droga produkcja, pokaźny sztab gości (wielu o mocnych nazwiskach), a wpływy ze sprzedaży znikome. Warto podkreślić, że na produkcję albumu wydano mniej więcej tyle, ile w tamtych czasach wykładano na płyty Eltona Johna czy Roda Stewarta. Tyle, że tamte z reguły zwracały się z nadwyżką, natomiast "Boats ..." odstawał rangą od wydanego dwa lata wcześniej hojnego debiutu.
Ale nie przejmujmy się, szczególnie po upływie lat. Patrzmy na sztukę, nie na zyski. Dostrzeżmy kolejną cudną balladę, jaką zawarta jeszcze na stronie A "Nowhere To Hide". W identico materii nieźle poczynała sobie również "Love Is All That Matters". A skoro chwilę wcześniej przywołałem nazwisko Roda Stewarta, co powiecie na "Take It Or Leave It"? Zadziorny numer, jak najbardziej oblicza wydzierającego Szkota, choć bez jego udziału, za to z gitarą Richiego Zito oraz kupą sekcji dętej. Dobre, dobraśne.
Płytę skrywam jedynie na winylu, na szczęście zdążyłem przerzucić całość na dysk audio jeszcze przed demolką bebechów w nieczynnej od dawna nagrywarce.

a.m.


"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
(obecność nieobowiązkowa !)

 

"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"