U.D.O.
"Touchdown"
(Atomic Fire Records)
*****
Udo Dirkschneider, lodołamacz i metalurg w jednym, człek o lilipucim wzroście, acz potężnym gardle. Niegdyś dominator germańskiego metalu, a teraz też przecież nagrał mocno Accept'owską płytę "Touchdown". Ekipa U.D.O. dawno nie była tak ostra, wściekła i w liryce dosadna. Jedno kliknięcie i wszystko zaktualizowane. Właśnie powróciły początkowe, najlepsze ustawienia. Słucham z przyjemnością i wypiekami. Dzikie metalowe serce wciąż podłączone. Nie wyciągaj wtyczki, bo przepadniesz z kretesem.
Supremacja pozytywnego jadu i wściekłości, a całość okraszona niezłą gitarową jazdą tandemu Dee Dammers - Andrei Smirnov. Pierwszy zapodaje riffy, drugi solówkuje, i proszę posłuchać, jak z metalowego kombinowania wyłania się "Marsz Turecki" Mozarta w obłędnie dobrym "Fight For The Right" ("... walcz w imię dobra, ono zawsze zwycięży..."). Cios wobec agresji Rosji na Ukrainę. Złości nie ukrywa sam Udo, ale również i jego rosyjski z grupy kompan Andrey, który ze swoją rodziną musiał nawiewać przed ziomkami, ponieważ mieszkał na terytorium okupowanym.
Kolejny, po "Fight For The Right" numer na płycie, "Forever Free", to Accept w najczystszej postaci. Jakbyśmy cofnęli się do najmelodyjniejszych czasów grupy, rodem z "Metal Heart" czy "Russian Roulette". Rzecz nie do nasłuchania. Aż chce się raz za razem. Ta kapitalna piosenka niesie przesłanie wolności. Bo przecież tyle się o niej mówi, zaciemnia oczy demokracją, a wszędzie nic, tylko same uciski i zatykanie gęb. I choć lepszego systemu od demokracji wciąż nie wymyślono, to czym jest kierująca nią większość, czym są masy, widzi każdy z nas.
Płyta kręci się... i jakoś tak od środka, zupełnie na wstępie pominąłem pierwsze trzy numery, a tutaj w każdym muzycy z U.D.O. nawigują po morzu upragnionej sztuki. W trzecim, według albumowej tracklisty "The Double Dealer's Club", nie tylko mamy pod nóżkę tempo, co i odpowiednio rozzłoszczonego Udo (... podpisuję czeki i śmieję się z ciebie. Robię niewiarygodne interesy, siedzę tutaj i piję szampana z lodem. Jeszcze jedna imprezowa noc, a ty zapłacisz mój rachunek). W poprzedzającym go "The Flood", syn Udo, a jednocześnie bębniarz grupy, Sven Dirkschneider, uchyla losy dramatu, jaki go niedawno dopadł. Już sam tytuł "powódź", wiele wyjaśnia. Ta właśnie pewnego razu nawiedziła jego dom. Straty potworne, w tym cały sprzęt z zainstalowanego w nim studia nagraniowego - (... niebo było szare, padał ulewny deszcz, a ja poczułem, jak gdyby nadchodził koniec. Lało przez wiele dni, aż raptem wszystko wymknęło się spod kontroli. Światła zgasły, wszystko przepadło, a wielu pochłoniętych przez błoto ludzi zginęło). Brnę więc ku rajskim wrotom, a tu staje przed nami wreszcie albumowe dzień dobry, choć wcale nieoptymistyczne "Isolation Day". Tutaj także tytuł piosenki wydaje się wszystko uchylać. Niedawna pandemia wciąż sączy rany, wielu z nas po niej jeszcze nie doszło do siebie. Zmiany w ludziach nieodwracalne. Często żyjemy obok, z dala od siebie, na nie wiedzieć czemu obowiązujący dystans, jak gdyby cholerstwo wciąż grasowało. Najgorzej, gdy przestajemy się rozumieć - (... człowiek w izolacji, strach przed jadem, dni coraz dłuższe i myśli, których dotąd nie znałem. Czuję, że ma świadomość wybuchnie). Pod tą retoryką klasyczny heavy metal. Bez żadnych niepotrzebnych dla tego nurtu ozdobników, no chyba, że na poczet udziwnień zaliczymy o ciarki przyprawiającą, a zainstalowaną pod koniec numeru melorecytację 'ktosi', której personaliów w albumowej książeczce oszczędzono. Albo po prostu w tej gmatwaninie liter nie umiem poszukać.
Posłuchajcie tej płyty koniecznie, z uwagą i należnym szacunkiem. Finałowe "Touchdown", trochę jak wyróżnione wcześniej "Fight For The Right", też trochę klasycyzujące. Końcówka numeru bezbłędna - na naostrzoną po czub gitarę plus smyczki - (... trwają przygotowania do dnia meczowego. Najważniejszego w życiu. Mamy szansę stać się legendami, a zwycięstwo w zasięgu wzroku. Walczymy ramię w ramię, kask w kask, kości trzeszczą, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego). I już wiemy, czego dotyczy tytuł i skąd muzycy U.D.O. w strojach graczy futbolu amerykańskiego. Owe 'touchdown', w języku tej dyscypliny przekłada się na 'przyłożenie' i jest terminem oznaczającym zdobywanie punktów.
Równie ponętną resztę dosłuchajcie już sami. Bomba płyta. Karnawał heavy metalu. Dawno pod tym jakże lubianym logo nie było tylu emocji. Całość udekorowała mnie piękną blizną na sercu. Sercu metalowym.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"