Z internetu nająłem ślusarza. Do zrobienia parę spraw, a ja nie mam talentu. Nazbierało się, nie szło dłużej zwlekać. Decyzję, aby już, czyli czarę goryczy, jaką przelały drzwi od mojej nory. Tak nazywa mój pokój Mundi. Ooo, wreszcie wychodzi ze swej nory - słyszę niekiedy.
Zuleczka jakiś czas temu zaczęła sobie radzić z wchodzeniem do mnie bez używania klamki, a to poskutkowało nie tylko potrzebną wymianą starej, co i całego, nazwijmy to: mechanizmu. Okazało się, że nawet w futrynie nastąpił ubytek. Wytarł się metal, więc nie taki on niewzruszony chojrak.
Fachowiec ambitnie wziął się za narzędzia, z początku mu nie szło, aż uchwycił moment, kiedy stwierdził, że to i owo trzeba jeszcze dokupić, więc w trakcie prac wypuścił się do jednej z sieciówek po potrzebne dodatki.
Tak przy okazji, myślałem, że przyjedzie jakiś sześćdziesięciolatek, metr siedemdziesiąt pięć, w brudnym drelichu i berecie z antenką, a tu rześki w szortach dwudziestolatek. I co z rozmowy wynikło, na co dzień elektryk, a ślusarz jedynie z zamiłowania. By milej robota szła, zapodałem po pokoju Duran Duran, ale niestety, panu fachowcowi nawet nóżka nie drgnęła. Każdy widać lubi swoje.
A co zdumiewające, pracobiorca po zakończonej pracy zapytał, czy posiadam szuflę i zmiotkę, ponieważ zechciałby po sobie posprzątać. I tu mnie onieśmieliło. Pozmieniało się. To już nie ci dawni przedstawiciele klasy robotniczej, że błota nanieśli i tyle ich widziano.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"