Andy Rourke bas traktował trochę jak sześciostrunową gitarę, wszak od niej rozpoczynał karierę i dopiero po sugestii Morrisseya, by przeszedł na drugi instrument, zamienił struny, a potem je kochał i był im wierny po kres. Inna sprawa, że finisz The Smiths, za ciekawy nie był. U Rourke'ego pojawiły się narkotyki, potem pretensje, sądy i roszczenia, po czym koleżeńska separacja, na szczęście potem nastąpił czas odwilży, dzięki czemu odnowiła się współpraca Rourke'ego z Morrisseyem - na solowym polu tego drugiego.
Przed laty moje Pachole sprezentowało mi (na urodziny, imieniny lub gwiazdkę) ekskluzywne wydanie "The Queen Is Dead" (edycja 3 CD / DVD). Prawdziwy wypas wobec wychudzonego winylu, więc słucham sobie znowu od przedwczoraj intensywnie. Miłe dreszcze podczas kilku momentów, z których dwa liczę dzisiaj z Szanownym Państwem powtórzyć.
I jeszcze jedna klepsydrowa wieść. Nie żyje John Giblin - wszechstronny basista, m.in. dawny współpracownik Petera Gabriela (przed kilkoma dniami Maestro zaczął swą światową trasą w krakowskiej Tauron Arenie), Phila Collinsa, Simple Minds, Jona Andersona czy Kate Bush. Mamy go, choćby na pierwszym solo albumie Fisha "Vigil In A Wilderness Of Mirrors", na paru (najwspanialszych!) płytach Chrisa De Burgha, co także na świetnym "Crocodile Shoes", kryminalnie u nas niezauważanego Jimmy'ego Naila.
O obu Panach odrobinka w dzisiejszym Nawiedzonym Studio, które jak zawsze, sekunda po 22-giej.
Do usłyszenia...
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"