W niedzielę, na moim FM, doszło do kilku przypomnień ze świetnej płyty "Mane Attraction". Ostatniej w wielkim okresie, kiedy jeszcze muzycy byli skontraktowani z Atlantic Records. Na dzisiaj mój historyczny, amerykański winyl "Big Game". Pod igłą paru mych gramofonów wiele 'wycierpiał', ale też są na nim liczne me - jeszcze jako niedorostka - linie papilarne, kapki potu, westchnień, przeżyć, radości, uśmiechów, co i porażek - wszak tych też parę było. Muzyka, przy której lubiłem, kochałem lub waliłem pięścią w stół.
I pomyśleć, że są tacy, dla których White Lion to jakiś tam jeden z wielu pudel metal. Najczęściej takie bzdety wypisują unieszczęśliwieni dostąpieniem miłości wobec takiego grania. Dla mnie White Lion to bez kozery klasyka, a także mistyka hard'n'heavy. Piękno stylu w najczystszym promyku, tyle, że w nieco uromantycznionej strukturze. Jeśli ma się w swych szeregach tak wrażliwy głos, co Mike Tramp, to już z miejsca jest się predysponowanym do śpiewania o niesprawiedliwościach tego w dużym stopniu popieprzonego świata lub o uczuciach nie zawsze letnich. Możecie to sprawdzić na obłędnym finiszu tego albumu, w 'apartheidowej' balladzie "Cry For Freedom" (... wstań i wołaj o wolność. Płacz o nią, byś stojąc z bliźnim twarzą w twarz nie musiał się wstydzić, że mu zabrałeś bliskich). Absolutnie biorąca za serce pieśń, oparta o motoryczny bas i niekiedy wściekłe, a innym razem ujmujące akordy gitarowe. Jeden z tych utworów, w którym najmniej chodzi o gitarowe ślizgi Bratty. Na nie przyjdzie czas w paru innych numerach. Sprawdźcie, choćby pod pokładem wspaniałych, takich nie do zapomnienia melodii, co "Goin' Home Tonight", "Don't Say It's Over" lub w przebojowej balladzie "Broken Home". Ale też w kapitalnym coverze "Radar Love" - ze śpiewnika holenderskich Golden Earring. Cóż za porywający bas Jamesa Lomenzo - nie wolno tego nie usłyszeć. Jego wartość nie zniknie choćby na moment. Nawet podczas kolejnej efektownej gitarowej żonglerki Bratty. Bo, oto uczeń przerósł mistrza. A piszę to bez pardonu, szczególnie wobec wszystkich traktujących już z zasady pierwowzory nietykalnie.
Na "Big Game" znajdziemy też kilka mniej radiowych songów. I to dzięki nim można większą uwagę, zamiast na chwytliwych melodiach, skoncentrować na samym warsztacie - czytaj: wirtuozerii. Ponownie mowa o Vito Bratt'cie. Posłuchajcie jego strunowych naprężeń, szlifów i połechtań, w "Let's Get Crazy" bądź "If My Mind Is Evil". Cóż za nasycenie dźwięków. Mamy tu chwile, kiedy nawet Eddie Van Halen czy Steve Vai mogliby kopać opony z wściekłości.
Genialna płyta, która stopi Wasz gramofon. Mogłaby się nigdy nie kończyć. Onieśmielająco cudowna i bezkonkurencyjna zarazem. Przy niej chce się skakać, wąchać wiosenne kwiaty, kochać, żyć.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań lub afera.com.pl
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"