niedziela, 8 września 2019

krajobraz poweselny

Zamiast przegranego meczu z "gigantyczną" Słowenią, w miniony piątek zagościłem na weselu syna mojego przyjaciela. Jak dobrze, że jeszcze tego dnia lato tchnęło ostatnim płomieniem.
Jeżdżąc głównymi nurtami ulic, niewiele natrafiamy na ciekawe, niekiedy historyczne miejsca. Wystarczy czasem zboczyć z jednej czy drugiej szosy, by dostrzec uroki naszego kraju. I właśnie w jednym z takich miejsc, w gustownym pałacyku, odbyła się ta wyjątkowa impreza. Czułem się jak na planie jakiejś wysokobudżetowej hollywoodzkiej produkcji. Całość z dobrym jedzeniem oraz przednią zabawą, z którą wiązała się też nieźle dobrana muzyka. Jak dobrze, że Państwo Młodzi najęli bystrego didżeja, zamiast kotleciarskiej orkiestry. Obyło się bez mydełek fa, białych misiów, takiego tanga czy o zgrozo: ona tańczy dla mnie. Gość wypośrodkował odpowiedni repertuar pomiędzy młodzież a starzyzną, a i tak wszyscy najlepiej wchłaniali Boney M, George'a Michaela, Bee Gees, Modern Talking, a nawet Survivor "Eye Of The Tiger". Whisky, wóda i wino lały się strumieniami, a jednak spośród grubo ponad setki weselnych kuracjuszy nie dostrzegłem choćby jednego zalanego w trąbę.
Szkoda, że wraz z sobotnim porankiem nadeszła jesień. Od zawsze powiadam: wrzesień jesień. Nie od żadnego dwudziestego pierwszego, a od chwili, gdy tylko w szkołach zabrzmi pierwszy traumatyczny dzwonek. Jak dobrze, że lata edukacji już dawno za mną. I choć żal szkolnej ekipy, to klas oraz sali gimnastycznej ni trochę.
Przeczytałem kilka recenzji "Polityki" Patryka Vegi. Szkoda, że nie nastrajają pozytywnie. Miałem nadzieję zobaczyć film, który dostarczy ciekawego przekazu i odpowiedniej puenty. Trwałem w nadziei, iż nawróci on zagubionych, dzięki czemu naród błyśnie świeżością przy jesiennych urnach. Tomasz Raczek zapewnia, że nic takiego się nie wydarzy. Trudno, szykują się zatem kolejne cztery lata rządów czereśniaków.
Dziś dzień radiowy. Nawet nie namawiam przed odbiorniki, bowiem stali Słuchacze i tak przybędą, reszta zaś w kimono tradycyjnie o dziewiątej. Podczas wesela kilka osób zainteresowało się moją profesją tworzenia audycji, jednak pora ich nadawania nie skusiła, by nie rzec: odstraszyła od przynajmniej nastawienia pierwszych dwóch-trzech kawałków. O której zaczynasz? - o dwudziestej drugiej? - o nie, ja o piątej wstaję. - Ktoś inny dobił, że o dziesiątej chrapie już w najlepsze. Teraz wiem, dlaczego tak dobitnie rzuca się w oczy wszechobecna kiepska muzyczna edukacja.
Czekam na cieplejsze dni. Od wczoraj wymarzłem, że aż niedawny marzec powrócił w niechcianych wspomnieniach.







Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"