wtorek, 13 listopada 2018

FINALLY GEORGE - "Life Is A Killer" - (2018) -









FINALLY GEORGE
"Life Is A Killer"
(N.N.K. RECORDS)

***1/2






Pod pseudonimem "Finally George" (w rzeczywistości Georg Hahn) ukrywa się wrażliwy twórca, którego ambicje sięgają tworzenia art/pop/prog-rockowych piosenek. Ten w istocie działający głównie na studyjnym gruncie hamburski Artysta postanowił nagrać płytę w oparciu o swoje fascynacje twórczością Genesis, Marillion, Supertramp, jak i wszystkich muzycznych etapów Stevena Wilsona. Od siebie jednak dołożyłbym jeszcze nazwy Pink Floyd oraz jego rodzimych RPWL, które depczą po piętach każdej dostawionej tu nucie.
Album "Life Is A Killer" przepełniony jest bólem oraz zachmurzonym niebem, zupełnie jak różne odcienie szarości wyszarpnięte z albumowej obwoluty. Co prawda, może razić nagromadzona tu zewsząd egzaltacja patosu, lecz kto powiedział, że to płyta dla każdego. O kolorowych kwiatkach i radosnym słoneczku traktuje niemal każda nowość z topowej dwusetki Billboardu, dobrze więc mieć pod ręką odpowiednio nastrojową muzykę tylko dla siebie, a jednocześnie na perspektywę listopadowo-grudniowej pluchy.
Na pewno żadna z zawartych tu piosenek nie wedrze się nawet do dolnych rejonów obecnych list przebojów. Całość jest przepełniona zbyt wyrafinowanymi melodiami - często nad wyraz pięknymi - by te mogły porwać tłumy. I choć album jawi się dziełem nastrojowym, to obok a'la marillion'owsko-floydowskich gitar, nie zabraknie też akordów heavy. W płynną z nimi harmonię wdają się także szeroko zakrojone instrumenty klawiszowe (z m.in. pianinem i Hammondami), plus flet czy smyczki.
Finally George lubi podniosłość, nie tylko w gitarach, ale także w piosenkowych refrenach, ponadto wykazuje aptekarską dbałość o aranżacje, dzięki czemu piosenkom nie brakuje potrzebnej przestrzeni. I choć płyta stanowi za niemonolityczny zbiór poszczególnych piosenek, najlepiej sprawdza się jako całość.
Obok udanych "Walk With Me", "She" czy "Ghost", wyróżni się jednak okazały finał, w postaci 7-minutowego "Life Is A Killer". Lubię takie stopniowanie napięcia, tę dramaturgię, do tego jakiś nieopisywalny smutek, przy którym można podumać nad przemijaniem i sensem wszystkiego, co wokół.
Tylko nielicznym twórcom, jak grupom Pink Floyd, The Alan Parsons Project czy Barclay James Harvest, podobna sztuka bywała nieobca, dlatego słowa uznania dla tego enigmatycznego u nas kompozytora za podobną wrażliwość.
Rzućmy jeszcze okiem na listę płac. Obok nic mi niemówiących nazwisk, pojawiają się też dwaj dobrzy znajomi: Todd Sucherman - obecny perkusista Styx, a także ex-gitarzysta troszkę zapomnianych Lake, Erlend Krauser. Brawa dla Georga za ich pozyskanie, dzięki nim zarysowuje się szansa na poszerzenie grona odbiorców.
W dzisiejszej Europie bez granic sądzę, że łatwo będzie dotrzeć do tego kompaktu, choć w Empikach jednak bym nie szukał.


P.S. Ukłony dla nieocenionego Piotrka "nie tylko maszyny są naszą pasją".




Andrzej Masłowski
 
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"
 
  ==================================
 
 Grupa na Facebooku:
"Nawiedzone Studio - Słuchacze"