wtorek, 16 lutego 2016

DAVID KNOPFLER - "Grace" - (2015) -






DAVID KNOPFLER
"Grace"
(PARIS RECORDS) 
***1/2



David, młodszy brat Marka Knopflera, i być może nie aż tak uzdolniony jak lider Dire Straits, a jednak warto śledzić jego artystyczne poczynania. Bo i głos jakby z lekka podobny, a i muzyczna wrażliwość... To, że ich artystyczne drogi rozeszły się po albumie "Communique", dobrze zrobiło obu panom. Każdy mógł się od tamtego czasu spełniać, nie ulegając jakiejkolwiek ewentualnej bratczynej presji.
Muzyk przez ponad trzydzieści lat solowej działalności opublikował kilkanaście płyt, w tym kilka naprawdę bardzo pięknych, jak "Lifelines", "The Giver" czy "Ship Of Dreams". Najnowszą "Grace" zrealizował za wcześniej uzbierane fundusze dzięki swym fanom. Przez co płyta także nie znajdzie jakiejś szerszej dystrybucji, a trafi do rąk najzagorzalszych sympatyków jego talentu.
I choć David Knopfler najnowsze dzieło zrealizował w domowym studio (w angielskim Somerset), to inspiracją do jego powstania, było pewne niewielkie miasteczko Geneseo, położone nieopodal Nowego Jorku, gdzie w ostatnim czasie nasz sprawca całości zamieszkiwał.
Piosenki z niego płynące mają charakter kameralny, a bywa, że czasem nawet mistyczny. David śpiewa i przeważnie gra na gitarze akustycznej, jednak czasem zasiada do pianina, jak i chwyta za harmonijkę. Z kolei jego trzej partnerzy uzupełniają podstawową sekcję rytmiczną (bas, perkusja), czasem także wzbogacając brzmienie organami Hammonda, mandoliną czy bandżo. Warto dostrzec udzielających się również kilku gości (pianino, altówka, dodatkowe partie wokalne, itd...). Pomimo wielu nagromadzonych tu nazwisk, całość nosi w sobie skromną oprawę. I tak chyba być miało. No, może za wyjątkiem niemal rockowego "So Was I". Zupełnie jakby maestro zatęsknił do czasów Dire Straits.
"Grace" jest kolekcją piosenek o miłości. O jej utracie, o odzyskaniu, a także o nadziei, którą trzeba zawsze w sobie mieć. Repertuar albumu układa się w zgrabny cykl krótkich opowiastek, stanowiących za nierozerwalną całość. A co najładniejsze? Chociażby country-folkująca ballada "Hard Times In Idaho" - prosto z północno-zachodniego zakątka Stanów Zjednoczonych, jak i nieco żywsza, utrzymana w klimacie Dire Straits "The Last Goodbyes", no i zdecydowanie najpiękniejszy klejnot w postaci "This Ship Has Sailed". Jest w nim jakiś patos, nostalgia i poetycki nastrój całości. David śpiewa nad wyraz dostojnie, a jego refleksyjnemu przewodnictwu idealnie w rytm "biją" pianino, perkusja, smyczki.... Piękne.
Płyta, której nie znajdziecie Państwo w tzw. dobrych sklepach muzycznych, a jedynie w bardzo dobrych.






Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"