czwartek, 11 lutego 2016

1986 ....

Mój faworyzowany rocznik 1986 obchodzi swe 30-lecie. Nie był on być może jakoś szczególnie odkrywczy czy rewolucyjny, choć.....
Zapewne pod tym względem o wiele więcej działo się w latach 1981 - 1984. Wówczas rzeczywiście eksplodowało nieco. Do głosu doszły wytwórnie Rough Trade, Situation Two, 4 AD, z kolei piękny nurt new romantic zaatakował (nie tylko) syntezatorami, dobrze się miała nowa fala, brytyjski heavy metal, ale i też najzwyczajniejsze piosenki. Te ostatnie, przyodziano co prawda w uboższą szatę, gdyż komputery wyparły wiele tradycyjnych instrumentów, a jednak ich urok zjadamy po dzień dzisiejszy. Dlaczego zatem 1986? Może dlatego, że miałem 21 lat, a może po prostu wszyscy tamci artyści jakoś równocześnie dojrzeli i zaczęli tworzyć w jednym czasie barwne i wysmakowane kompozycje.
Nikomu nie próbuję niczego wmawiać i przyjmuję wszystkie inne atuty auto-sentymentalizmów. Wszak  to, co mnie urzekło w owym 1986, innym mogło przydarzyć się chwilę wcześniej, bądź później. Niedawno sporo młodszy znajomy z nostalgią rozmówił się o roczniku 1991. Dla niego Nirvana, Soundgarden, czy czarna Metallica, znaczą tyle, ile dla mnie "Turbo" Judas Priestów, "Somewhere In Time" Maidenów, bądź "Notorious" Duran Duran. I specjalnie nie wymieniam w tym miejscu moich największych ulubieńców, albowiem tych pozostawmy sobie na niedzielne wieczoro/noce.
Rozejrzałem się po półkach i chwyciłem za niektóre, by powspominać. Wszystko powróciło. Magia. W jednej chwili człowiekowi zeszła z garbu połowa życia. Poczułem lekkość dawnego odzienia, długości włosów, a nawet zapachu tamtych kwiatów. Taki mój Woodstock, tyle że osadzony już w innych realiach. Każdy ma taki Woodstock, na jaki przyszło mu eksplodować młodzieńcze emocje. Choć u mnie ta właściwa inicjacja nastąpiła w zasadzie siedem/osiem lat wcześniej. Gdy poznawałem Led Zeppelin, AC/DC, Pink Floyd, Queen, ELP, Genesis i "kilku" innych.... Ale nie odskakujmy w tak odległe czasy, wszak absorbuje nas owy 1986. Co w nim? Całego spisać nie sposób, ale tych kilka smaczków z pierwszego choćby tylko kwartału przytoczę:
Black Sabbath featuring Tony Iommi "Seventh Star" (słuchaliśmy trzech nagrań w minioną niedzielę)
Van Halen "5150"
Great White "Shot In The Dark"
Honeymoon Suite "The Big Prize"
Nazareth "Cinema"
Ozzy Osbourne "The Ultimate Sin"
April Wine "Walking Through Fire"
Rolling Stones ":Dirty Work"
Jackson Browne "Lives In The Balance"
Electric Light Orchestra "Balance Of Power"
Depeche Mode "Black Celebration"
The Church "Heyday"
Pet Shop Boys "Please"
........
Rok powoli się rozkręcał i wiele pereł dopiero miało nadejść. Ale o tym już przy innej okazji....





Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"