niedziela, 13 grudnia 2015

KHYMERA - "The Grand Design" - (2015) - / FIND ME - "Dark Angel" - (2015) -




KHYMERA
"The Grand Design"
(FRONTIERS RECORDS)
****1/2



FIND ME
"Dark Angel"
(FRONTIERS RECORDS)
***** 



Z najnowszego katalogu włoskiego labelu Frontiers szczególnie zacierałem ręce na najnowszą propozycję niegdyś amerykańsko-włoskiej, a dziś już amerykańsko-niemieckiej formacji Khymera. Tym bardziej, że grupa powróciła po siedmiu latach, pozostawiając w pamięci fantastyczny poprzedni album "The Greatest Wonder". Niestety wieści ochłodziły mój optymizm; ze współpracy wycofał się dawny filar zespołu Daniele Liverani. Ten niesamowity włoski klawiszowy wirtuoz, dotąd wszystko trzymał w garści od strony brzmieniowo-produkcyjnej, nadając przy okazji oryginalnego charakteru muzyce Khymery. Teraz to wszystko miał przejąć w swe objęcia Amerykanin Eric Ragno. A więc, też nie byle kto, wszak ten współpracował w przeszłości z takimi choćby tuzami, jak: Paul Stanley (wokalista i gitarzysta Kiss), Alice Cooper, a także Jimi Jamison (niedawno zmarły wokalista Survivor). Niekwestionowaną zaś pozycję lidera od tej pory przejął dotychczasowy wokalista i basista Dennis Ward (znany także z Pink Cream 69, Place Vendome czy Sunstorm). Biorąc przy tym na siebie również po części obowiązki kompozytorskie. W tym miejscu wypada przypomnieć, iż na "jedynce", wydanej w 2003 roku, głównym wokalistą był nie Dennis Ward, a w osobie własnej sam Steve Walsh. Tak tak, ten cudowny zdarty głos, znany z grupy Kansas.
DENNIS WARD
I co z tego wszystkiego powstało? Ano, jak najlepsza Khymera. Gdyby ktoś czasem przez chwilę zwątpił, wysnuwając jakieś obawy. Najnowszy, czwarty już w dorobku grupy longplay "The Grand Design", zawiera perfekcyjnego melodyjnego rocka, w królewskich szatach tego gatunku. Roi się na nim od porywających klawiszowo-gitarowych piosenek, że wyróżnię: "I Believe", "A Night To Remember", "She's Got The Love" (moja faworytka! - trochę w klimacie ostatnich dokonań Def Leppard), "Land Of Golden Dreams" (tutaj z kolei Dennis Ward śpiewa niemal jak rozwścieczony Joe Elliott), "Who's Foolin' Who?" czy "Finally". Wszystkie są autentycznie świetne. Paradoksalnie z owych "rockersów" najmniej przypadł mi do gustu tytułowy "The Grand Design", ale to może się przecież jeszcze kiedyś zmienić.
Ale czym byłaby Khymera, gdyby muzycy tego zacnego bandu nie zaserwowali przynajmniej kilku ballad. Są, a jakże. Bardzo ładne "Say What You Want" oraz "Streetlights", a także niezwykłej urody "Where Is The Love". Ta ostatnia finalizuje zresztą cały album. Powinna przypaść do gustu fanom Whitesnake lub Ten. Zresztą Ward operuje w niej głosem splatającym w sobie wszystko, co najlepsze u Davida Coverdale'a oraz Gary'ego Hughesa.
Piękna płyta, spełniająca pokładane nadzieje, lecz to nie ona stanowi za największą niespodziankę zamykającego się pomału 2015 roku. Za tę należy uznać najnowszą propozycję kwartetu Find Me - dowodzonego w zasadzie przez parę muzyków; szwedzkiego perkusistę (a także klawiszowca i producenta) Daniela Floresa, a także wokalistę Robbiego LeBlanca. Ten ostatni do niedawna ciągnął jeszcze fajny duet Blanc Faces - utworzony z bratem Brianem, jednak po całkiem udanej poprzedniej płycie Find Me "Wings Of Love", muzyk skoncentrował się w pełni na rozwoju tej jakże pięknej formacji. Formacji, która właśnie może świętować swój wielki artystyczny triumf. No i oby komercyjny! Blanc-Flores i kompania, uprawiają na tyle mądrze pole melodyjnego rocka, że oto teraz zaorali niemal całą konkurencję. Stoi przed nami jedna z płyt tego roku. Ośmielę się to stwierdzić, mając zarazem nadzieję, iż nigdy nie pożałuję tych słów. Dwanaście piosenek, które po prostu muszą potrząsnąć zaspanymi fanami tego szlachetnego gatunku, którzy przez cały Boży Rok szukają skarbów, a tych w tak niemodnym dzisiaj gatunku jawi się tak bardzo niewiele, a i jeszcze z rzadka.
FIND ME
Nie wiem tak naprawdę jaką piosenkę wyróżnić, bo jest ich tyle.... To może rozpocznę od ballady - "Forever". Osamotnionej, za to naprawdę zapierającej w piersiach dech. Ozdobą tej płyty są jednak piosenki zdynamizowane, o wyrazistych refrenach, niemal śpiewających partiach klawiszowych, a których jakość ma niepodważalnie charakterystyczny i cudowny głos Robbiego LeBlanca. Od zawsze wszem i wobec powtarzam, że ten facet jest artystyczną kopią niejakiego Alana Frew - wokalisty niegdyś mocno popularnej grupy Glass Tiger. I co ważne, niech słowo "kopia" zabrzmi w tym przypadku dumnie.
Gdyby tylko komuś się chciało ten album medialnie podlansować, to mielibyśmy wieczyste przeboje. Proszę tylko posłuchać takiego "Another Day" (w duecie z Angelicą Rylin, tą od choćby projektu The Murder Of My Sweet), albo równie kapitalnego i zarazem tytułowego "Dark Angel" (tutaj gościnnie na instrumentach klawiszowych legendarny Mark Mangold - ten od choćby zapomnianej już dziś grupy Touch). Na tym nie koniec, bo oto kolejne zabójcze melodie: "Bleed In The Rain", plus fantastyczna przeróbka przeboju Kenny'ego Logginsa "I'm Free", a także moje dwie ulubione, i kto wie, może nawet przeboje 2015 roku : "Midnight Memories" oraz "Don't Slip Away From Me".
Co za album, słowami trudny do opisania. Nie wolno przegapić!






Andrzej Masłowski
  
 

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
 www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"