piątek, 31 lipca 2015

BONFIRE - "Glorious" - (2015) -




BONFIRE
"Glorious" - (BORILA REKORDS) -
****


Bonfire potrzebowali zmiany, a nawet jakiegoś wstrząsu. Ich ostatnie albumy zionęły nudą, nie mówiąc o tym, iż grupa wchodziła pomału na niebezpieczne terytorium rocka festynowego. Pomimo mojej całej sympatii do kompozytorskiej spółki Claus Lessmann / Hans Ziller, nie szło słuchać ich ostatnich nudziarstw, zapoczątkowanych od płyty "Free", po szczególnie kiepską poprzednią "Branded". Obiecałem sobie zerwać wszelkie więzi z tą fajną niegdyś formacją, aż tu nagle.... Grupę opuścił dotychczasowy wokalista Claus Lessmann (członek Bonfire od 1978 r.), a na jego miejsce przybył Amerykanin David Reece - dobrze znany metalowemu światu dzięki zastąpieniu w 1989 r. Udo Dirkschneidera w Accept na bardzo udanej (choć odmiennej nieco) płycie "Eat The Heat". I choć tamta płyta jakoś przepadła, to sam Reece pozostał i od tamtego czasu wielu muzyków chętnie upomina się o jego gardło. Dobre, silne, odpowiednio zdarte, słowem - z wszelakimi metalurgicznymi atutami.
Na "Glorious" bywa, że bliżej grupie Bonfire w najostrzejszych momentach do najłagodniejszej odmiany Accept, bądź Judas Priest, zamiast do pop metalu, jaki grupa uprawiała na najlepszych płytach, typu bestsellerowa "Point Blank", czy przebojowe "Fireworks" oraz "Don't Touch The Light".
No i proszę, zespół spisany na straty nagrał teraz autentycznie świetny album. Tym samym ratując z opresji niebezpieczne pochylony okręt przy już mocno wzburzonej wodzie.
Znajdziemy tu 13 utworów, a w wersji limitowanej nawet 14. I warto się skusić na tę bogatszą edycję z uwagi na 7-minutową przeróbkę Beatlesowskiego "With A Little Help From My Friends", której bliżej do dawnej interpretacji Joe Cockera, niż do wykonania liverpoolskiej czwórki. Być może też i nie tak porywającej, ale chyba nie uda się już nikomu w przypadku tej piosenki sięgnąć niebios. Warto nadmienić, iż panowie z Bonfire, piosenkę "With A Little Help From My Friends" zadedykowali właśnie niedawno zmarłemu Joe Cockerowi.
Tak po prawdzie, to premierowy repertuar na "Glorious", składa się z pierwszych jedenastu kompozycji, albowiem dwa przed zamykające całość, czyli "Sweet Obsession" oraz "American Nights", to nic innego jak nowe oblicza klasyków znanych z płyty "Fire Works" (1987). I są to wersje naprawdę udane, nawet jeśli same oryginały wydają się nietykalne. To jednak tylko ciekawostki, Najbardziej przecież fanów zespołu interesuje obecna forma nowego kompozytorskiego tandemu Ziller / Reece. I tu nie ma wątpliwości, muzycy wspaniale się rozumieją, co słychać od inicjującego całość "21 Guns Salute (Goes Boom)", a przecież najlepsze dopiero przed nami. Następny w albumowej kolejności "Nothin' At All" jest fantastyczny. Polot, energia i chwytliwa melodia - to jest Bonfire jakiego mi brakowało. Już tylko na podstawie tego kawałka można dojść do wniosku, iż kompletnie muzycznie zblazowany w ostatnich latach Claus Lessmann, powinien teraz ze wstydem posłuchać swoich dawnych kolegów, którym udało się uniknąć poziomu Gangu Marcela.
Takich chwil na "Glorious" jest całe mnóstwo, ze szczególnym naciskiem na "Can't Break Away", "Supernatural Disguise", "Shooting Star", "Put Out The Flames", czy też porywającą balladę "Fallin' Outta Love", jak i samą tytułową pieśń "Glorious"- przyodzianą w formę hymnu.
Nadspodziewanie udana płyta, i to w objęciach zespołu, który wydawał się być już na straty.




Andrzej Masłowski 



Radio "AFERA" 98,6 FM (Poznań)  - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00



"... dla tych, którzy wiedzą co w muzyce 

najpiękniejsze"