środa, 3 grudnia 2014

BRYAN FERRY - Avonmore - (2014) -

BRYAN FERRY
"Avonmore"
(BMG)
***


Słuchając "Avonmore" można odnieść wrażenie obcowania z niepublikowanymi nagraniami z sesji do bestsellerowego "Boys And Girls". Tego, który obok ostatniego dzieła Roxy Music "Avalon", stał się wizytówką Bryana Ferry na długie lata. Aż po dzisiaj.
Widać, nie tylko dla fanów, ale i dla naszego bohatera także, skoro ten postanowił właśnie zrealizować swoiste "Boys And Girls 2" - nazwawszy go tylko nieco inaczej. Za co, tak na marginesie, należą się duże słowa uznania.
Na płycie występuje kilku producentów, jednak tymi najważniejszymi pozostaje sztab Bryan Ferry-Rhett Davies, a więc ci sami dżentelmeni, którzy byli odpowiedzialni za finalny efekt wspomnianego "Boys And Girls". Mało tego, być może już w nie tak silnej obsadzie (choćby brak Davida Gilmoura, Omara Hakima, Tony'ego Levina i kilku innych...), lecz do sesji "Avonmore", stawiło się wielu muzyków z pamiętnego 1985 roku, jak choćby: Mark Knopfler, Marcus Miller, Neil Hubbard czy Nile Rodgers, ale i trochę nowych twarzy, że wspomnę Johnny'ego Marra (ex-The Smiths), Flea'ę (tego od grzeszków w Red Hot Chili Peppers), bądź Franka Ricottiego (współpracownika Marka Knopflera).
"Avonmore" jest odważną próbą zmierzenia się z chwalebną przeszłością, z której można było wyjść dwojako - zwycięsko lub po prostu pogrzebać pokładane nadzieje fanów raz na zawsze. Bo na pewno niejeden marzył gdzieś tam w środku serca właśnie o takiej płycie. Każdemu miłośnikowi arcydziełek w rodzaju "Slave To Love", "Don't Stop The Dance" czy "Valentine" nie wystarczało "tamtych" 9 kompozycji, plus do kolekcji cudowne "Kiss & Tell" z następnego "Bete Noire".
A zatem jak jest? Najkrócej rzecz ujmując - ładnie jest. Nastrojowo, wytwornie, elegancko - jak to u Ferry'ego. Z gustownie przyodzianym frakiem, lampką szampana i wytworną damą u boku. W dodatku, bez żadnych repertuarowych wpadek tym razem, bo ostatnimi czasy, jak wiemy, różnie przecież bywało.
Mamy więc kilka niezwykłej urody piosenek, jak naprawdę prześliczne "Soldier Of Fortune" oraz "Driving Me Wild", a także przedniej urody i zarazem finalizujące całość dwie obcego autorstwa kompozycje: "Send In The Clowns" (spod smyczka Stephena Sondheima - sporego kalibru przebój sprzed ponad czterech dekad - do filmu "Mała nocna muzyka") - z niesamowicie uroczą trąbką, a także nastrojową, a wręcz hipnotyzującą przeróbkę klasycznego numeru Roberta Palmera "Johnny And Mary". Choćby tylko dla tych czterech piosenek warto wyciągnąć dłonie z kieszeni, by przyklasnąć mistrzowi.
Trudno zresztą na "Avonmore" doszukać się jakichkolwiek rzeczy chybionych, wszystko tu jawi się bardzo przyzwoicie, lecz niestety poza wspomnianymi kilkoma (za to autentycznymi!) perłami, reszta jakoś gór nie przenosi. 
W sumie naprawdę niezły album, choć osobiście spodziewałem się czegoś więcej.




Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

(4 godziny na żywo!!!)

===============================

"BLOG NAWIEDZONEGO"
oraz
"BLOG TYLKO O PŁYTACH CD i LP