niedziela, 19 października 2025

wojenne opowieści

Jeśli myśleliście Państwo, że w związku z chorowaniem oraz długą nieobecnością medialną Andrew Latimera, nic się nie dzieje, zapewniam - dzieje się, i to sporo. Andy, jako Andrew Latimer, nagrywa i... udostępnia. Strumieniowo. Szkoda, że tylko tak. Czyżby on sam, a może nikt inny nie chce mu ufonograficznić najnowszych propozycji? Cóż, nie zdziwiłbym się, w obecnym świecie coraz mniej miejsca dla takiej twórczości. Z nastrojowym graniem szefa Camel nie da się zarobić szybkiej forsy.
Piotr nie tylko maszyny są naszą pasją zakupił ze strony bandcamp ostatnie nagrania Mistrza. Jest ich wiele, jemu wyszły z tego dwa wypalone CD. Przy ostatnim naszym spotkaniu Piotrek podarował mi obie wypałki. Jedna zawiera kompozycje, które ochrzcił jako zagubione piosenki, druga zaś to absolutnie nowy materiał, który z uwagi na sztab muzyków, aż prosi się o nazwę Camel - a jednak funkcjonuje jako solowe dzieło - Andrew Latimer "War Stories". To bodaj czternaście nagrań zbitych w suitę. W jedną, blisko pięćdziesięciominutową kompozycję. I tak właśnie jest udostępniany. Niczego nie da się tutaj oddzielić, dzieło spójne, więc za osiem i pół funta można posiąść je w takiej formule na własność. No cóż, ja nie dołożyłem się nawet pensem, acz deklaruję zapłatę, kiedy tylko płyta zawita w nośniku. Taki już jestem. Muzyka na płycie jest płytą, w innym razie jedynie próbką lub demówką, co traktuję w ramach ciekawostek. Ale... no właśnie, "War Stories" momentami zachwyca. Wszyscy Wielbłądziarze kochający się w atmosferze np. takiego "Harbour Of Tears", a więc nurkujący w długich, konceptualnych, zwartych opowieściach, powinni tej muzyki koniecznie posłuchać. Jedyną skazą wydaje się brak pieniędzy, czyli niewydolność domowego studia. Serce się kraja na myśl, co mogliby z tym zrobić spece w takich Record Plant albo Abbey Road.
Proszę wpisu nie traktować za recenzję, ja dopiero jestem po pierwszym posłuchaniu. Nie umiem jeszcze o tej muzyce wiele powiedzieć, jestem na etapie pierwszego kontaktu, pierwszego wrażenia.
Z tytułu albumu oraz słowa śpiewanego (w tej roli Pete Jones) wynika, iż "War Stories" zostało poświęcone ludziom, którzy stawiają czoła wojennym konfliktom w obecnym świecie. A może niekoniecznie tylko obecnym. Andy Latimer zarzucił na siebie pelerynę Rogera Watersa, któremu ostatnio z polskimi fanami nie po drodze (oprócz mnie), a ktoś z rockowego bractwa musi się w tej materii głośno wypowiedzieć.
Do posłuchania pozostaje mi jeszcze drugie CD, zapewne już o innym charakterze, lecz zanim, najpierw liczę na głębszy afekt z "War Stories".
U mnie na radio nie stosuję strumieni, nawet przerzuconych na CD, tym samym Nawiedzone Studio czeka na oficjalny nośnik. Tak tak, Mistrzu!

andy

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub
afera.com.pl 

"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 23.00
na 100,9 FM Poznań (Polskie Radio Poznań)
lub radiopoznan.fm