Przed ubiegłotygodniowym 'Uspokojeniem Wieczornym' zamieniłem słówko z red. Anią Jaworską. Stało się po 'Rozmowach Po Zachodzie', w których pełniła zastępstwo. Ania, z którą od razu po imieniu, rozwiązała trapiącą mnie od lat zagadkę, otóż to właśnie jej głos każdego tygodnia zapowiada 'Nawiedzone Studio'. A ja zawsze 'ten głos' bardzo lubię. Nastraja mnie, łagodzi, czuję kwiaty i wiatr nimi na polach kołyszący. Poza tym, doskonale koresponduje z wybraną w ramach podkładu muzyką Marillion, Jadis i Budgie. Wyjaśniło się, wreszcie wiem. Znam sprawczynię. Oj, dawno było - dopowiedziała pomiędzy wierszami. Zasugerowałem: ze dwadzieścia lat? -- Wydaje mi się, osiemnaście. Okazuje się, że dziewczyna nie ma tej zajawki w swoich archiwach, a chciałaby. Podmaśliła Andy'emu, iż wtedy, kiedy ją realizowała dumna była, że dla Masłowskiego. Proszę przestać, bo zadrę nosa. Na szczęście ja tę zajawkę posiadam, więc nie ma problemu, Szanowna Koleżanko.
A skoro jesteśmy przy głosach, czy wiecie Państwo, że do zajawki 'Uspokojenia Wieczornego' głosu użyczył lektor tramwajowy, zdaje się o godności: Piotr Kołaczkowski? Tak tak, ten sam, od 'następny przystanek...'. W tramwajach i autobusach go nie znoszę, ponieważ niektórzy kierowcy dowalają za głośno, tak, że mózg lasuje. Jednak sprawy mają się inaczej, kiedy słyszę jegomościa w odpowiedniej oprawie, w radiowym studio, z ciepłym brzmieniem basu głośników z realizatorki. I posłuchajcie, jak facio akcentuje 'rz' w moim 'Andrzej'. Zawstydzająco dobra polszczyzna, szczególnie wobec rozpanoszonej w ostatnich latach bylejakości. Niech popracują te wszystkie me znajomki, dla których w 'Masłowski', kością stoi ubabrane w mej godności 'w'.
Nawiedzone Studio świętuje trzydziestkę. Dziękuję za tych kilka życzeń, szczególnie podczas ostatniego naszego spotkania. Świętowanie trwa. Bez fajerwerków, petard i rac, ale obiecuję, że świętuję. Niech broni się promowana u mnie sztuka, nie zaś wokół sprawy szum.
I jeszcze na koniec. Po powrocie (nocnym tramwajem) z ostatniego Nawiedzonego do domu, zajrzałem do lodówki, chwyciłem za owocowy jogurt, chlapnąłem też sobie szklaneczkę schłodzonego cytrusowego szwepsa, po czym poprawiłem do spanka poduchę, wstrząsnąłem kołdrą, i tak gdzieś w okolicach trzeciej z minutami wygodnie się wyrku usadowiłem. W postanowieniu odpoczynku od muzyki, nastawiłem 'Polsat Comedy Central', na coś do pośmiania - na lepsze śnienie, no i, trafiłem. Właśnie emitowano stare, sprzed czterech lat "Pacześ Show", a to już gwarancją wyluzowania. Rafał Pacześ nieźle stendapuje, a jeszcze w każdym programie ciekawi goście. Tym razem Majka Jeżowska. Pani od piosenek dla dzieci, i tych uroczych, i tych cholernych beks. Pani Maja przyniosła w podarku Paczesiowi swoje ówczesne najświeższe wydawnictwo, album 'Majka Jeżowska na Poland'and'Rock Festival', czy jakoś tak. Z zapewnieniem, iż wszystkie zawarte na nim śpiewane dla dzieciaków bzdurki, tym razem idą na rockowo i przed stutysięczną widownią. Nic dziwnego, pani Majka od dawna na fali i niech jej tylko dobrze sprzyja. Ale nie o tym chciałem. Najważniejsze było w środku gadki. Pacześ zapytał swojego gościa, w tym przypadku gościarę, czego ta słucha prywatnie? I się gospodarz zdziwił, albowiem wcale nie żaden rap czy to porzygania otwórz lodówkę, a tam Metallica, lecz Pani Maja łoi country. Słucha tego wzorcowego, amerykańskiego, co szczególnie Artystka podkreśliła. Czyli słucha jak Andy. Pacześ, zanim się dowiedział, z początku zasugerował: słuchasz polskiego country? I musielibyście Państwo widzieć ten 'degust' w Pani Majki ust grymasie. Skąd, polskie country bliskie jest disco polo - spointowała. Po czym, niemal encyklopedycznie zdefiniowała, na czym polega korzenne country. Ile wymaga instrumentów, harmonii, prób i mozołu, zanim wyjdzie piosenka, z pozoru tylko wydająca się prościzną. Biłem brawo! Tak właśnie, Pani Majko. Tak i ja próbuję wzmocnić na naszym rynku wartość szlachetnego country, lecz niestety najczęściej napotykam na mur zobojętnienia i swego rodzaju, z góry przekreślania muzyki, którą z każdym rokiem kocham coraz bardziej.
Ostatni Johnny Cash "Songwriter" absolutnie rewelacyjny! Nasłuchać się nie mogę, a słucham co dnia. I szkoda, że to tylko dwa kwadranse. Ale i tak bosko, że te piosenki się odnalazły, i że z uczuciem je na dzisiejsze realia zaaranżowano i podogrywali się, to tu, to tam, przeróżni.
Przyznam się Państwu, na starość Johnny Cash zaczął mnie autentycznie wzruszać. Słucham jego przepięknego, głębokiego, dostojnego, często sentymentalnego barytonu, wtapiam go w niesioną przez Johnny'ego lirykę, i pozamiatane. Nie ma Andy'ego. Gdyby nie świadomość, że moi Słuchacze mogą mieć już dość, grałbym tego country-chrystusa w swoich audycjach każdej niedzieli. Zresztą, na najbliższe nasze spotkanie szykuje się nieprezentowany jeszcze przez Nawiedzone Studio country'owiec, którego skrywam aż cztery kompakty. Wszystkie wiadomo, od mojej Sisterki. Ostatnio słucham facia i znowu po mnie. Nawet umieściłbym tu jego foto, tak na rozgrzewkę, ale nie nie nie, nie ma głupich. Nic z tego, nie mielibyśmy niespodzianki. W dobie obecnej technologii, kiedy każdy telefon posiada funkcję z rozpoznawaniem twarzy, szybko bym się z tą niespodzianką wyłożył. Podkręcę więc atmosferkę i obiecam - muzyka będzie w dechę. Bądźcie zatem ze świętującym trzy dychy Nawiedzonym Studiem już najbliższej niedzieli.
a.m.
"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od 22.00 do 2.00
na 98,6 FM Poznań (Radio Afera) lub afera.com.pl
"USPOKOJENIE WIECZORNE"
w każdy poniedziałek od 22.07 do 24.00
na 100,9 FM Poznań (Radio Poznań) lub radiopoznan.fm